Miałam pokazać jak 'zarosłam' drzewami od północy i zachodu, i że prawie już nic nie widać - mnie też z zewnątrz - a będzie jeszcze bardziej 'niewidać' jak liście urosną.
Nie pokażę, bo jest tak paskudnie , że nie da się zrobić zdjęć.
Opowiem krótka historię 15cm kwiatka .
Kwiatek znalazłam na naszej ulicy, na chodniku. Jak znajduję taki kwiatek samotny co to jeszcze dyszy, to podnoszę, bo po co ma się marnować. Okazał się być kawałkiem surfinii. Szłam OD domu , więc włożyłam do torebki - jak ma przeżyć to przeżyje. Potem przełożyłam do torby z zakupami, żeby miał trochę powietrza

. Źle wyglądał jak wróciłam, ale wsadziłam biedactwo do wazonika i od razu stanął na nogi. I codziennie ma nowy kwiatek.
Jak puści korzonki - nie wiem czy puści - to posadzę, choć surfinie , w dodatku w tym kolorze [w rzeczywistości ładniejszym i ciemniejszym] nie są moimi ulubionymi. Ale przecież nie po to ratowałam, żeby dobić.
