Nawet jak przy pisaniu zasne, ale napisze Wam relacje.
Wiec tak. Dzien sie zaczal wizyta u baby-wetki i niestety Lilly musi dalej kolnierz nosic

Strasznie mi sie to nie podoba, bo waga znou poszla troszke w dol. I ten glupi kolnierz jej filcuje futerko! No ale trudno, co musi to musi.
Szybko wrocilam, tak ze okolo 12-tej wsiadlam w autko i pojechalam. Nie wiem, jak to opisac, bo jest wiele emocji we mnie, ale moge powiedziec, ze chciala bym, zeby sie we mnie zakochal. Na pierwszy rzut oka myslalam, ok... Im wiecej sie na niego patrzylam, tym wiecej detalow odkrywalam i coraz bardziej mi sie spodobal. Jest spokojny, zrownowazony, mozna z nim sie super smiac i rozmawiac. Nie wie, czy mi sie wydawalo, ale chyba nawet troche ze mna flirtowal. Nie chcialam go opuszczac i staralam sie byc w jego poblizu. Inni, ktorzy tez tam byli, puszczali nie raz jakies uwagi w jednoznacznym tonie, ale to nie przeszkadzalo albo nie bylo takie jakies dziwne. Wieczorem go zawiozlam do domu, bo u mamy swojej spi do niedzieli i prosil mnie, zebym jutro wrocila. Ale nie wiem, czy tak dla niego, czy do pomocy, bo pytalam sie domownikow, czy mam im jutro pomoc i powiedzieli ze nie potrzebna na razie.
Bym mu mogla zedrzec klamoctwo z ciala i robic z nim bardzo nie wypowiedzialne rzeczy. Malolaty powinny sobie oczy zamknac. Po prostu pod skore mi wlazl. Juz przez telefon mial moc ale teraz to juz calkiem...
Musze ale odczekac, czy z jego strony cos bedzie sie dzialo.
No nic, ide spac, bo jestem padnieta i prawie nic nie jadlam oprocz kawalek super dobrego sernika. Mmk co upieklas?