» Pt lip 27, 2007 5:34
Są tutaj…
Dotarcie do szpitala było prostsze, niż się spodziewałem. Pies poprowadził nas jakimiś sobie tylko znanymi zakazanymi ścieżkami, wiodącymi przez podmiejski las straszliwie zabałaganiony przez ludzi…Szedłem ścieżką ubolewając nad ich głupotą i barakiem poczucia estetyki…Gdyby dać ich na przeszkolenie jakiejkolwiek kotce…Ba, nawet kilkutygodniowe kocięta dobrze wiedzą, do czego służy piasek i kuweta…Na szczęście bałagan dotyczył tylko obrzeży lasu, a potem zapachniało sosnowymi igłami i żywicą.
Poczułem się dokładnie tak samo, jak dawno temu, gdy razem z Dziadkiem zabieraliśmy Wnuka na spacery. Ach, jak ciekawiło mnie wtedy każde drzewko, każda kępa szorstkiej trawy, każdy szelest w zaroślach…Szyszki zdawały się być najdoskonalszymi zabawkami na świecie, a krople rosy spadające z paproci miały smak ambrozji…
Słońce prześwitywało pomiędzy gałęziami drzew długimi, złotymi wstęgami, muchy, muszki i komary wirowały jak świetliste okruszki a ja….czułem się zupełnie jak za dawnych czasów.
Odkrywałem na nowo świat – o ile był ciekawszy, gdy wiedziałem już coś o jego naturze…
- Fajna mysz – powiedział nagle Dexter odprowadzając tęsknym wzrokiem tłustą leśną mysz, która przemknęła przez ścieżkę.
Czar prysnął.
Pomyślałem sobie, że kiedyś nie wytrzymam…i zrobię coś, na co od dawna miałem ogromną ochotę. Ale, rzecz jasna, teraz nie mogłem sobie na to pozwolić. Najważniejszą rzeczą pod słońcem było uwolnienie Dziadka.
Na polanie pokrytej miękką trawą i puszystym mchem pies zarządził krótki odpoczynek.
- Rzecz jasna mogliśmy iść przez miasto – powiedział – ale mamy już dwu poszukiwanych.
- I rodzinny spisek – dodał z przejęciem Smarkacz.
Tetryk mruknął pod nosem coś , co zabrzmiało „ i jedną rudą wiedzmę”, ale na szczęście Alex był zajęta drapaniem pnia starej sosny.
Za to Smarkacz, który miał doskonały słuch cichutko, lecz znacząco chrząknął…
- Kiedyś wspomnisz te słowa – powiedział ponuro Dexter, machnął łapą i wpakował do pyska tłustego konika polnego.
Pies podniósł się i rozejrzał dokoła.
- Tędy – powiedział .
Pomiędzy drzewami, w oddali, bielał wysoki mur, zza którego wychylały się zielone czuby drzew.
- To tam .
Moje serce zabiło mocno i gwałtownie. O dziwo, nie straciłem tchu ani nie poczułem nieprzyjemnego kłucia w boku.
Byłem pełen nadziei i chyba to dzięki niej czułem się znowu młody – tak młody, że chętnie wdałbym się w bójkę z którymś z parkowych łachudrów. Szedłem za psem, a mech uginał się pod moimi łapami.
Rzuciłem okiem na Dextera – musiał pewnie przeżywać to, co ja : wyglądał jak nowy, nie licząc drobnych, zielonych nasionek, które zahaczyły się o sierść na jego bokach. Komuś, kto nie znał naszej historii zapewne trudno byłoby wziąć nas za bezdomnych włóczęgów. Wyglądaliśmy jak koty, które zrobiły sobie maleńką wycieczkę – ucieczkę i właśnie powracają do domu.
A dom zbliżał się coraz bardziej, w miarę jak rzedły drzewa…
Kiedy stanęliśmy u jego stóp uderzył nas niemiły, ostry zapach. Czuło się w nim lek, chorobę i…śmierć. Tak pachniała lecznica i buty doktora.
I w takim strasznym miejscu przebywał mój Dziadek – może już na zawsze …?
Idąc wzdłuż muru natrafiliśmy na bramę. A za bramą drzemał w plamie słońca ogromny pies. Na odgłos naszych kroków leniwie otworzył jedno oko, a potem powoli podniósł łeb.
- Jesteście wreszcie – powiedział i pomachał ogonem, a kiedy przecisnęliśmy się na druga stronę uprzejmie obwąchał każdego z nas.
- Proszę się nie ślinić – fuknęła Alex. – a przynajmniej postaraj się tego nie robić.
- Dobrze – odpowiedział Stróż, ale z przejęcia zaczął ślinić się jeszcze bardziej niż poprzednio. Alex odsunęła się kawałek i przesunęła łapką po uszach
- To ty szukasz Dziadka, prawda ? - zapytał Stróż zbliżając mokry, truflowaty nos do mojego pyska.
Przytaknąłem.
- A ty jesteś poszukiwany – rzekł przyglądając się uważnie Dexterowi
Tetryk przyoblekł pysk w uśmiech, który , jego zdaniem , miał być uprzejmy.
- Jeżeli to naprawdę wy – powiedział Stróż nie zwracając uwagi na wyraz pyska Tetryka – to mam dla was dobre wieści .
Poczułem, jak nerwowo drgają mi wąsy.
- Są tutaj.
- Jak to „są tutaj ” ?! – wykrzyknęliśmy jednocześnie.
Pies uśmiechnął się.
- Jest tu ten, którego poszukujesz – zwrócił się do mnie – i ta, - spojrzał na Dextera – która poszukuje ciebie.
- Według rachunku prawdopodobieństwa… – zaczął mądrze Tetryk, aby pokryć wzruszenie, ale pies przerwał mu łagodnie.
- W mieście jest tylko jeden szpital – wytłumaczył.
Alex prychnęła cichutko.
- Wiedzma – mruknął Tetryk.
Wyskoczyłem na mur i spojrzałem z góry na swoich towarzyszy.
Stróż przecząco pokręcił głową.
- Jeśli chcecie dostać się do środka , musicie poczekać do nocy. Teraz kręci się tu mnóstwo ludzi…A przynajmniej wy dwaj – rzekł spoglądając na mnie i na Tetryka.
Sapnąłem z irytacją. Dexter poruszył wąsami i jednym susem znalazł się obok mnie. Najprawdopodobniej znowu wpadł na jakiś pomysł , ale na szczęście nie zamierzał realizować go osobiście.
Spojrzał na Alex i na Smarkacza
- Ich tutaj nie znają – powiedział spoglądając na Stróża.
- W takim razie możemy wybrać się na renesans… na rekonesans – poprawił się szybko Smarkacz .
Kiedy razem z Alex znikli po drugiej stronie muru poczułem się tak, jakbym nagle utracił kogoś bliskiego.
- Mam nadzieję, że będą bezpieczni – powiedziałem spoglądając na psa.
- Mam nadzieję, że będę miał trochę spokoju – oświadczył kwaśno Tetryk i odskoczył na bok, bo moja łapa śmignęła tuż koło jego ucha.
- Zaczekajcie tutaj – powiedział Stróż i pobiegł za naszymi przyjaciółmi, którzy zdążyli zniknąć już w gąszczu krzewów rosnących na środku trawnika.
- Na nim można polegać – oznajmił pies kładąc się w trawie.
Za murem panowała cisza. Miałem wrażenie, że ptaki śpiewają tylko po naszej stronie muru i że po drugiej stronie słońce świeci jakby trochę mniej jasno.
A już w ogóle nie potrafiłem sobie przypomnieć, jak to było, gdy było nas tylko dwu – Tetryk i ja…
Przymknąłem oczy. Kiedy znajdę Dziadka, myślałem, kiedy uda mi się go ostrzec i bezpiecznie wrócimy do domu, nie będzie już ani Smarkacza w białych skarpetkach, ani Alex…
… i Dextera, podpowiedział mi jakiś przekorny glos…
.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!