
Jakby były ferie, to może byłabym więcej w domu z kotami i byłoby o czym pisać.

Teraz mogę napisać, że właśnie oganiam się od Miodka.

Ciągle mnie molestuje, co wieczór co jest normą, ale od jakiegoś czasu również co rano.
Wybiera na te czułości zawsze najgorsze momenty. Wieczorem czeka aż nasmaruję pyszczydło kremem i wtedy mu się zbiera na okazywanie uczuć i koniecznie tym swoim wyciorem musi mi kilka razy przepędzlować twarz. Nie cierpię tego!
Jak skończy przypominam neandertalską damę rudej maści.


Rano natomiast przypomina mu się, że mnie kocha i jeszcze mi tego nie powiedział, gdy biorę się za makijaż.
Ha! Ostatnio mi koleżanka powiedziała, że mam rzęsy tak długie, jak doklejone.

Nie jest to sprawka dobrego tuszu, bo tego samego używam od lat, nie sądzę bym tego dnia bardzo się do malowania rzęs przyłożyła. Myślę, że nie wszystkie rzęsy były moje


Hm... efekt był zauważalny i chyba to był pierwszy raz, gdy usłyszałam komplement dotyczący mych rzęs.

Kaszmirkowi z badania nic nie wyszło.

Jak na złość nie chciał smarknąć i tylko grzebałam mu tym patyczkiem w nosie.
7 dych wyrzuconych w błoto, bo jak głupia byłam, tak jestem.

Gosiu, ja też wspominam małą Episię. Zdarza mi się czytać wątki Episi i Kaszmirka. Wzruszam się wtedy.

MiMisiowy wątek czytam bardzo rzadko, bo same zdjęcia doprowadzają mnie do łez. Jak mam doła i chcę się dobić, to mi się zdarza tam zaglądać. Czysty masochizm.

Ale jak już o powodzie mych łez wspomniałam, to przed świętami widziałam się z jej Pańcią i oglądałam zdjęcia koteczki.

Jaki kawał kocicy z tej MiMiśki wyrósł!!!

Zdrowa, zadbana, rządzi w domu.

