Nowa seteczka, stara bajeczka - Kroniki skrzata Kleofasa

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lip 28, 2008 7:48

:lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lip 28, 2008 7:54

caty pisze:Inka =wnerwinka !!!

ale skuteczna :wink: :lol: w końcu wyprosiła bajusię :lol: :lol: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pon lip 28, 2008 14:03

caty pisze:Inka =wnerwinka !!!

Cioćku, Inki tak majom :(

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lip 28, 2008 18:43

Wieczór był ciepły, bezwietrzny a płytki chodnika wygrzane słońcem. Przez jedną małą chwilę miałem ochotę zdjąć buty i pójść przed siebie boso, tak jak to czyniłem, kiedy jeszcze byłem skrzatem.
Zatrzymałem się przed cukiernia i sprawdziłem zawartość koperty.
- Witam serdecznie – promiennie uśmiechnięta kobieta wyszła zza lady. – My już wszystko wiemy – dodała. – Bardzo nam miło, że zdecydował się pan pomóc…dwór ma dla Złociejowa szczególne znaczenie…
Wskazała mi miejsce przy okrągłym stoliku nakrytym koronkowa serwetą spływającą az do samej ziemi i zapaliła maleńką świeczkę.
Zapachniało woskiem.
- Niech zgadnę – tuż za moimi plecami zadzwoniło coś na kształt małych dzwoneczków. – Ma pan ochotę na kremówkę i filiżankę czekolady, prawda?
Odwróciłem się i spojrzałem prosto w szaro-zielone oczy, na które opadała kilkukolorowa, długa grzywka.
- W rzeczy samej – odparłem wsłuchując się w ciche dzwonienie, które było niby balsam dla mojego serca.
- Piękne kolczyki – uśmiechnąłem się, a ich właścicielka potrząsnęła głową.
- Piękne, i mają szczególną historię – odparła.
Maleńka porcelanowa filiżanka i filigranowy spodeczek i ogromna kremówka niepostrzeżenie pojawiły się przede mną.
Sięgnąłem do kieszeni, ale właścicielka cukierni powstrzymała mnie.
- Może płacić pan pod koniec tygodnia jak…- rozejrzała się dokoła i dodała tajemniczym szeptem – jak niektórzy.
- Niektórzy, czyli burmistrz – powiedziała szara kotka, która pojawiła się niewiadomo skąd.
- Miaulino – siedząca przy sąsiednim stoliku starsza pani z siwym warkoczem upiętym dookoła głowy pogroziła kotce palcem.
- No właśnie – prychnęła kotka. – Ciągle tylko „ Miaulino ” i „ Miaulino ”. Nawet wróble na dachu ćwierkają, że bur…
Starsza pani uniosła się na krześle, a urażona kotka znikła w drzwiach.
- Nasze miasto jest szczególnym miejscem – rzekła właścicielka kolczyków sadowiąc się naprzeciwko mnie.
- Jestem przyzwyczajony do szczególnych miejsc – oświadczyłem dopijając ostatnie krople czekolady.
- Nawet do mówiących kotów? – Starsza pani spojrzała na mnie zsunąwszy okulary na czubek nosa.
- Nawet – powiedziałem. – Koty to stworzenia magiczne i sami nie wiemy, co jeszcze potrafią.
Zwinięty na wiklinowym fotelu duży, gruby, czarny kot poruszył wąsami i zamruczał z aprobatą.
- Zapisuje pana na listę – powiedziała właścicielka cukierni, która wszyscy nazywali panna Madzią.
- Wyśmienicie –powiedziałem kierując się ku wyjściu.
Uliczki powoli wyludniały się. Wszedłem do parku. Pomarańczowe kule latarni wyglądały jak miniaturowe księżyce, a pomiędzy pniami drzew połyskiwało światło.
Nie wierząc własnym oczom przyspieszyłem kroku.
- Cicho – szepnął ktoś, kiedy zbliżyłem się do furtki.
Pochyliłem się i dojrzałem w trawie spiczasty kapelusz mojego ojca.
- Kleofasie – powiedział ojciec – dom powraca do życia…
Wspiął się zwinnie po rękawie marynarki i przysiadł na moim ramieniu niby wróbel.
Wycofałem się w mrok.
Mała, na poły zarośnięta ścieżka zaprowadziła nas na cmentarz, miejsce, o którym wiedziałem, że ludzie odchodząc do nieba pozostawiają tam swoje ciała, niby niepotrzebne ubrania…
Nieduży, szary cień prysnął spod moich nóg jak kamyk.
- Dobry wieczór, Miaulino – zawołałem, a kotka najeżyła się, zadarła ogon i w paru susach znikła w mroku.
W miejscu, gdzie Jan pozostawił swoje ciało paliło się kilka świeczek oświetlając drżącymi płomykami bukiet polnych kwiatów.
Przysiadłem na małej drewnianej ławeczce. Ojciec usiadł obok, zapalił fajkę i chwilę siedzieliśmy w milczeniu słuchając ukrytych w trawie świerszczy.
- Niedługo letnie zgromadzenie – powiedział.
Powiew wiatru przyniósł zapach ziół i żywicy. Poczułem bolesny skurcz serca, bowiem w mej pamięci odżyły wszystkie ogniska, wszystkie znajome twarze, a wśród nich te, które należały już tylko do wspomnień…
Jedna ze świeczek pochyliła się i utonęła w kałuży stopionego wosku. Biała ćmą musnęła skrzydłami moje włosy.
- Za nami tyle dobrego czasu, synu – powiedział ojciec, a ja delikatnie pogładziłem jego ramię. Wydało mi się, że jest drobny i kruchy jak jesienny liść…
- Pora na mnie – rzekł uścisnąwszy mój serdeczny palec i poszliśmy w kierunku domu, gdzie światła zdążyły już wygasnąć.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto lip 29, 2008 6:16

ja chcę do Złociejowa, na kremówki chociaż 8) :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto lip 29, 2008 13:41

mar9 pisze:ja chcę do Złociejowa, na kremówki chociaż 8) :lol:


bez takich prowokacji, prosze 8)
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 29, 2008 13:51

madziaki pisze:
mar9 pisze:ja chcę do Złociejowa, na kremówki chociaż 8) :lol:


bez takich prowokacji, prosze 8)

ale ja luuubie kremówki, pliiiissss :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto lip 29, 2008 13:57

mar9 pisze:
madziaki pisze:
mar9 pisze:ja chcę do Złociejowa, na kremówki chociaż 8) :lol:


bez takich prowokacji, prosze 8)

ale ja luuubie kremówki, pliiiissss :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Kremówki przy takich upałach są niezdrowe :!: Już lepiej zjedz loda :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lip 29, 2008 16:53

MaryLux pisze:
mar9 pisze:
madziaki pisze:
mar9 pisze:ja chcę do Złociejowa, na kremówki chociaż 8) :lol:


bez takich prowokacji, prosze 8)

ale ja luuubie kremówki, pliiiissss :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Kremówki przy takich upałach są niezdrowe :!: Już lepiej zjedz loda :)

ok, lody też lubię, a kremówki zostawię sobie na chłodniejsze dni :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto lip 29, 2008 18:58

Na palcach wszedłem do swojego pokoju i otworzyłem drzwi szafy.
Pościel była miękka i pachniała jakimiś ziołami. Złożyłem ubranie na krześle, a buty postawiłem tuż obok drzwi.
Z otwartego okna sąsiedniej kamienicy dobiegały stłumione głosy ludzi. Sam nie pamiętam, kiedy zasnąłem, ale sny, które śniłem pełne były dobrych wspomnień…
Samochód burmistrza zajechał przed hotel z piskiem opon , a klapy marynarki burmistrza zdradzały, że wcześniej zdążył już odwiedzić cukiernię. Idąc za moim spojrzeniem strząsnął drobiny cukru pudru i zaprosił mnie do auta.
- Pokażę panu dwór – powiedział. Kiedy opuszczaliśmy rynek, zauważyłem elegancki, czarny samochód, który zatrzymał się przed ratuszem.
Jednak burmistrz był tak zaaferowany tym, co zamierzał mi pokazać, że nie zwrócił najmniejszej uwagi na porannego gościa.
Droga zaprowadziła nas na skraj miasta, przeszła w polny trakt i w mgnieniu oka znaleźliśmy się przed bramą dworu.
- Witaj – zaszumiał trawy.
- Witaj – powtórzyły korony drzew, a w szybach zabłysły promienie słońca.
Położyłem dłoń na klamce, a drzwi zapraszająco ustąpiły.
- Pamiętaj – zaskrzypiały zawiasy.
- To będzie piękny dom – powiedziałem głośno, aby usłyszały mnie wszystkie ściany.
Burmistrz wszedł za mną stukając w ściany, przecierając rękawem marynarki mosiężne klamki i biorąc do rąk wszystko, co popadło.
- Dwór ma bardzo długą i starą historię – powiedział, kiedy na powrót wyszliśmy do ogrodu. – Powiadają, że w naszym lesie mieszka baśniowy lud, który od zarania dziejów opiekuje się naszym miasteczkiem…Lud ów ponoć pomógł wznieść dwór wiążąc stropy zaklęciami i spajając ściany w tajemniczy sposób…sam nie wiem, ile w tym prawdy, jednak…niech pan spojrzy…
Spojrzałem w górę, gdzie krzyżowały się belki podtrzymujące dach.
- Nikt nie buduje w ten sposób – wyjaśnił burmistrz.
Uśmiechnąłem się pod nosem i postukałem w ścianę.
- Nikt – powiedziałem i poczułem, jak tynk rozgrzewa się pod dotykiem mojej dłoni.
Burmistrz poklepał kamienną balustradę.
- Kiedy zaczynamy?
- Zaraz – odparłem.
Z mroków pamięci przywołałem obraz kuchni, pieca o kaflach ciemnozielonych niby igły sosen.
- Postaram się sporządzić listę tego, co najpotrzebniejsze – powiedziałem. – Zaczniemy od kuchni. A raczej od pieca.
- Od pieca – burmistrz uśmiechnął się i pokiwał głową. – Kiedy byłem mały wierzyłem, że za piecem mieszkają skrzaty…
- I mieszkały? - zapytałem.
- Z pewnością, ale nigdy nie udało mi się żadnego z nich napotkać…
Odruchowo naciągnąłem czapkę na uszy.
- Trzeba było postawić przy piecu talerzyk mleka i położyć obok owsiane ciastko…
- Pan zna te opowieści? – Burmistrz rozpromienił się niby mały chłopiec.
- Każdy je zna – odparłem.
- Pokażę panu okolicę– rzekł burmistrz otwierając drzwiczki samochodu.
Znajome krajobrazy, widziane z okien auta wyglądały zupełnie inaczej. Samochód powoli jechał polną drogą prowadzącą aż pod las.
- To baaardzo stary las – rzekł burmistrz. – Mówi się, że zanim wybudowano nasze miasteczko wszędzie była puszcza…a tam – wskazał ręką na rząd chat skulonych pod zwałem ciężkich, szarych chmur – tam leży Zawieś. Nie wiadomo, kto i kiedy nadał jej takie miano, ale jeszcze przekona się pan, że kimkolwiek był ten ktoś to miał rację. Tak czy siak jej mieszkańcy rzadko pojawiają się w mieście, a i my unikamy tego miejsca.
- Każde miejsce ma swoje tajemnice – powiedziałem, a burmistrz pokiwał głową.
- Nie wiem skąd pan pochodzi panie Kleofasie – powiedział, – ale myśli pan zupełnie jak jeden z nas…
- Wychowałem się w podobnym miejscu – odparłem.
- Ale chyba nie tak pięknym jak Złociejowo – zaperzył się burmistrz.
- Nie tak – zgodziłem się i zawróciliśmy w stronę miasta.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro lip 30, 2008 6:07

po prostu...dziękuję caty :lol: :lol: :1luvu:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Śro lip 30, 2008 9:34

Śliczne....
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lip 30, 2008 12:00

Doczytałam, nareszcie doczytałam!!!
Przed urlopem podrukowałam sobie calutką opowieść skrzata Kleofasa, od pierwszego odcinka, bo aż takie zaległości miałam. Przeczytałam jednym tchem. Potem przeczytałam po raz drugi, bo tego nie da się czytać na szybko... i pewnie jeszcze po raz trzeci bym zaczęła czytać, ale zdecydowałam się najpierw doczytałać resztę.
Cudowne... magiczne... niesamowite...
I fajnie jest dokładać brakujące puzzle do historii Złociejowa, widzianej kolejnymi oczami.
Caty, jesteś po prostu niesamowita!
Tylko nie mów, że w jeszcze poprzednim wcieleniu byłaś skrzatem! :lol:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro lip 30, 2008 14:00

Ania z Poznania pisze:Doczytałam, nareszcie doczytałam!!!
Przed urlopem podrukowałam sobie calutką opowieść skrzata Kleofasa, od pierwszego odcinka, bo aż takie zaległości miałam. Przeczytałam jednym tchem. Potem przeczytałam po raz drugi, bo tego nie da się czytać na szybko... i pewnie jeszcze po raz trzeci bym zaczęła czytać, ale zdecydowałam się najpierw doczytałać resztę.
Cudowne... magiczne... niesamowite...
I fajnie jest dokładać brakujące puzzle do historii Złociejowa, widzianej kolejnymi oczami.
Caty, jesteś po prostu niesamowita!
Tylko nie mów, że w jeszcze poprzednim wcieleniu byłaś skrzatem! :lol:

Ależ caty nie BYŁA, tylko JEST skrzatem, a właśnie teraz trwa JEJ baśniowy rok...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lip 30, 2008 19:10

Przed bramą ratusza kręciło się dwu znanych mi już staruszków w czapeczkach z napisem brygada Specjalna Straży Miejskiej w Złociejowie.
Zaś mój samochód stał na chodniku, a jego drzwiczki zaklejone były szeroką, papierową taśmą.
- Samochód zostaje zatrzymany do chwili wyjaśnienia – powiedział jeden ze staruszków, staruszków jego niebieskich oczach dostrzegłem znajomy błysk.
- Baltazar – powiedział wyciągając do mnie rękę – ostatni Król.
Poczułem nagły skurcz serca. Melchior, Kacper i Baltazar, zadziorni, niepokorni bracia, których pełno było w każdym kącie miasta…
Staruszek przyjrzał mi się uważnie i nagle zachichotał.
- Bardzo pana przepraszam – powiedział po chwili ocierając oczy kraciasta chustką. – Naprawdę bardzo pana przepraszam, ale wygląda pan zupełnie…zupełnie jak skrzat z obrazów mojej świętej pamięci szwagierki…zresztą obraz wisi w ratuszu, mamy tam niedużą galerię, może go pan obejrzeć…naprawdę warto, podobieństwo jest…no wprost zaskakujące…
- Strzygoń – szepnęło coś za moimi plecami. – Babciu! Babciu …!
Nie musiałem odwracać się, aby sprawdzić, kto szepce. Zresztą po chwili mała, szara kotka przemknęła pod moimi nogami i znikła w zielonym cieniu parku.
Baltazar Król przepraszająco rozłożył ręce.
- To jest właśnie nasze miasteczko – powiedział, – ale wkrótce zajmiemy się i tym przypadkiem.
Jeżeli pan chce może pan już teraz złożyć pozew o zniesławienie. Oczywiście musi minąć trochę czasu, aby nabrało mocy prawnej…
- Gra pan w szachy? – Zagadnął towarzysz staruszka.
Skinąłem głową.
- W takim razie dzisiaj wieczorkiem w cukierni – powiedział.
- Mniemam, że już ma pan u panny Madzi otwarte konto – uśmiechnął się Baltazar Król i schował do kieszeni notatnik w czarnej, skórzanej oprawie.
Wieczór nadszedł szybciej niż się spodziewałem.
Na niebie pojawił się księżyc otoczony małymi, białymi chmurkami. Zjadłem kolację przyniesioną mi do pokoju przez panią Małgorzatę, właścicielkę hotelu, wyjąłem z szafy kupioną poprzedniego dnia kraciastą koszulę i udałem się do cukierni.
Dwu staruszków siedziało już przy stoliku ustawiając figury na szachownicy.
Panna Madzia postawiła przede mną filiżankę czekolady i talerzyk z kremówką. Gra pochłonęła mnie tak bardzo, że nawet nie spostrzegłem się, jak zegar na wieży ratusza wybił północ. Dwanaście uderzeń obiło się echem o ściany kamieniczek i niesione wiatrem pomknęło w stronę lasu.
- Bum- bum- bum – odpowiedział las. – Bumbara dum.
Baltazar Król uniósł głowę znad szachownicy.
Leśne bębny odezwały się ponownie.
- Powiadają – rzekł drugi ze staruszków, – że kiedy echo tak oddaje w środku lasu spotykają się wszyscy ci, których nie widać za dnia…
- Czas na mnie – powiedziałem wstając z miejsca.
- Jutro dokończymy partię - rzekł Baltazar, a jego towarzysz nieznacznym, ledwie dostrzegalnym ruchem przesunął królową na sąsiednie pole.
Starając się nie okazywać pośpiechu skręciłem w uliczkę, przy której stał hotel, wyminąłem go i pobiegłem zaułkami na obrzeża miasta.
Kiedy znalazłem się na skraju łąki coś prysnęło spod moich nóg i zaryłem nosem prosto w trawę..
- Oho ho, strzygoń jeden, nie patrzy pod nogi! – Pisnęła szara kotka i pognała w stronę niedużego domku, w którego oknie paliła się ciepłym pomarańczowym światłem lampa.
- Bum-bum-bum – warczały bębny.
Wstąpiłem w mrok lasu pachnący żywicą i butwiejącymi liśćmi. Szedłem w stronę ognia z bijącym sercem, półskrzat, a półczłowiek, wabiony przez odwieczny zew.
Małe, ledwie widoczne istoty ustępowały mi z drogi kłaniając się na poły z lękiem a na poły z szacunkiem, a drzewa szumiały basowo i poważnie.
- Witaj, panie – powiedziałem stając przed Leśnym.
- Witaj, Kleofasie – odpowiedział podając mi czarkę wina. Wypiłem ją do ostatniej kropli i usiadłem na zwalonym pniu.
Ogień strzelał snopami iskier, które połyskiwały w powietrzu niby gwiazdy, niebieskawy dym gryzł w oczy, a krąg tańczących przesuwał się przed moimi oczyma niby zjawy z dalekiej przeszłości.
- Jesteś szczęśliwy? – Zapytał Leśny.
- Tak, panie – odparłem. – Wreszcie jestem szczęśliwy.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, zuza i 49 gości