Trochę dla zmiany klimatu.
Pojechałyśmy we 3 (Kicorek, smil i ja) do Łodzi na wystawę kotów. Ja za kierownicą i dwóch pilotów.
Jak się kończy posiadanie więcej niż jednego pilota?
Zażartą dyskusją tych ostatnich nad moim prostym pytaniem przed skrzyżowaniem: "mam jechać w lewo czy prawo?".
Co robi biedny kierowca kiedy nie widzi możliwości osiągnięcia przez nich konsensusu do momentu dojazdu do skrzyżowania?
Zatrzymuje auto na środku jezdni, włącza migacze i cierpliwie czeka aż piloci uzgodnią zeznania (mając nadzieję, że zrobią to szybciej niż pojawi się policja z mandatem za stawanie na zakazie).
A tak w ogóle to po co się jedzie na wystawę do Łodzi?
Kicorek (z Warszawy) pojechał by:
1. od Atki (z Warszawy) odebrać dwie wypchane torby cycników, na przymiarkę których na wystawie nie dał się absolutnie namówić,
2. od osoby (z pod Warszawy) odebrać kuwetę,
3. zabrać dokumenty dla kogoś z Warszawy,
4. doprowadzić pana na stoisku z kocim jedzeniem do frustracji targując jakiś gratis dla swoich miniaturowych devonek (gratisem była torba Puriny do transportu co najmniej MCO)
smil (z Warszawy) pojechała by za moim pośrednictwem ( ja z Warszawy) oddać wylicytowaną broszkę Amice (z Warszawy)
Ja by spotkać dalię i Avian z Poznania.
