Byliśmy w schronisku w Józefowie. Okazało się, że Guffi trzy dni temu poszedł do swojego domku. Bardzo się cieszę. Niech go w życiu spotka wszystko, co najlepsze...
Zabraliśmy więc na spacerek nieśmiałka Kajtka, który nie był do końca przekonany, że mamy dobre intencje. A kocie chrupki nie były przekonujące i nie dawały żadnej gwarancji bezpieczeństwa. Po nich pies nabrał jeszcze większego dystansu. Bał się głaskania. Bał się nawet spojrzenia, głośniej wypowiedzianego zdania, podanego do niesienia patyczka... Guffi lubił nosić patyczki w zębach. Kajtek od razu spodziewał się lania. Szedł grzecznie, kiedy miał luźną smycz i nikt na niego nie patrzył. Na próbę kontaktu reagował położeniem uszu, podwinięciem ogona pod brzuch i porażającym, krzyczącym strachem w oczach.
A potem zabraliśmy na spacer po lesie małego słodziaka Misia alias Dropsa. Las w Józefowie, to cud natury. Jest piękny. Rosną tam głównie sosny, dęby i brzozy. Wśród świecących fioletowymi jagodami jałowców, kwitną jeszcze wrzosy. Liście drzew mają wszystkie barwy ognia: od żółci, do czerwieni. Szczególnie pięknie wyglądają dęby kanadyjskie. Do tego sójki i sroki fruwające między drzewami, powietrze pachnące zielenią i wilgotną ściółką leśną...Czasem słychać odgłos stukającego w drzewo dzięcioła.

Miś to pieszczoch i co chwila zatrzymywał się na głaskanie i komplementy.

W jednej z takich właśnie chwil dzieci mówią do psa:
-Dobry, grzeczny pies. Szkoda, że nie możemy cię wziąć ze sobą do domu. Koty by ci sprawiły straszne lanie. I tata się nie zgadza, żebyśmy mieli psa.
W tym czasie Miś merdał ogonem w sposób sugerujący, że to ogon merda całą resztą Misia. I zaglądał dzieciom w oczy. I wtedy, nagle i niespodziewanie, dotarło do mojej świadomości okrucieństwo całej sytuacji i cały sens wypowiedzianych gładko słów. Osobie, która znalazła się w dramatycznym położeniu, bez domu i rodziny, bez ochrony i wsparcia, samotnej, wśród innych samotnych w swojej rozpaczy, powiedzieliśmy mniej więcej tak:
-Mimo, że jesteś dobry i grzeczny, nie pomożemy ci w twoim nieszczęściu, nie wyrwiemy cię z twojej samotności, bo najbardziej cenimy sobie własną wygodę. Mamy już wystarczająco dużo zwierząt do kochania i lista jest już zamknięta. A jedno z nas w ogóle nie chce widzieć w domu psa.
I gdy tak siedzieliśmy na mchu, nadeszły dwie kobiety: matka i córka, i zaczęły wypytywać o Misia. Miały na smyczy Kacperka, który raźno buszował sobie po krzakach. Okazało się, że one zastanawiają nad adopcją Misia. To piesek o cudnym charakterze. Bardzo proludzki. Przepięłam smycze. Wzięliśmy Kacperka, a one poszły dalej z Misiem. Mam nadzieję, że za tydzień nie zastanę go w schronisku.

Kacper, to dobrze ułożony pies w typie jamnika. Ładnie chodzi na smyczy. Widać, że spacerowanie sprawia mu przyjemność, ale od ludzi nie oczekuje głasków. Chce iść, albo nawet biegać. I jest silny. Czasem mocno ciągnie.
Byliśmy też nad Zalewem Zegrzyńskim. Karmiliśmy pierzaste głodomory. Zaczyna się robić zimno, powinny już odlecieć do ciepłych krajów.

Florcia na RC ma coraz większy woreczek tłuszczyku na brzuszku. Rośnie.