Podobne widoki to ja mam w kwietniu

Bardzo lubię żółty, niekoniecznie muszą to być spadające na mokrą zgniłą kupę liście:

Lubię też biały, niekoniecznie musi to być brudny, miejscami zasikany śnieg w mieście:

Lubię nawet różowy (magnolia niestety w moim parku nie rośnie):

Fiolety też są niezłe:
Nie przekonacie mnie, zresztą w moim przypadku to rodzinne. Oboje rodzice oraz siostra mają podobny pogląd na ten temat. U mnie dochodzą dziczki. To, co się działo wczoraj i przedwczoraj...

Zresztą mój tato też kilka lat temu przez kilka lat chodził codziennie do bezdomnej kalekiej Partyzantki, godził to jakoś z pracą na zmiany i nastrojami depresyjnymi, które nasilały się w ostatnim i pierwszym kwartale roku:
Miejsce całkowicie niesprzyjające, może nawet bardziej, niż ten śmietnik, gdzie ja jestem co dzień - ludzie są przez cały rok, u mnie jest (a raczej - bywa) spokojniej w lipcu, sierpniu, wrześniu. Krzysiek, mąż rodzony, ma łagodniejszy stosunek do aktualnej sytuacji pogodowej, choć to akurat dziwne, pracuje bowiem na drogach, deszcz, wiatr czy śnieg. Przydałoby mi się trochę jego optymizmu.