Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 23, 2008 10:17

:1luvu: :cat3:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro kwi 23, 2008 23:34

...i cd jutro - bo dopiero wróciłam do domu...a gdzie byłam, to relacja zdjęciowa będzie :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw kwi 24, 2008 5:44

Caty doczytałam iiiii ach co mam napisać
Ty wiesz że Twoje pisanie to balsam dla serc
Dziekuję Caty :1luvu:

Dziekuję też że mogłam Cię poznać osobiście gdy byłam w Krakowie :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Czw kwi 24, 2008 7:28

caty pisze:...i cd jutro - bo dopiero wróciłam do domu...a gdzie byłam, to relacja zdjęciowa będzie :)


:conf: czekamy....
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 24, 2008 11:30

Na razie można doczytać coś u Psotusia, a że to zupełnie inny styl i poziom - to inna sprawa :oops:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw kwi 24, 2008 20:09

A dzisiejsz baja :cry:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 24, 2008 21:20

Pomyślałem jak to jest mozliwe, żeby zło upodobało sobie jedno miejsce i żeby ludzie nie chcieli się go stamtąd pozbyć i podzieliłem się tą myślą ze starszym bratem, tym samym, którego onegdaj wyrzucono z domu. Brat spojrzał na mnie i pokiwał głową.
- Bardzo wygodnie jest być złym.
W dalszym ciągu nie mogłem sobie wyobrazić jak mieszkanie pod niebem czarnym jak atrament może być dla kogoś łatwe, ale brat był, bądź co bądź starszy ode mnie i bardziej doświadczony...
- A teraz daj sobie spokój z filozofią - dodał i poufale klepnął mnie w plecy.
Posiedziałem jeszcze chwilę patrząc jak ludzie tańczą na środku kuchni i wymknąłem się do sieni, a stamtąd przed dom. Noc była chłodna. Deszcz przestał padać, a wiart pędził po niebie potargane, białe obłoki spomiędzy których przezierały gwiazdy. Księżyc tkwił na niebie jak zawieszony na gałęzi starego jesionu, a z dziupli połyskiwały oczy sowy.
- Odzyskali swój dom... - powiedziałem trochę do siebie a trochę do sowy.
Z kuchni, stłumione przez szybę dobiegały wesołe głosy ludzi.
Zapiąłem kubrak, a jako, że leśne wino mocno mnie rozgrzało nie zawróciłem po czapkę, tylko szybko pobiegłem w stronę miasta. Mimo póżnej pory okna wszystkich domów były rozświetlone, a smiecj i muzyka obijały się echem po wąskich uliczkach.
Spojrzałem w okna narożnej kamieniczki. Zza zaslony sączyło się ciepłe światło naftowej lampy. Wspiąłem się na grubą łodygę winobluszczu oplatającego rynnę i pełznącego w górę i zeskoczyłem na balkon. Zasłony w oknie pracowni nie były zaciągnięte do końca więc bez trudu zajrzałem do środka.
Oniemiałem. Na wprost mnie na grubych, mocnych sztalugach stał świeży jeszcze obraz. A na obrazie , bez najmniejszego trudu rozpoznałem Polanę Zgromadzeń
Na środku lesny diabeł uderzał w wydrążony pień, a w mroku majaczyły sylwetki najbardziej fantastycznych stworzeń jakie kiedykolwiek żyły w lesie.Były tam koźlonogie bożki dmące w baranie rogi, rusałiki w wieńcach z pierzastych paproci, rozczochrane strzygi a pod drzewem, w kubraku obszytym krecim futrem stał...najprawdziwszy skrzat, w którym bez trudu rozpoznałem siebie.





19

Z nadejściem pierwszego śniegu życie w miasteczku zamarło. Ludzie pochowali się w swoich domach a o ich obecności świadczyły tylko wąskie wstążki dymu i zaspy piętrzące się przed furtkami ogrodów. Na szczęście byłem tak lekki, że swobodnie przebiegałem po zwałach sniegu, prawie nie zostawiając śladów. Często o zmierzchu, gdy zachodzące słońce barwiło śnieg na różowo wybierałem się na długie przechadzki po mieście, przyglądając się ulepionym przez dzieciaki śniegowym stworom.
Jednak tamtego popołudnia moją uwagę przykuło coś zupełnie innego. Drogą wiodącą przez osniezone pola, w kierunku miasta podążał młody człowiek objuczony ciężkim plecakiem.Miał na sobie długi kożuch, w którym wyglądał jak woźnica i nasuniętą głęboko na oczy czapkę. Pomio ciężaru szedł lekko i coś pogwizdywał. Melodyjka wydała mi się dziwnie znana. Przymknąłem oczy i zobaczyłem małego chłopca niosącego pod pachą spięte ojcowskim paskiem książki. Chłopiec ów miał - jak na ludzkie dzieci - przedziwne zwyczaje : wyszedszy z domu zdejmował buty, zawijał je w starą gazetę i ruszał przed siebie boso, pozostawiając na piasku, błocie lub...pierwszej warstwie śniegu ślady drobnych stóp.
- Janek od Rębiszów szedł - powiedział kiedyś stary Złociejowski z niedowierzaniem przyglądając się śladom na śniegu i pokręcił głową. - Boso, ale zajdzie daleko, ja wam to mówię.
Janek od Rębiszów - bo to jego rozpoznałem w młodym wędrowcu - sześć lat wędrował ze swojego domu do szkoły w mieście i w końcu wywędrował do większego miasta, w ojcowskich butach natartych skórką słoniny i zniknął na długi czas.
Wszystko to przypomniałem sobie w jednej chwili kryjąc się za pniem przydrożnej jabłoni i przyglądając sie brnącemu w śniegu człowiekowi. Janek od Rębiszów zatrzymał się na chwilę i spojrzał w stronę dworu. Potarł dłonią czoło i zawrócił na dworską drogę.
A ja puściłem się pędem przed siebie, na skróty, aby nie uronić niczego z niezwykłej wizyty.
Kiedy wpadłem za piec i zawisilem na kołku kubrak wędrowiec zastukał do drzwi. Stary Zlciejowski spojrzał na żonę skierował się do sieni.
- Szczęść Boże - rzekł wędrowiec glośno tupiąc na progu.
Stary podniósł wysoko lampę i oświetlił twarz gościa,
- Janek ? - zapytał i zamrugał oczyma.
- Janek - odparl młody czlowiek, a stary objął go serdecznie.
- Teraz to juz Jan - powiedział.
Wędrowiec zdjął plecak i kożuch i sięgnął za pazuchę.
- Przyszedlem panu podziękować - rzekł uroczyście.
Stary wciągnąl go do kuchni i jeszcze raz, jak gdyby chcial sprawdzić, czy nie myli go wzrok przyjrzał się uważnie twarzy gościa.
- Wyrosleś, zmężniałeś - szepnął.- I wróciłeś.
Młody człowiek pokiwał głową.
- Wróciłem i zostaję.
Złociejowski załamał ręce.
- No i co będziesz robil ? - zapytał.
Jan wyjąl z kieszeni marynarki zlożony w czworo papier.
- Będę uczyl - powiedział. - Dostałem posadę w szkole.



cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw kwi 24, 2008 21:27

To już wiem czemu teściowa nie przepadała za Nauczycielem :twisted:

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 25, 2008 11:03

:balony: :balony: :balony:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt kwi 25, 2008 11:51

:1luvu:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt kwi 25, 2008 15:03

Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt kwi 25, 2008 15:45

Jan Rębisz jest postacia prawdziwą. nie był co prawda nauczycielem - ale księdzem, pochodził z Niska i zmarl w ubiegłym roku. wymienilismy duzo listów...i pomyslałam, że chlopak, który ubieral buty tylko w szkole i chodził boso do wczesnej zimy - ludzie poznawali po sladach na sniegu, że szedl - zasluguje na pamięć...dlatego związałam Jego los z postacia nauczyciela ...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt kwi 25, 2008 15:58

caty pisze:Jan Rębisz jest postacia prawdziwą. nie był co prawda nauczycielem - ale księdzem, pochodził z Niska i zmarl w ubiegłym roku. wymienilismy duzo listów...i pomyslałam, że chlopak, który ubieral buty tylko w szkole i chodził boso do wczesnej zimy - ludzie poznawali po sladach na sniegu, że szedl - zasluguje na pamięć...dlatego związałam Jego los z postacia nauczyciela ...


Jesteś Kochana Caty Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt kwi 25, 2008 17:28

Ksiądz Rembisz byl nieslychanie dobrym i prawym czlowiekiem...pod koniec zycia opiekował się swoja chorą na alzheimera gospodynią, dostawałam od niego wstrząsające relacje... uczestniczyłam w jego chwlach zwątpienia...
zmarł w domu Księdza Seniora. cicho, we snie. Tak jak żył...
Myślę, że nie ma nic przeciwko temu, że użyczył swej postaci Nauczycielowi...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt kwi 25, 2008 18:09

- Tak też myślałałam - babka zsunęła okulary na koniec nosa i przebiegła oczyma po papierze.
Młody czlowiek schował papier i sięgnął po kożuch. Starsza pani była jednak szybsza i położyła mu rękę na ramieniu.
- Nie puścimy pana, panie Janku - powiedziała. - Zima, ma się ku wieczorowi, a po lasach, powiadaja, wilki glodne się włóczą...
Przysłoniłem usta dłonią, żeby nie wybuchnąć smiechem. Ostatni raz wspominano o wilkach może rok temu, a opowieść dotyczyła czasów jeszcze dawniejszych, ale widać ludzie myśleli trochę inaczej, bo " pan " Janek odwiesił kożuch i usiadł na wskazanym mu miejscu.
Na stole pojawił się dymiący samowar i talerz placków, a stary wyżeł ułożył się obok krzesła szczerząc w uśmiechu pożółkłe zęby.
- Wiem, czemu się śmiejesz - powiedział Janek. - Pamiętam jak ukradłeś mi buty...
Pies zamachal kikutem ogona i cicho prychnął.
- I gdyby nie przyniósł ich do dworu, i gdybyś ty nie przybiegł za psem - powiedział stary - nie siedziałs tu dzisiaj z nami.
- Prawda - zgodził się młody człowiek. - A wstyd mi było okrutnie...
- Wstyd ! - wykrzyknęła babka załamując ręce. - A czegoż znowu ?
Jan roześiał się.
- A...tak o stare buty ludzi niepokoić...
Zlociejowski zasmiał się i otarł oczy fularem.
- O swoje się upomnieć żaden wstyd - powiedzial. - Dla jednego skarb to pieniędze, dla drugiego buty.
- Ja się nie smiałam - dobiegł od progu miły, dźwięczny głos.
Obejrzałem się i dostrzegłem Ewelinę, wnuczkę Złociejowskich.
Stała w progu w krótkim kożuszku, z twarzą zaróżowioną od mrozu. Na jej włosach i rzęsach topniały drobne płatki śniegu.
- Ewelina ! - wykrzyknął " pan " Janek, a dziewczyna serdecznie uścisnęła jego rękę.
Rzuciła kożuszek na rzeźbioną ławę i usiadła obok gościa.
- A...uczyć będziesz...podsluchałam ! Jak dobrze ! Szkołę powszechną własnie otworzyli, malutka, ale dzieciaki się pomieszczą...budowy sam dziadek doglądał, i część pieniędzy dał...A wszystko takie ładne, takie nowe, że dzieciaki boja sie w ławkach siadać !
Zerwała się na równe nogi i chwyciła Jana za rękę.
- To stąd niedaleko, zaprowadzę, zobaczysz. Jasno jeszcze !
Jan z zaklopotaniem rozlożył ręce.
- Jak tak - to tak.
Babka pokręciła głową.
- Ewelina, pan Janek zmęczony, pewnie dzień cały jedzie...
Ale młodzi już zdążyli wybiec przed dom.
Babka i dziadek wymienili między sobą rozbawione spojrzenia.
- To ja też polecę - zawołał Wincenty, mlodszy brat Eweliny, ale dziadek zatrzymal go.
- Daj się przyjaciołom przywitać - powiedział. - Swoje sprawy każdy mieć może.
Wincenty wzniósł oczy ku górze, poruszyl wargami i pogwizdując ruszył do swego pokoju.
Stary uśmiechnął się, nabił fajkę i sięgnął po kryształową karafkę.
- Nie wierzyłam, że skończy studia - powiedziała w zamyśleniu babka.
- Zrozumiałbym, gdyby wrócił - rzekł stary. - Lekko mu nie było, ale chlopak zuch !
Babka spojrzała w okno.
- A wiesz, tak mi się zawsze wydawało, że Ewelina i on...
Dziadek pokiwał głową i pyknął z fajeczki. W piecu zapiszczało polano, a wiszący na ścianie zegar wydzwonił godzinę.
- Takiego chlopaka jak Janek warto zatrzymac w rodzinie - powiedział stary .
Babka wyciągnęła ręce grzejąc je nad piecem i pokiwala głową.
- Warto, warto, pewnie, że warto, ale...
Stary rozesmial się.
- Ale, ale. Zawsze jakieś ale. Sztokfisz nie ma tu nic do gadania, Ewelina dorosła jest i basta.
Sztokfisz ! Tym razem nie udalo mi się powstrzymać śmiechu - matka Eweliny ustawicznie przebywająca u wód - rzeczywiście do złudzenia przypominała suszoną rybę
- Ot, i domowy się śmieje - dodał - znaczy się dobra wróżba na przyszlość...
Za oknami było już ciemno, gdy Jan i Ewelina powrócili do domu.
Miny mieli dziwnie poważne, ale oczy obydwojga błyszczały tak jasno jak gwiazdy.
Stary napełnił filiżanki herbatą , a kucharka wniosła garnek z żurkiem suto okraszonym kiełbasą.
- No, dzieci - Złociejowski mrugnął do żony - teraz dobrze zjeść, a potem siadamy do kart. Janku, do domu daleko i przez las...
-...a w lesie wilki siedzą - dokończył Wincenty.
Idąc za ich przykładem moi bracia wyciągnęli talię kart i usiedliśmy w kącie pogryzając owsiane ciasteczka. W kącie za piecem było ciepło i zacisznie, a pomarańczowe swiatlo naftowej lampy oświetlalo równiez i nasz kąt.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: pibon i 9 gości