A nie pojechałam dzisiaj. Na nadzór pojechał Justyn.
Do Brwinowa jutro, jeśli będzie po co, koparka pracuje, w wykopach plaża
Autko nie padło, drugie mi padło. Muszę się zebrać i umówić w servisie.
Hańka, najprzyjemniej to by było mieć służbę. Jak ja o tym marzę

Kupowane gotowe nie jest pyszne, tzn ja nie lubię. Smak jest dla mnie w oczywisty sposób inny i nie taki jak być powinien. Potrawy z centralnej rozlewni jakoś mi nie smakują. Owszem, w Łodzi jest np firma garmażeryjne o nazwie "Wędlinka", niektóre wyroby mają naprawdę dobre i smaczne. Ale jednak nie równać się im z domowymi, no nie i juz.
Ja teraz myślę co jeszcze. Może faszerowana indyczka, albo polędwica en croute, najlepsza byłaby gęsia wątróbka (tak, tak, ta zbrodniczo stłuszczona), ale mama się na mnie obrazi

A może pasztet w cieście z dziczyzny? Pomyślę co zrobić. Jeszcze chaud - froid z kury albo tymbaliki z łososia mi chodza po głowie. No nie wiem. Ale jakoś tak mam, że przed różnymi imprezami dostaję amoku, może dlatego, że ja to lubię?
Avian, kocham osobistego Hołka gdy w tunelu mówi do mnie - jesli to możliwe, zawróć

I też mnie parę razy wyprowadził, nie powiem. O właśnie, czas na aktualizację
Anulka111, tak, to ja odważnie powiedziałam "pasztet". Na wystawę do Łodzi przyjeżdżasz?
