Dziękuję Jolu, bardzo ważne przed naszą wizytą w klinice, mam nadzieję, że już w przyszły wtorek.
Słuchajcie, co za dzień!
Przed południem przyszły glukometry od ewkkrem, w pudełeczku, zapakowane (wiem czym karmisz koty

), otwieram, oglądam, rozpinam, nic nie rozumiem co do czego, ale piękne są

I są też na zapas, gdyby którykolwiek zawiódł, Ewa, wielkie, wielkie dzięki
A popołudniem odwiedził mnie osobiście Lifter, przynosząc całą furę dodatkowych cukrzycowych darów, które niestety zostały już niepotrzebne po odejściu ukochanego Mopika
Połączyliśmy je z przesyłką od mimbla64 i uznaliśmy, że przystępujemy do teorii a potem do praktyki
Teorię notowaną dokładnie rozwlekałam ile się dało, ale przyszedł niestety ten dramatyczny moment gdy miałam przynieść Pasia

. I zrobić to pierwsze ukłucie uszka. Paś za bardzo się nie denerwował przyniesieniem, ale troszkę zaczął stresować gdy coś koło uszka zaczęłam się przymierzać.
Jak się okazało był to strach przed wlewaniem jakichś zupełnie niepotrzebnych kropli całkiem niedawno, bo bardzo tego nie lubił.
Ukłułam, ale za lekko. Paś nic. No to drugi raz Lifter, bardzo skutecznie. Zbadaliśmy cukier Pasia, bez żadnej insuliny, godzinę po jedzeniu, wyszło 313. A Paś nic. Kompletnie nic

. Nie zauważył
Uciekał, ale nie w popłochu i niebawem wrócił.
To osobiście chciałam też i poszłam szukać ofiary, padło na Bratu, ale nawiał przed ukłuciem

.
Inne ofiary pouciekały do ogrodu też, ale była Bogu winna Czitusia śpiąca w koszyku na schodach.
Poszliśmy do Tutuni, ukłułam raz, ale za słabo, Cztusia nic

, to potem mocniej i udało się

, Zero reakcji Tuty, chciała być głaskana i podziwiana tylko

. I wynik 78 chyba.
To nie jest trudne!!!!! Dam radę!!!!!
A potem Bratu przyszedł i uwalił się na kanapie koło Liftera, a potem na stole.

Cudowna jest Wasza pomoc, bardzo, bardzo, bardzo dziękuję!
Lifter, słów mi brakuje

.
I widziałam jak patrzysz na koty. Z taką ogromną, ciepłą miłością. Niesamowite...
Miło było Cię poznać, dziękuję raz jeszcze za wizytę.
