Lunie się podoba na szczęście piłeczka, nawet czasem sama się nią bawi, kiedy jej nie rzucam

A teraz śpiocha słodko w legowisku, rozwalona w cztery strony świata.
A ja z kolei jestem dziś kompletnie zakręcona. Tak to jest, jak się poszło spać o 3:30... TŻ kupił wino, żeby opić nowy domek Mefisty... A ja mam bardzo słabą głowę...

W ogóle to zaczynam się powoli bardzo wkręcać w barfa. Kiedy Mefista była u Agi, dostawała właśnie mięsko z suplementami i nie mogłam wyjść z podziwu, że tak pięknie przybrała na wadze, futerko zrobiło jej się przecudne i tryska zdrowiem i energią. Żeby jeszcze Luna miała takie chęci jak ja...

tak sobie myślę, że jak znajdę w zamrażalce skrzydełko z kurczaka, to jej ugotuję na kolację, dodam tylko trochę skorupek jajka. Ciekawe, czy pannica raczy zjeść... Na wszelki wypadek pomieszam jej trochę z PONem, chociaż przez ostatnie 3 dni znowu przy nim wybrzydza, pełna miska, a ona stoi i miauczy, żeby jej dać jeść. No ludzie
