Mole - dom wariatów - Jeszcze jeden okruszek - dla sylwii k.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lip 25, 2007 22:37

A mojego skastrowanego Smyka dzika kotka pokochała bardziej od wszystkich kocurów okolicy. Niezbyt dobrze się to skończyło, bo ona sobie w krzaczkach mizianki uskuteczniała, a kocięta z głodu umierały...
No i tak z TŻ odchowaliśmy "nasze pierwsze oseski".
____________________
Obrazek Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Czw lip 26, 2007 5:03

Deja vu

Kartka, zgubiona przez doktora chwilę wirowała w powietrzu aż w końcu osiadła na ziemi.
„Nagroda za odnalezienie kota Philo ” wołały atramentowo czarne litery. A ze środka kartki spoglądała moja szlachetna fizjonomia.
- Hej – zawołała Alex. – Całkiem niezłe zdjęcie !
Smarkacz zaglądając jej przez ramię liznął ją w ucho, ale ofuknęła go ostro.
- Czy nie mógłbyś być mniej obcesowy ? – zapytała.
Smarkacz nieco się stropił, podrapał się za uchem i przetarł pyszczek.
- To co – zaproponował pies – może byśmy tak ruszyli się z miejsca, zanim cale miasto nie zostanie oklejone ogłoszeniami ?
Smarkacz spojrzał na niebo. Zachodzące słońce barwiło futro Alex na kolor pomarańczy.
- Na deptaku jeszcze pełno ludzi – zauważyła wychylając głowę z krzaków.
- To pójdziemy inną drogą – odparł Smarkacz.
Inna droga poprowadziła nas przez nieduży sosnowy lasek. Właśnie mijaliśmy coś, co Smarkacz nazwał ruinami starej cegielni, gdy usłyszeliśmy wzburzone głosy. Wystarczyło jednak wsłuchać się w nie na jedną chwilę, aby rozpoznać Parkowy Gang…
- Hi, hi, hi – zachichotała po raz kolejny Alex, a gdy od strony zarośli zaczęło dobiegać nerwowe „Kto tu ?” i „śledzą nas !” przyspieszyliśmy i wąską ścieżką zeszliśmy w dół ku wydmom .
A za naszymi plecami trwała znana mi skądś rozmowa…
- Ale dlaczego ja ?
- Bo masz dużo białego …
Nie wiedzieć czemu pomyślałem, że to kiedyś już było a wewnętrzny głos podpowiadał mi, że na pewno będzie ciąg dalszy…Jednak co innego bardziej zaprzątało moją głowę …jak przedostać się na teren szpitala i jak dać do zrozumienia Dziadkowi, ze padł ofiarą rodzinnego spisku ?
Usiedliśmy obok siebie na szczycie ogromnej wydmy. Wiatr cichutko świstał w ostrych trawach, a na horyzoncie czerniały sylwetki powracających na przystań kutrów. Serce zabiło mi mocniej – jeden z nich, gdy było mi głodno i zle przytulił mnie jak prawdziwy dom…Gdybym mógł uwolnić Dziadka z rąk oprawców zabrałbym go na kuter i odpłynęlibyśmy gdzieś daleko…
- Teraz trzeba dać znak Dziadkowi, że żyjesz – powiedział pies.
Zamyśliłem się głęboko. Wiedziałem o tym aż nadto dobrze, jednak nie przychodził mi do głowy żaden sensowny i, co najważniejsze, wykonalny pomysł…
- Chyba wiem, jak to zrobić – odezwał się niespodziewanie Dexter. I nie oglądając się na nas ruszył truchcikiem na przystań.
Kutry, jeden po drugim dopływały do brzegu. Na pokładach połyskiwały ciężkie od rybek sieci, a wstrętne ptaszyska całymi chmarami krążyły nad plażą. Niektóre z nich były czarne i wyjątkowo duże, ale wszystkie, bez wyjątku, darły się jak opętane.
- O, jest twoja załoga ! – zawołał ktoś z pokładu. Poczułem się tak, jak gdybym powracał do domu, choć właściwie, to dom powracał do mnie.
Jeżeli zdarzy się to najgorsze – pomyślałem – jeżeli nie uda mi się uratować Dziadka…zostanę kotem pokładowym.
Widać rybak opowiedział o nas wszystkim swoim kolegom, bo na plaży witali nas jak dobrych znajomych i każdy miał dla nas coś dobrego.
Dexter krążył od jednej pary nóg do drugiej, zupełnie zapomniawszy o nobilis obligatio – widać jego zdaniem tam, gdzie zaczynał się stół, kończył się rodowód …
I zanim wskoczyliśmy na nasz pokład był tak nieprzyzwoicie najedzony, że zjadł jedynie dwie małe, malusieńkie rybki i od razu ułożył się do snu.
Wieczór wygładził taflę morza tak, ze lśniła w świetle księżyca jak lustro. Odbijały się w nim gwiazdy i światła dalekiej redy, a rybak siedząc obok mnie patrzył na horyzont i pykał niedużą fajeczkę.
- Dziś w nocy popłyniemy w morze – powiedział. Poruszyłem uszami i nastroszyłem wąsy.
- Wprawdzie nie wiem, czy masz na to ochotę - dodał – ale wydaje mi się, że się zakochałeś.
Trąciłem rękaw jego koszuli głową. Rybak nie mylił się.
Byłem zakochany w zapachu morskiego wiatru, smaku świeżych ryb, malutkich kropelkach wody osiadających na moim futrze. Widać moi leśni przodkowie zaszczepili mi swoją tęsknotę, sny o długich łodziach i wielkich , nie odkrytych przestrzeniach.
- Zatem płyńmy – rzekł i zeskoczył na plażę.
Koledzy, równie brodaci jak nasz gospodarz brodząc w wodzie zepchnęli kuter na głębszą wodę.
- Fajną masz załogę – żartowali i zaczepiali Smarkacza i siedzącą na ławce Alex.
A potem silnik zamruczał jak zadowolony kot i ruszyliśmy w morze . Tak, było zupełnie inaczej niż podczas pamiętnej sztormowej nocy…
Kuter kołysał się łagodnie, a Alex i Smarkacz siedząc na daszku sterówki mruczeli do wtóru silnikowi.
- Jeżeli chcesz naprawdę pokochać morze, najpierw musisz je zrozumieć – powiedział rybak kładąc mi dłoń na grzbiecie.- Morze bywa czułe i okrutne, zmienia się razem z pogodą, a ty, choćby wyrządziło ci największą krzywdę musisz je kochać…
Rybak westchnął głęboko, wyłączył silnik i usiadł obok mnie . Kuter dryfował na falach, delikatnie kołysząc się z boku na bok. .
- Kiedyś… - rybak wystukał fajkę o burtę – kiedyś miałem pokładowego kota.. Mądra była z niego bestia…miał już sporo lat i dalej był zakochany w morzu. Sztormowa fala zmyła go z pokładu. I kiedy wypływam w morze w taką noc jak ta myślę, że jest gdzieś tam , na dnie, i patrzy na mnie tak jak tylko on umiał…
Wskoczyłem rybakowi na kolana, spojrzałem mu głęboko w oczy i położyłem łapę tam, gdzie ludzie mają serce.
Oczy rybaka dziwnie zwilgotniały.
- Tak – powiedział cicho – noszę go na sercu i dopóki żyję będę o nim pamiętał.
Silnik ponownie zamruczał. Czarne sylwetki stojących na redzie statków robiły się coraz bliższe.
Podpłynęliśmy tak blisko, że mogłem dostrzec malutkie figurki ludzi na pokładzie.
- Wiele z tych statków przypłynęło z bardzo daleka – powiedział rybak. – i wiele z nich jutro wyruszy bardzo daleko.
Kuter łagodnym lukiem zawrócił ku brzegowi.. Lampa na dziobie odbijała się w wodzie niby drugi księżyc.
Rybak palił w milczeniu a ja wpatrywałem się w wodę. Przez jedną małą chwilę wydawało mi się, że tuż pod powierzchnią rozbłysły dwa zielone światełka…
A potem zapadłem w sen. W tym śnie były koty spacerujące po dnie morza, ogromne fale i nieznane miejsca.
O świcie rybak obudził mnie ze snu – zza horyzontu, powoli dźwigała się pomarańczowa kula.
Słońce śpi na dnie morza – pomyślałem…
Pozostaliśmy na przystani dopóki wszystkie kutry nie wyszły w morze odprowadzane gromadą wrzeszczących ptaków.
I pomaszerowaliśmy w stronę deptaka.
Poprzez gałązki żywopłotu widzieliśmy jak Grubsza z ciotek z zielonymi papilotami na głowie zmierza w stronę kiosku – i jak środkiem dreptaka wędruje jakieś żałośnie potargane, rude stworzenie.
- Philo ? - zawołała trochę niepewnie ciotka , pochyliła się i trzymające nieszczęsna kreaturę możliwie jak najdalej od siebie ciężkim truchtem popędziła w stronę domu.
- Hi, hi hi – wyrwało się Alex, a Smarkacz parsknął niepohamowanym śmiechem.
Nadstawiliśmy uszu. Z uchylonego okienka łazienki dobiegł nas plusk wody i ochrypłe miauczenie.
Łotrzyk wyszorowany do białości konwaliowym mydłem przemknął obok nas gnając na łeb na szyję w stronę parku…
- To się nazywa deja vu – powiedział Tetryk na tyle głośno, aby zagłuszyć burczenie w brzuchu…
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw lip 26, 2007 6:02

Kot to czy wilk morski? :wink:
Obrazek
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Czw lip 26, 2007 6:05

Piękny jest !!!
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw lip 26, 2007 7:20

Wiesz Caty - nie byłam nad morzem mnóstwo lat, a czuję powiew wiatru, morską bryzę, widzę kutry w porcie...

Dziękuję za kolejną bajusię
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Czw lip 26, 2007 8:53

Kocham morze. wiem o nim to, że jest piekne, i że bywa nieubłagane - gdzies tam w pałacu Neptuna gra w kości mój przyjaciel z dziecinnych lat.A ja żałuję, że morze jest tak daleko - zbyt daleko, żeby tak po prostu pójść na plażę wieczorem i zaczerpnąć spokoju na następny dzień...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw lip 26, 2007 9:14

Caty nie było mnie tu trochę,ale jaka to przyjemność poczytać kilka Bajek naraz :D
Jak zwykle bardzo piekne :1luvu:
Ja też dawno nie byłam nad morzem,ale mam w domu wielka muszlę,gdy przyłożę ją do ucha słyszę szum morza,a moja wyobraźnia zaczyna działać i czuję się jakbym tam była :)
Pozdrawiam Cię serdecznie

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Czw lip 26, 2007 9:23

A to ja pewnie nie doceniam, ze morze tak blisko, i bywam nad nim z rzadka..ale po Caty opowiesciach (cudne!, :1luvu: )az mam ochote..niech no tylko skoncze co robie, i moze za pare dni...moze zdaze zanim na koniec swiata znow pojade. tam tez morze ale inne.
a nad morzem zapraszam! Caty, Kociama, w listopadzie, kiedy po sztormach morze jest piekne i grozne, przyjezdzajcie

(listopad to nie z braku goscisnnosci teraz, ale wtedy dopiero z konca swiata, gdzie za moment jade, powracam)

a ja, jako ze zawzwyczaj sie chce tego, co malo dostepne, zazdroszcze Wam gor..! gory, absolutnie ukochane, czemu do nich 12 godzin mam...
Obrazek

Agnieszka-

Avatar użytkownika
 
Posty: 701
Od: Wto sty 17, 2006 16:27
Lokalizacja: 3miasto lub koniec swiata (Umea)

Post » Czw lip 26, 2007 13:33

A ja Wam i gór, i morza zazdroszczę... Na pociechę mam przed oknem orzech - taki jak ten z Podwyrka :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lip 26, 2007 22:43

Ha. Gdybym tak miała wybierać: morze czy góry...... Oj - ciężka sprawa.
Caty - dzieki za bajusię na dzień dobry, dla nas dobranoc.

Kiedy będą znane wyniki konkursu? 31 lipca?

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Pt lip 27, 2007 5:34

Są tutaj…


Dotarcie do szpitala było prostsze, niż się spodziewałem. Pies poprowadził nas jakimiś sobie tylko znanymi zakazanymi ścieżkami, wiodącymi przez podmiejski las straszliwie zabałaganiony przez ludzi…Szedłem ścieżką ubolewając nad ich głupotą i barakiem poczucia estetyki…Gdyby dać ich na przeszkolenie jakiejkolwiek kotce…Ba, nawet kilkutygodniowe kocięta dobrze wiedzą, do czego służy piasek i kuweta…Na szczęście bałagan dotyczył tylko obrzeży lasu, a potem zapachniało sosnowymi igłami i żywicą.
Poczułem się dokładnie tak samo, jak dawno temu, gdy razem z Dziadkiem zabieraliśmy Wnuka na spacery. Ach, jak ciekawiło mnie wtedy każde drzewko, każda kępa szorstkiej trawy, każdy szelest w zaroślach…Szyszki zdawały się być najdoskonalszymi zabawkami na świecie, a krople rosy spadające z paproci miały smak ambrozji…
Słońce prześwitywało pomiędzy gałęziami drzew długimi, złotymi wstęgami, muchy, muszki i komary wirowały jak świetliste okruszki a ja….czułem się zupełnie jak za dawnych czasów.
Odkrywałem na nowo świat – o ile był ciekawszy, gdy wiedziałem już coś o jego naturze…
- Fajna mysz – powiedział nagle Dexter odprowadzając tęsknym wzrokiem tłustą leśną mysz, która przemknęła przez ścieżkę.
Czar prysnął.
Pomyślałem sobie, że kiedyś nie wytrzymam…i zrobię coś, na co od dawna miałem ogromną ochotę. Ale, rzecz jasna, teraz nie mogłem sobie na to pozwolić. Najważniejszą rzeczą pod słońcem było uwolnienie Dziadka.
Na polanie pokrytej miękką trawą i puszystym mchem pies zarządził krótki odpoczynek.
- Rzecz jasna mogliśmy iść przez miasto – powiedział – ale mamy już dwu poszukiwanych.
- I rodzinny spisek – dodał z przejęciem Smarkacz.
Tetryk mruknął pod nosem coś , co zabrzmiało „ i jedną rudą wiedzmę”, ale na szczęście Alex był zajęta drapaniem pnia starej sosny.
Za to Smarkacz, który miał doskonały słuch cichutko, lecz znacząco chrząknął…
- Kiedyś wspomnisz te słowa – powiedział ponuro Dexter, machnął łapą i wpakował do pyska tłustego konika polnego.
Pies podniósł się i rozejrzał dokoła.
- Tędy – powiedział .
Pomiędzy drzewami, w oddali, bielał wysoki mur, zza którego wychylały się zielone czuby drzew.
- To tam .
Moje serce zabiło mocno i gwałtownie. O dziwo, nie straciłem tchu ani nie poczułem nieprzyjemnego kłucia w boku.
Byłem pełen nadziei i chyba to dzięki niej czułem się znowu młody – tak młody, że chętnie wdałbym się w bójkę z którymś z parkowych łachudrów. Szedłem za psem, a mech uginał się pod moimi łapami.
Rzuciłem okiem na Dextera – musiał pewnie przeżywać to, co ja : wyglądał jak nowy, nie licząc drobnych, zielonych nasionek, które zahaczyły się o sierść na jego bokach. Komuś, kto nie znał naszej historii zapewne trudno byłoby wziąć nas za bezdomnych włóczęgów. Wyglądaliśmy jak koty, które zrobiły sobie maleńką wycieczkę – ucieczkę i właśnie powracają do domu.
A dom zbliżał się coraz bardziej, w miarę jak rzedły drzewa…
Kiedy stanęliśmy u jego stóp uderzył nas niemiły, ostry zapach. Czuło się w nim lek, chorobę i…śmierć. Tak pachniała lecznica i buty doktora.
I w takim strasznym miejscu przebywał mój Dziadek – może już na zawsze …?
Idąc wzdłuż muru natrafiliśmy na bramę. A za bramą drzemał w plamie słońca ogromny pies. Na odgłos naszych kroków leniwie otworzył jedno oko, a potem powoli podniósł łeb.
- Jesteście wreszcie – powiedział i pomachał ogonem, a kiedy przecisnęliśmy się na druga stronę uprzejmie obwąchał każdego z nas.
- Proszę się nie ślinić – fuknęła Alex. – a przynajmniej postaraj się tego nie robić.
- Dobrze – odpowiedział Stróż, ale z przejęcia zaczął ślinić się jeszcze bardziej niż poprzednio. Alex odsunęła się kawałek i przesunęła łapką po uszach
- To ty szukasz Dziadka, prawda ? - zapytał Stróż zbliżając mokry, truflowaty nos do mojego pyska.
Przytaknąłem.
- A ty jesteś poszukiwany – rzekł przyglądając się uważnie Dexterowi
Tetryk przyoblekł pysk w uśmiech, który , jego zdaniem , miał być uprzejmy.
- Jeżeli to naprawdę wy – powiedział Stróż nie zwracając uwagi na wyraz pyska Tetryka – to mam dla was dobre wieści .
Poczułem, jak nerwowo drgają mi wąsy.
- Są tutaj.
- Jak to „są tutaj ” ?! – wykrzyknęliśmy jednocześnie.
Pies uśmiechnął się.
- Jest tu ten, którego poszukujesz – zwrócił się do mnie – i ta, - spojrzał na Dextera – która poszukuje ciebie.
- Według rachunku prawdopodobieństwa… – zaczął mądrze Tetryk, aby pokryć wzruszenie, ale pies przerwał mu łagodnie.
- W mieście jest tylko jeden szpital – wytłumaczył.
Alex prychnęła cichutko.
- Wiedzma – mruknął Tetryk.
Wyskoczyłem na mur i spojrzałem z góry na swoich towarzyszy.
Stróż przecząco pokręcił głową.
- Jeśli chcecie dostać się do środka , musicie poczekać do nocy. Teraz kręci się tu mnóstwo ludzi…A przynajmniej wy dwaj – rzekł spoglądając na mnie i na Tetryka.
Sapnąłem z irytacją. Dexter poruszył wąsami i jednym susem znalazł się obok mnie. Najprawdopodobniej znowu wpadł na jakiś pomysł , ale na szczęście nie zamierzał realizować go osobiście.
Spojrzał na Alex i na Smarkacza
- Ich tutaj nie znają – powiedział spoglądając na Stróża.
- W takim razie możemy wybrać się na renesans… na rekonesans – poprawił się szybko Smarkacz .
Kiedy razem z Alex znikli po drugiej stronie muru poczułem się tak, jakbym nagle utracił kogoś bliskiego.
- Mam nadzieję, że będą bezpieczni – powiedziałem spoglądając na psa.
- Mam nadzieję, że będę miał trochę spokoju – oświadczył kwaśno Tetryk i odskoczył na bok, bo moja łapa śmignęła tuż koło jego ucha.
- Zaczekajcie tutaj – powiedział Stróż i pobiegł za naszymi przyjaciółmi, którzy zdążyli zniknąć już w gąszczu krzewów rosnących na środku trawnika.
- Na nim można polegać – oznajmił pies kładąc się w trawie.
Za murem panowała cisza. Miałem wrażenie, że ptaki śpiewają tylko po naszej stronie muru i że po drugiej stronie słońce świeci jakby trochę mniej jasno.
A już w ogóle nie potrafiłem sobie przypomnieć, jak to było, gdy było nas tylko dwu – Tetryk i ja…
Przymknąłem oczy. Kiedy znajdę Dziadka, myślałem, kiedy uda mi się go ostrzec i bezpiecznie wrócimy do domu, nie będzie już ani Smarkacza w białych skarpetkach, ani Alex…
… i Dextera, podpowiedział mi jakiś przekorny glos…
.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt lip 27, 2007 6:29

Dzień dobry:)
Napięcie wzrasta! Mam nadzieję, że się dobrze skonczy??
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 27, 2007 6:41

co za poranek :) ...kolejny odcinek czarodziejskiej opowieści od Czarodziejki Caty...no i piąteczek....życie jest piękne.... :)

Joy

 
Posty: 604
Od: Wto wrz 12, 2006 9:31
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Pt lip 27, 2007 7:25

Na razie się cieszę każdą kolejną bajusią każdego ranka.
Ale co będzie w sierpniu jak ta opowieść dobiegnie końca :?:
Nie będzie porannych bajuś :?: :?: :?:

Za wszystkie bajusie, które były i te które będą - dziękuję Caty
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Pt lip 27, 2007 8:34

no właśnie czuję się rozdwojona - z jednej strony chcę już poznać zakończenie tej historii ale z drugiej wcale nie chcę końca - bo jak to tak potem - bez bajusi?

ewung

 
Posty: 9961
Od: Pon lis 13, 2006 13:04
Lokalizacja: Usa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Majestic-12 [Bot] i 51 gości