Lifter pisze:Mopik mial podobnie (acz nie na taka skale) - przejscie od rozkosznego mruczenia (bo glaskany po brzuszku) do wscieklego ataku na te reke 4 lapami i paszcza zajmowalo mu 0.2 sekundy. A nie zartowal, jak haratnal tesciowa to zastanawiala sie czy isc na ostry dyzur zeby zeszyc sobie rane na dloni (opiekowala sie nim podczas naszego wyjazdu, a atak mial miejsce podczas czesania kota, co zreszta kot uwielbia). Tez mielismy nadzieje, ze kastracja go troche uspokoi ale... Powiem tak - po 3 roku zycia stal sie przewidywalny i spokojniejszy, a obecnie ma 6 lat i takie odpaly zdarzaja mu sie juz bardzo rzadko, a do tego jednak zwykle wczesniej daje do zrozumienia, ze "ej, ale uwazaj, bo jak nie...".
Jest podobnie - kotek przychodzi się przytulić, uwala mi się na brzuchu, ale "głask" powoduje atak paszczą bądź pazurzastą łapą. Do lekarza jeszcze się nie wybieram, ale plecy mnie po prostu "pieką"
Lifter pisze:Jakies rady? Nie bede od razu sugerowal leczenia farkamologicznego ale zainwestuj w taki dynks -rozpylacz wody i psikaj na niego gdy widzisz, ze szykuje atak albo w trakcie. Wiem, ze to nielatawe do realizacji ale ja konsekwetnie tak robilem Mopikowi i po jakims czasie skojarzyl, ze takie ataki wiaza sie z nieprzyjemnym prysznicem i atakowal mnie ze 3x rzadziej niz zone, a czasem nawet ruch reki "jakbym chcial psiknac" zniechecal go do szarzy.
Coz, trafilo sie na kocurka "z charakterkiem", niestety. Cos na ten temat moge powiedziec.
Nie, farmakologicznie też nie chciałabym go tłumić. Trochę się tego jednak boję. Natomiast czytasz w moich myślach
Druid, który nie budził brutalnie, ale dokuczliwie i o chorych porach, nauczył się bardzo szybko. Zresztą zauważalna jest pełna współpraca stada. Koty zdają się na Dzygita, żaden inny się nie wysila, widząc widocznie, że on sobie świetnie radzi.
Koty z charakterem. To też niedokładnie to. Miałam Dracula (no ten był charakternik), mam Ignasia, charakternik to mało powiedziane. Ale żaden z nich nie miał w sobie tego agresywno brutalnego elementu. Nie wiem jak to ująć, ale charakter, konsekwencja w dążeniu do celu, wyrażały się zupełnie inaczej. Natomiast podobnie wyrażało się to właśnie u Tygrysa, który nie miał wpojonych przez matkę zachowań społecznych. Pewnie podobnie jest z Dżygitem bo przecież trafił do schronu jako kocię.
W każdym razie od dzisiaj kwazarek rządzi




