No i d......

Nie dojechałam, jestem taka zła, ze nawet nie chce mi sie pisać. Podróz zakonczyłam troche za Gliwicami.
Podróż z Bielska do Gliwic zajęła mi......ponad 4 godz
Najpierw nie mogłam wyjechac z Bielska, bo przy wyjeździe jest remont wiaduktu i przewężenie drogi, korek kilometrowy, potem całkiem nieźle sie jechało (nie licząc obgryzajacego kontenerek i wrzeszczącego Bodzia) aż do Katowic gdzie na A4 najpierw przewężenie ,bo oczywiście roboty drogowe

i na tym przewężeniu jeszcze wypadak
Masakra, jak utknełam tak na wieki, korek nie wiem ilu kilometrowy, w kazdym razie gdy GPS pokazał mi, ze najwczesniej dojade do Wrocławia pół godziny po zamknieciu gabinetu.....zrezygnowałam, choc próbowałam jeszcze dzwonić ale niestety nikt nie odbierał telefonu, mimo, ze dzwoniłam kilka razy.
Mogłam pojechać i przyjechac na miejsce ok 19:50 i miec nadzieje, ze jeszcze będzie lekarz i mnie przyjmie , tyle, ze zbadanie Bogdana to nie takie hop a co najmniej godzine, a sądze, ze znacznie dłużej .
Bałam sie, ze juz nikogo nie bedzie , bo gabinet jest otwarty do 19 a i tak zmarnowałam mase czasu, energii i nerwów

Tylko Bogus jak zasnął w koncu jeszcze przed Katowicami tak musiałam go obudzic jak wchodziłam do domu

Kochany kotek
Tak więc guzik załatwiłam, spaliłam w korkach mnóstwo benzyny a jechac musze jeszcze raz
