Kiedyś, na samym początku mojego wspólnego życia z Fioną, ktoś w wątku podsunął mi do przeczytania książkę Mój pies świadczy o mnie". Potem pojawiły się różne opinie na temat tej lektury, ktoś polecał, ktoś wypowiedział się sceptycznie.
Właśnie ją zmęczyłam. Dowiedziałam się wielu rzeczy takich bardzo praktycznych: jak modulować głos, że jeśli chcę psicę przyzwyczaić do jakichś określonych reakcji, muszę jej o tym mówić zawsze w ten sam sposób itd.
Natomiast nie podobało mi się coś innego i nie jest to zarzut do samej książki, ile w ogóle do hodowców, w sensie ludzi, którzy wychowują karnego psa. Otóż nie podoba mi się, że gdybym chciała stosować się do wszystkich rad i wskazówek, musiałabym ograniczyć swój bezpośredni kontakt z Fionką do ściśle kontrolowanych zachowań. Nie za dużo pieszczot, krótkie polecenie "leżeć", gdy psica wsadza mi nos do talerza itd.
A w dupie.
Fionka jest bardzo grzeczna, spokojna i zupełnie nienamolna. Nie będę się kontrolować, żeby nagrodzić pieszczotą tylko wtedy, gdy na to zasłużyła. Gdy ona sobie leży na swoim posłanku (na środku holu

), a ja przechodzę, bardzo często kompletnie spontanicznie pochylam się nad nią, albo wręcz kładę obok niej i głaszczę, szepczę do ucha pieszczoty, a ona wtedy chrząka, pochrapuje, mlaska i w ogóle wydaje masę śmiesznych dźwięków

I tak będzie. Nie grozi mi z jej strony nadpobudliwość, natręctwo czy takie tam. I niech sobie będzie najbardziej niewychowaną i rozpieszczoną psicą
Ona już do mnie przyszła tak karna, że aż smutno patrzeć. Reaguje na polecenia siad, leżeć itp. Książka nauczyła mnie, jak mówić te polecenia, ale wcale nie będę się ograniczać do nich. Będziemy się przede wszystkim przytulać.
W porównaniu z kotami, do których można płuca wypluć i efektu brak, to anioł nie zwierzątko.