agacior_ek pisze:
Operacji wyszywania cewki moczowej jakoś nie umiem sobie wyobrazic..
tzn. jej rezultatów...
Zajrzyj Kresce pod ogon
Dziewczyny, wszystkim bardzo dziękuję za kciuki
Teraz jestem kilka dni w domu, to czasem po jedzeniu zostawiam Pędzelkowi na chwilę zdjęty kołnierz i kontroluję, gdzie się chłopak myje. W końcu łapki, boczki, ogonek i łebek musząbyć czyste, nie?
Ja się strasznie wzbraniałam przed tą operacją, ale może i dobrze że mnie to tak zaskoczyło. (dzieki Pipsi za uświadomienie tego!)
Ominął mnie stres zwiazany z długim czekaniem, przygotowywaniem, zastanawianiem... nie było wyjścia i tyle, nawet głodzenie kota mi się upiekło. Trzeba patrzeć na dobre strony....
Doktor po raz kolejny potrwierdził, że on też traktuje wyszycie jako ostateczność, i tu nie miał wątpliwości że nie ma innego wyjścia. A to dobry doktor. Ufam mu, naprawdę.
Nie mówiąc o tym, że miło jest wchodząc do gabinetu słyszeć "Mój ukochany, pieseczek mój malutki do mnie przyszedł, wałeczek mój" (wałeczek to doktorowskie zdrobnienie od Pędzelka
Franio i Tosia nie wykazują najmniejszej agresji w stosunku do Pędzelka. Cieszy mnie to niezmiernie. Nawet mam wrażenie że Franek zaczał nieco czuć respekt, może klosz daje Pędzlowi przewagę;)
Muszę tylko cierpliwie karmić Kaliszka mokrą karmą , w tym samym czasie podając pozostałej dwójce suche ( bo nie stać mnie na 3x mokre) , co nie jest takie proste. Ale jeszcze może tylko do końca miesiaca...
Safiori, nie masz co dziękować, to ja wam dziekuję że go wypatrzyłyście i tak ładnie opisałyście. To dla mnie czysta przyjemność mieszkać z Pędzelkiem. To jest bardzo wyjątkowy kot.
Ale to prawda, wolę nie wiedzieć, co by się z nim działo w schronisku...
Ale żeby nie było tylko o operacji, na deser kilka zaległych fotek z ubiegłego weekendu:
Tosia-rozkoszosia:
Tosia na ulubionym posłaniu, zbyt rzadko wg niej przynoszonym do domu:
Pędzel zażywający świeżego powietrza:
.. i jako słodka sierotka
Obiecałam Pipsi pokazać Franka jako dresiarza, oto on...
i udający słodkiego kotka







