Ostatnio moje aniołki właściwie nic nie wymyśliły.. Aż się dziwię.. Jak przychodzi weekend, mam więcej czasu i nawet na chwilę mogę wstać rano jak któreś wymaga pomocy albo posprzątania to pozwalają mi pospać.. no, czasem im się zdarza troszkę narozrabiać, ale w granicach normy..
Dzisiaj tylko Nikuś zmusił mnie późnym porankiem do mycia podłogi w łazience i prania tyłeczka ale to był chyba jego protest przeciwko temu, że do godziny dziewiątej nie było śniadanka..
W rezultacie śniadanko jadł w wannie, z mokrą doopką owinietą w ręcznik..

Więc i tak uważam, że poranek był całkiem przyzwoity.. jak na ich możliwości..
Poza tym stale utrzymują osobliwe podejście do kuwetki w kontekście moich posiłków.. Właściwie już tak się przyzwyczaiłam, że jak nie muszę czasami robić przerwy podczas posiłku, żeby posprzątać kuwetkę to czegoś mi wyraźnie brakuje..
Ale takie chwile zdarzają się raczej rzadko..
Po raz kolejny zaskoczyły mnie Gacia z Puchatkiem.. Cały dzisiejszy dzień przespały na jednym tapczanie, odwrócone tyłkami do siebie.. Jednak chyba mogę powiedzieć, że zawieszenie broni przeradza się w stały rozejm..
No i wyczesałam wreszcie do końca moją Suffkę.. Warczała na mnie, wyrywała się próbowała mnie tłuc łapkami, ale się nie dałam..
Efekt przeszedł moje oczekiwania.. nareszcie mam w domu kolejną puchatą kulkę.. Trwała i fryzura rozetkowej świnki morskiej należą już do przeszłości.. A kulkę nie tylko dlatego, że futerko w końcu odrosło i dało się uczesać.. Jeszcze dodatkowo Suffka zaokrągliła się porządnie pod futerkiem..
Nie wiem ile teraz waży, ale wybieram się niedlugo do weta na kolejne badanie krwi i likwidację pozostałości po kleszczu pod oczkiem, to wtedy ją zważę..
Stawiam na cztery kilogramy z hakiem..
