Opowiem Wam pewną historię
Jako nastolatka byłam latem z Rodzicami i sister na wakacjach w Rumunii. Constatnca to taki kurort nad morzem i jest tam bulwar dość wysoko od brzegu bo tam nie ma takich piaszczystych plaż. Idziemy sobie tym bulwarem i ja w pewnym momencie zauważam grupkę Rumuniątek topiącą w morzu kocię
Piorun mnie strzelił...
Matka tylko wołała za mną: "Hanka uspokój się!!!" a ja wydarłam między nich, zbluzgałam pięknie słowiańskim słowem aż sie rozpierzchli jak zajączki i za kota ...
Małe już się musiało nałykać morskiej wody bo charczało straszliwie.
Mimo początkowego kręcenia nosem i oczywistych niedogodności na międzynarodowym campingu cała rodzina przez dwa tygodnie dzielnie kurowała topielca choć poczatkowo wyglądało na to, że nie przeżyje. Twarda sztuka

- przestał rzęzić i smarkać, zaczął jeść i wyglądać jak kot. Mieliśmy tylko dwa tygodnie i powstało pytanie co dalej?
W przeddzień wyjazdu znaleźliśmy w willowej dzielnicy dom z wielkim, zapuszczonym ogrodem, w którym były koty. Podrzuciliśmy tam smarkacza w nadziei,że dorosłe
dziecku krzywdy nie zrobią
Jeszcze dziś pamietam mój dziki wrzask i zdumione miny uciekających
tubylców
Miałam wtedy 16 lat
