Przecież ja w maju osiemnastkę miałam...
Pamiętam, pamiętam, nawet w październiku, np. 27. w 2012 i 21. w 2009. Pamiętam 29. listopada 2010, kiedy rano mój balkon wyglądał tak, podczas gdy wieczorem poprzedniego dnia nie było nawet plamki:

Pamiętam śnieżycę, która sparaliżowała miasto w połowie kwietnia 2000. Śniegu w maju jakoś nie pamiętam. (I wcześniej też nie, byłam szczęśliwym dzieckiem, a później młodzieżówką, choć tak, jak pisałam, NIGDY śniegu nie lubiłam, nawet jako 2-3 letnie dziecko, które lepi bałwana).
To były epizody, jakoś bardziej wryły mi się w pamięć te ciepłe i słoneczne październiki, listopady, a nawet grudnie. No i marce, kwietnie. Klimat się zmienia. Na szczęście, po co komu tak paraliżujące zimy, jak np. ta, którą znam z opowiadań - 1979? Nawet miłośnicy by przy takiej teraz skapitulowali, nie mów, że Ty byłabyś zadowolona, naprawdę nie uwierzę.
Nienawidzę i już. Żebym polubiła, musieliby wyprać mi mózg, no i musiałabym zmienić miejsce zamieszkania.
Teraz jest bardzo ciepło, w porównaniu z ostatnim tygodniem, +2, hurra

EDIT Żeby wrócić do tematów kocich, właśnie zerknęłam na kalendarz i ten przypomniał mi, trochę za późno (miałam ostatnio trochę na głowie, wyleciała mi ta data z głowy), że wczoraj obchodziliśmy Dzień Czarnego Kota. Z mojej strony to niewybaczalne niedopatrzenie, Chrapek i Zmorka w rodzinnym domu, poza tym i tutaj odwiedzają nas przecież Czarne Koty

Także - najlepszego wszystkim Czarnym
