Wywieźli. Wczoraj wywieźli śmieci. Nie wiem czy się śmiać czy płakac bo zabrali general, plastik i karton, a szkło, metal i papier zostały. Wrrr... Dobrze że choć tyle - plastik był kopiaty a obok kosza w kuchni piętrzył się bogaty stos butelek z mleka.
Byliśmy dziś w Donna Nook. Spodziewałam się resztek, podrostków już tylko, a tu choć faktycznie przerzedzone liczebnie stado to jednak były jeszcze kompletne noworodki. W szczytowym okresie, w ostatniej dekadzie listopada było ponad 1700 małych fok, teraz ledwie coś ponad 400. Ale bielutkie maluszki jeszcze ze świeżą pępowiną też były. I niestety martwe sztuki - naliczyliśmy kilka przysypanych śniegiem. Smutne.
Shadow nadal jest. I zaczyna mnie martwić bo mieli go zabrać ostatecznie w ub. piątek (poprzednio dwa tyg. temu w środę

) i oczywiście lipa, a on zaczął kichać. Wcześniej kichał Kłak, ale kilka dni na betaglukanie i przeszło. Ciągle mnie gnębi że on nieszczepiony...