Stara Szafa i Mała Sowa - Loki i Caillou cz.III

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 19, 2011 13:38 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

BarbAnn pisze:
pozytywka pisze:nie zdążyłam, przez to, że ona się tak rozdrapuje
no i przez Lucjana, co tu kryć :evil:


jak widac jest co kryc a raczej kogo ;)

Tym samym torem podążyła moja myśl, alem jest zbyt nieśmiała, coby tak napisać :oops: :mrgreen:

Pasibrzucha

 
Posty: 4561
Od: Sob lis 06, 2010 10:32
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 19, 2011 16:20 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

straszne wydarzenia, ale CUDNIE opisane!!
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

Post » Wto lip 19, 2011 16:44 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

Ojj . pozytywko - wspaniałe były te nocne przeżycia ze str 76. Pozdrawiam serdeczne. :ryk: :ryk: :ryk: :roll: :roll: :roll:
Obrazek

jasia0245

 
Posty: 3524
Od: Czw mar 24, 2011 16:39
Lokalizacja: Stargard

Post » Wto lip 19, 2011 16:46 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

jest kogo kryć, ale już niedługo ;)
W sobotę strerylka, jak nie wyskoczy nic nieprzewidzianego :roll: (przy moim ostatnim szczęściu ...)

Zdzisia jechała dziś tramwajką :piwa:
Wprawdzie trzeba być mułem, żeby mieć weta na drugim końcu Krakowa, no ale jak mus, to mus.
Zastrzyk był niezbędny - bo buzię rozszarpała do mięsa :(
Jeden głupi steryd - a takie cuda czyni - przestała się drapać

Upał nas tak wykończył w tej podróży, że odeszły nam całkowicie myśli o małych kotkach. Zdzisia ze zmęczenia skłania się ku mojemu podejściu - nie warto :mrgreen:
Może zgubiłyśmy rujkę w tramwajce? Ciekawe kto jej teraz dostanie?
Najbliżej stał taki pan z parasolem ... 8)

znowu zapomniałam, jak się nazywa ten zastrzyk, który ona dostaje - mogłabym go pewnie zamówić u weta na osiedlu - 30 min w obie strony, a nie 2,5 godz. :|

Parkingowy wskoczył na półkę pod sufitem i się myje, może myśli, że jak będzie czyściejszy, to chętniej skłonię ucho ku jego MEOOOOW! MEOOOOW!


dzięki, jasia ;)
Ostatnio edytowano Czw sie 11, 2011 17:14 przez pozytywka, łącznie edytowano 1 raz

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 19, 2011 16:53 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

pozytywka pisze:Może zgubiłyśmy rujkę w tramwajce? Ciekawe kto jej teraz dostanie?
Najbliżej stał taki pan z parasolem ... 8)

:ryk:

Trzymam kciuki za ciach :ok:
[

kasumi

 
Posty: 2562
Od: Pt sty 15, 2010 23:19
Lokalizacja: Kraków Bieżanów

Post » Wto lip 19, 2011 17:02 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

współczuje ci tych wrażen. naprawdę..
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

Post » Wto lip 19, 2011 17:26 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

Sterylka paskudna sprawa, ale niezbędna. Pocieszę Cię, że mnie też czeka jeszcze jedna ;)

Pasibrzucha

 
Posty: 4561
Od: Sob lis 06, 2010 10:32
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 19, 2011 17:47 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

ale ja jestem do tyłu z tymi postami......to w końcu Lucjan jest u Ciebie???? 8O 8O 8O 8O
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 19, 2011 17:52 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - coming out

pozytywka pisze:wczoraj chciałam strzelać sobie w łeb? 8O
To ciekawe, co bym musiała zrobić dziś :roll:

23-cia z kawałkiem, gaszę światło, łapię rujkującą Zdzichę i ształuję się w łóżku.
Po chwili słyszę wysokie, piskliwe nawoływanie Lokiego.
Za chwilę AYO! AYO - on tak woła Caillou (no chyba, że przywołuje koleżankę z Gdańska ;))
Włazi do pokoju szuka, śpiewa a na końcu udaje rujkującą Zdzisławę, na to z drugiego końca korytarza włącza się MEOW, MEOW! miiiiiiiaaaaaaauuuuuuuu, mioooooooou, miau, miau, miau
Zdziska się podrywa i zaczyna kręcić tyłkiem.
Loki, uspokojony, że już wie, gdzie ona jest, wychodzi.
Waldemar zawodzi - przyyyyyjdź, pomiiiiiziaj, meow, meow!
W końcu zasypiam z jednym okiem nerwowo wlepionym w budzik nastawiony na 5.00
Budzi mnie energiczne stukanie do drzwi. Patrzę na zegar 00.32
Stwierdzam, że to pomyłka i łapię Zdzisławę, która już się zrywa, bo a nuż to ktoś, kto jej zrobi małe kotki. Stukanie nasila się.
Biorę Zdzisławę na ramię żeby mi nie wyprysnęła i otwieram drzwi roztrzęsionej sąsiadce.
Włamanie do wózkowni/rowerowni.
Zawiadomiła policję, ale pozwolili uciec sprawcom.
Jak zwykle - przyjechało dwóch takich przecinków po szkole podstawowej i nawet nie wysiedli z auta.
Sąsiadka krzyknęła przez okno, "łapcie ich, bo to oni" – dwóch zbójów prysnęło, a trzeci, trzymany grzecznie za rączkę przez policjanta, który w końcu postanowił wysiąść i delikatnie zapytać złodziei: "co tu robicie?" - wyrwał mu się i też dał nogę.
Sąsiadka załamana, że teraz z zemsty wybiją jej okna.
Szczypiorki biegają w ciemnościach po osiedlu, potykają się o własne sznurówki i udają, że usiłują złapać włamywaczy. Na szczęście wezwali posiłki.
Cofam się do mieszkania po klucze, odkładam Zdziskę, która jest przekonana, że jacyś mili panowie policjanci zaraz zrobią jej małe kotki, szybko wychodzę i jeszcze szybciej zamykam drzwi, żeby odciąć Zdzisławę. Niestety odcinam, ale sobie duży palec u nogi (nieomal).
Rozorywuję palec u nasady paznokcia. Bryzga posoka, czego w ciemnościach i zaaferowaniu nie spostrzegam początkowo.
Schodzimy z sąsiadką do wózkowni sprawdzić czy coś zostało skradzione. Rąbkiem koszulek nocnych, żeby nie zostawiać własnych odcisków, uchylamy drzwi - pierwsze, drewniane, z zamkiem otwieranym spinką do włosów. Za nimi zamontowane są porządne stalowe drzwi z kraty - skórkojady zniszczyli zamek, pogięli część zamknięcia, ale nie zdążyli nic wynieść.
W tym momencie wypada do nas w radosnych podskokach 80kilowy amstaff sąsiadki, który uważa, że to świetna okazja do skoczenia mi łapą na zmasakrowany palec. Świeczki stają mi przed oczami, dzięki czemu spostrzegam, że broczę krwią serdeczną.
W tym momencie do klatki wbiegają wezwane posiłki mundurowych – amstaff radośnie rzuca się w ich kierunku.
Sąsiadka w ostrych słowach wyrzuca Szczypiorom, że zawalili; oni w pierwszej chwili biją się w młode piersi, potem zaczynają się awanturować. Amstaff szczeka radośnie i wybiega w noc lipcową, palec broczy, wezwane posiłki niemal aresztują sąsiadkę.
Schodzę dyskretnie ze sceny, nie chcąc rozpryskiwać mojego DNA na właściwych śladach, bo słyszę, że policyjne psy są już w drodze (to nie wyzwisko, to fakt – jedzie pies tropiący).

W domu Zdzisława płoży się przy podłodze, wydając lubieżne kocie okrzyki, Lucjan – MEOW! MEOW!; Loki nerwowo biega po domu i wskakuje na meble i melduje się przy miskach.
Idę do łazienki, wylać litr krwi z kapcia i mętnie zastanawiając się, kiedy moje szczepienie przeciwtężcowe traci ważność; Dezynfekując ranę cięto-szarpaną rozważam ile i jakich bakterii może mieć na łapach piesek sąsiadki i poszukuję jakiegokolwiek plastra. Oczywiście wszystkie środki opatrunkowe zapakowałam rodzinie na łódkę. Rezygnuję z zalepienia rany scotchem i ruszam na obchód mieszkania, zamykając szczelnie wszystkie okna.
Towarzyszy mi MEOW! MEOW! Lucjana, nawoływanie Zdziski oraz łomot
łap Lokiego o meble.
Wychodzę na balkon sprawdzić okna, za mna wymyka się Loki. Łapię Lokiego i zanosze do pokoju, na balkon wpada Zdziska i zaczyna wycie przywołujące, bo przecież chce mieć małe kotki.
Łapię Zdzisię, wynoszę, a Loki jest już na balkonie.
Zaczynam płakać, palec mnie boli, czuję że zakażenie już wędruje w górę, cieszę się, że to prawa noga, zakażenie będzie musiało nadłożyc drogi, żeby dojść do serca.
Łapię wszystkie koty przy akompaniamencie wrzasków Lucjana. Gaszę światła i ształuję się ze Zdzichą w łóżku.
Słyszę przez okno, że policja odjeżdża. Słyszę również wszystkie rozmowy, które wywrzaskują krótkofalówki, czy inne radia – złoczyńcy też je słyszą jak mniemam.
Zasypiam z mruczącą Zdzisławą pod pachą - 1.30 nowego dnia.

2.10 budzi mnie szczęk kraty w wózkowni. Zrywam się na równe nogi (jedna jest trochę mniej równa), zrywa się Zdziska – może to stuka ktoś, kto zrobi jej małe kotki? Przybiega Loki; za chwilę słychać MEOOOOW! MEOOOOW!
Kuśtykam do drzwi – wyraźnie ktoś, coś robi z kratą wózkowni. Na bosaka, z chusteczką higieniczną fantazyjnie zamotaną na palcu skradam się na dół.
Słyszę: „o już tu idą”. Krew mi zamiera w żyłach ale zaczyna pulsować w palcu.
Dwie osoby odskakują od kraty wózkowni i przesuwają się za róg. Facet odwraca się do mnie tyłem, ma dziwny pas z narzędziami na biodrach, obok leży neseserek wypełniony jakimiś przyrządami – nie widzę dokładnie, bo bez okularów w ogóle nie widzę, a zaspana i przerażona nie widzę w dwójnasób. Kobieta stoi i patrzy na mnie. Czas staje w miejscu, w głowie kołacze mi się pytanie: „co państwo tutaj robią?”. Wydaje mi się tak idiotyczne i nie na miejscu, że milczę, stoję nadal i tępym wzrokiem usiłuję patrzeć równocześnie na faceta, nadal ostentacyjnie tyłem, kobitkę w kurtce czerwonej (zapamiętać rysopis, zapamiętać rysopis) z jakimiś papierami w ręce, neseserek z oprzyrządowaniem, kratę i rowery w pełnym oświetleniu.
Po chwili słyszę od pleców faceta: „jesteśmy z policji”.
Krzepiące zdanie. Wyduszam z siebie skrzekliwe „uff, myślałam, że oni wrócili” i w odpowiedzi słyszę: „wie pani coś na ten temat? To pani ujawniła?” Wycofuję się nerwowo, nagle pełna wątpliwości – bo jeśli to nie policja i uznają, że to ja ujawniłam, to co teraz? Wp….ol?
Kuśtykam z powrotem. W drzwiach – MEOOOOW, MEOOOOW!. Zdzisława leży z nastawionym tyłkiem przy drzwiach, Loki waruje przy miskach – po tylu atrakcjach, trzeba się wzmocnić.
Siadam i nasłuchuję – co oni tam robią, czy ekipa od odcisków palców mogła przyjechać tak późno? A jeśli to złoczyńcy? Pięć minut później trzaskają drzwi – ekipa taka, czy inna opuściła miejsce zdarzenia. Stukam do sąsiadki, amstaff radośnie zaczyna szczekać oraz skakać za drzwiami. Na szczęście sąsiadka nie otwiera. Wracam – Loki przy miskach, Lucjan – MEOW!, Zdzicha pręży zadek.
Padam w wyrko.
4.00 podrywam się, bo ktoś trzasnął klapą od bagażnika.
Loki – miski, Zdzicha – zadek, Lucjan – MEOW!
Do piątej drzemię z jednym okiem na budziku, jednym uchem przy drzwiach od wózkowni.

Rano się zdziwiłam, co to za ślady po całym przedpokoju rozsiane, co te koty znowu rozniosły?
Po zbadaniu odkryłam, że to ja, miotając się jak ranny łoś, naznaczyłam dom :?

Co przyniesie nowy dzień? :mrgreen:

Dorota, uwielbiam Twoje teksty :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Pycha kroczy przed upadkiem. A za upadkiem kroczy śmieszność... :mrgreen:

WarKotka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19066
Od: Pt lip 31, 2009 20:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 19, 2011 18:09 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

magdaradek pisze:ale ja jestem do tyłu z tymi postami......to w końcu Lucjan jest u Ciebie???? 8O 8O 8O 8O

jest od poniedziałku
miał być przez tydzień, ale okazał się mega-miziakiem i nie można go wypuścić
na razie tkwi
żeby go umieścić w pewnym mijscu, musi miec zrobione testy
czekałam na cud - że się znajdzie stary domek, ale nic
ma być ogłaszany, ale życie mnie zagarnia szeroką falą i pisze co innego :roll:
plus rujka Zdzisi, sterylka i ogólny rozgardiasz zyciowy
Tak więc Lucjan zajmuje mój pokój, nabiera ciała, czyści się z brudu i złych przygód i nadużywa mojej cierpliwości jojcząc wciąz o głaskanie :twisted:


Marta, to życie pisze takie scenariusze, nie ja :mrgreen:
nie umiałabym takich wymyślić :D
Ostatnio edytowano Czw sie 11, 2011 17:15 przez pozytywka, łącznie edytowano 1 raz

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 19, 2011 19:16 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

Nie znajdę dobrego komentarza do tej całej relacji 8) wymiękam :ryk:
Obrazek

Obrazek

shalom

 
Posty: 6820
Od: Pon wrz 06, 2010 22:14
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 19, 2011 19:26 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

shalom pisze:Nie znajdę dobrego komentarza do tej całej relacji 8) wymiękam :ryk:

Ja mam na to takie swoje ulubione powiedzenie, tylko początek bardzo niecenzuralny jest :oops:

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33218
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Wto lip 19, 2011 19:27 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

Joo zawsze moze wyjsc kurka wodna przeciez, no nie ?)
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

Post » Wto lip 19, 2011 19:29 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

sliver_87 pisze:Joo zawsze moze wyjsc kurka wodna przeciez, no nie ?)

Nie, z tego nie wyjdzie :lol:

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33218
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Wto lip 19, 2011 19:29 Re: Stara Szafa i Mała Sowa cz.III - upojna noc - str 76

jozefina1970 pisze:
sliver_87 pisze:Joo zawsze moze wyjsc kurka wodna przeciez, no nie ?)

Nie, z tego nie wyjdzie :lol:

Rozbudziłaś mą ciekawośc aż nazbyt tym teraz..
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 194 gości