Moj szanowny rodzic meski stwierdzil, ze ja to chyba za duzo uwagi poswiecam mojemu kotu... stwierdzil to jakis czas temu jak przez kilka dni byl ze mna we Lwowie, bo wspomnialam kiedys, ze Qua to teraz chyba nie bedzie mogl sie ruszac jak wroce. Chcialabym powiedziec, ze teraz po redakcji, gdzie pracuja chodza plotki i wesole usmiechy sie pojawiaja na twarzach ludzi proszacych mnie o pokazanie zdjecia. Bo KTOS (tak mozna to rozszyfrowac jako kochany, troskliwy, opiekunczy starszy) opowiedzial, ze mam kota o imieniu Quazimodo

, nie bede tez mowic kto sie zastanawial jak Gruby da sobie rade beze mnie...
No i ja poswiecam mu za duzo uwagi ale no ja przepraszam to nie ja dzwoniac do mej rodzicielki zadaje pytanie jak Qua... opowiesci o tym co z Qua same do mnie naplywaja. Na przyklad dzisiaj, nie powiem stesknilam sie juz za cala moja troszke szalona rodzina, dzwoni mama. Odbieram telefon mowiac, ze strasznie chora jestem i wczoraj to nawet z domu nie wychodzilam.. w ramach odpowiedzi dostaje stwierdzenie, ze mama to bedzie musiala isc do sklepu i kupic Grubemu jakies dobre jedzenie bo on tak malo je. Moje serce bic niemal przestalo, pytam sie czy mama zapamietala moj wyklad przed wyjazdem. Dopytuje o oczy, nochal, o oddech, o siersc i skore... zadnych takich objawow nie ma. Gruby po prostu malo je i mama musi go obserwowac jak je zeby na pewno zjadl... wiecie mama to lubi dobrze nakarmic wszystko wokol. Boje sie pomyslec co zastane jak wroce do Warszawy. Mam nadzieje, ze Gruby bedzie mogl sie jeszcze poruszac, ale cos zaczynam podejrzewac ze moze miec z tym problemy.
A w ogole zostane tutaj bankrutem na jedzenie. W zasadzie bez miesa, parowek, kielbasek nie wychodze z domu. Najchetniej wywiozlabyl polowe zwierzakow stad. Cofam wszystkie dobre slowa tzn. tak mysle, ze ludzie maja tutaj duzo lepsze serca. Ale bieda niestety najbardziej odbija sie na zwierzetach, u nas sa duzo skrajniejsze przypadki, chociaz przyznam sie, ze tutaj staram sie na nie nie patrzec tzn. nie widzialam zadnego skrajnego. Widzialam za to psa, ktory przyprawil mnie o szok. Psiak przeszedl przez mega ruchliwa ulice, gdzie jezdzily tramwaje, marszrutki, samochody. Przechodzil jak czlowiek tzn. wszedl na jezdnie jak cos jechalo zatrzymywal sie, jak nie jechalo przechodzil, cofal ew. sie tez... poszedl na trawnik. Zadowolony z siebie zalatwil sie, po czym przeszedl znowu przez ta ruchliwa ulice i poszedl na dalszy spacer. Mialam wrazenie, ze na jego mordzie widac usmiech ;|