Jak ja nie cierpię tych kotów

I tych, i wszystkich....
Ciekawe, za jakie grzechy w tym i poprzednich wcieleniach los kazał nam uczulić się na koty

Gdyby nie te futrzaste gady, byłabym teraz pogodną, wyspaną i względnie zabezpieczoną staruszką
Moje potwory wpadają w znakomity humor o 5 rano. Luśka wygrzebuje z tajnych skrytek kuleczki (które oczywiście w ciągu dnia totalnie olewa) i rozpoczyna Wielką Pardubicką. Bunguś zaś nabiera ogromnej ochoty na poranne spotkanie z ptaszkami, więc grucha (bo on nie miauczy

), drapie w szybę i wiesza się na firance. Jeszcze parę takich poranków i mozna moim kotkom zapalać świeczkę
No i oczywiście są jeszcze koty niemoje. W sobotę wybrałam się z Cataliną do schronu - efekty wizyty w tym wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=79251
Do tego oczywiście moralniak jak stąd na Syberię, że nie mogę zabrać staruszka z połamaną szczęką, wyrudziałej czarnulki, która wlazła do transporterka i nie chciała wyjść, nieśmiałej, cudnej buraski ze słodkim pyszczkiem, krówkowatego, wychodzonego maleństwa i tylu innych

Że o psach z błagającymi oczyma nie wspomnę...
A poza tym pozdrawiam wszystkich, którzy tu zaglądają
