Banda Prawdziwych Drani. Part One. PROSZĘ O ZAMKNIĘCIE.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie mar 08, 2009 19:43

Wielbłądzio pisze:PART ONE :wink:

takie kłębunie :twisted: zastałam dziś po obudzeniu na dywanie...
Obrazek


A kto się kłębi?
Paluszkowiec na pierwszym planie, ale kto tam jest jeszcze? Macieja, Ropucha, Bidzi i Bolusi nie odróżniam mimo wielokrotnych korepetycji w tym zakresie.
Ale Bolusia się na pewno nie kłębi w tym kłębku.
A Bidzia to na stałe mieszka z Bolusią, czy bywa też i na salonach?
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Nie mar 08, 2009 19:45

Wielbłądzio pisze:...toteż wygląda tak a nie inaczej :roll:
[url=http://upload.miau.pl/show.php?u=3/187825]Obrazek


O i prezentuje tym samym obszar, który nazywam gmerawką Określenie przejęłam od znajomej, uważam je bowiem za bardzo trafne. To jest dokładnie ten obszar, który na prezentowanym obrazku zaznaczony jest na biało ;) Służy, jak sama nazwa wskazuje do gmerania U tłustych kotów jest bardzo mięciusi :lol:
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Nie mar 08, 2009 20:02

Nieee, przypatrz się lepiej minie kocinki na pierwszym planie, to zdecydowanie nie jest dobroduszny Plunio :twisted: ten po lewej, którego widać skoki, to Maciek, a trzeci jest Żab :)

A Bidzia oczywiście wychodzi do Drani, ona sama jest arcyłagodna, cierpliwa i grzeczna, nie tylko pierwsza nikogo nie zaczepia, ale i obronić się nie umie (przed takim jednym Złośliwym Burasem na przykład :twisted:) - rzecz w tym, żebym przed wyjściem z domu i na noc pamiętała o zabraniu jej do sypialni, inaczej wyżej wymieniony wyleniały Buras ją bije :twisted: (a ja mam wtedy ochotę wyrwać Burasowi ogon z jego tłustego burego zadka :twisted: )

Zgadza się, u tłustego kota obszar gmerawki jest bardzo mięciusi, tym bardziej jeszcze mięciusi, im bardziej mięciusie futerko ma dany tłusty kot :wink: Pluń ma wyjątkowo mięciusie, normalnie chętnie bym Wam tu kawałeczek wkleiła, żebyście same się przekonały :wink:

Kiedyś, będąc w Anglii, nauczyłam się od mojej host-mamy używać podczas męczenia kotów określenia like a cake. Otóż Jane była nałogową kociarą i jej dwie kocice (cudowna szylkretka Lily i niedobra tri Daisy;)) często były obiektami wyrafinowanej pieszczoty, polegającej na ugniataniu brzuszka ofiary dokladnie tak samo jak wyrabia się ciasto 8) Kiedy Jane czaiła się na którąś z dziewczyn, przebierała palcami u rąk i syczała "like a cake...", obie natychmiast się dematerializowały :smiech3: 8)
A ja ciągle nie mogę oduczyć się gryzienia Licha w uszka i mówienia mu, że je odgryzę i wtedy będzie jak Van Gogh :oops: :wink:
Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie :( Nunku[`] krowinko najpiękniejsza :( Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]

Wielbłądzio

Avatar użytkownika
 
Posty: 14515
Od: Sob mar 25, 2006 15:11

Post » Nie mar 08, 2009 20:25

O ja całuję Nemka w nosek i mówię mu: "Kto jest najfutrzejszym futrem pańci?" Jak nic objaw obłędu!
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Nie mar 08, 2009 20:43

Ja też iriskęw nosio- i mówię,że zjem ten słodki nonio, a Laficzka w doopkę.. :roll: Bo tak tyłem siada mi na kolanach.. :twisted:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Nie mar 08, 2009 21:18

I Ty mi mówisz że moje piękne :?: Twoje są boooooskie :1luvu: i coraz bardziej mi się podobają kociaste miodzio :1luvu: przynajmniej z wyglądu :twisted: o charakterach nie dyskutuję bo na sobie odczułam charakternego Tadzia :wink:
Ależ Ty masz zróżnicowane gusta muzyczne wow ...niektóre kawałki uwielbiam również te wczoraj wieczornie wstawione np :D
trzymam kciuki za szylke żeby domek był cudowny :ok:

alus1

 
Posty: 13699
Od: Śro wrz 03, 2008 16:26
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Nie mar 08, 2009 22:00

większości moich trochę urody niestety odejmuje nadwaga :roll:

wczoraj i dziś udało mi się zrobić po dwa zastrzyki mojej Pumie Busi i żadnego z nich nie zmarnować :) co prawda mam już trochę praktyki w kłuciu kotów, ale dotąd były to tylko małe chore kocięta, pokorna Bidzia i pozbawiony refleksu Piotruś :wink: Buś, chociaż chudy, bywa humorzasty i narowisty, oczywiście nie udałoby mi się bez unieruchomienia gadziny kolanami - no ale jakoś się udało. jutro miałyśmy pokazać się w lecznicy na kontroli, ale widzę, że jest OK, kot je i pije, najprawdopodobniej sobie darujemy... albo zaniosę ją we wtorek lub w środę razem z Żabem, jeśli kretyn nie zrozumie do tego czasu, że ma się nie drapać :twisted:

Tak Alu, lubię bardzo różne, odrębne od siebie muzycznie rzeczy :D
od kilku lat moją największą miłością jest solowa Marie, dosyć niedawno odkryłam teksty Osieckiej w rozmaitych wykonaniach, słucham też teraz często pierwszych płyt Ani Marii Jopek (ale ostatnią jej płytą, która tak naprawdę mi się podoba, jest "Nienasycenie", czyli ostatnia 'nieświatowa', sprzed nagraniań z Patem Metheny`m :oops: ), wszystkich Norah Jones, "Echosystemu" Heya... reszta to sentymenty, i niestety nie wszystkich z moich ulubionych wykonawców mogę nadal słuchać, niektóre rzeczy 'ciągną' ze swoim brzmieniem zbyt bolesne wspomnienia :(, jak na przykład cudownej Czarnej Damy Juliette Greco...
Closterkeller to efekt znajomości z pewną fajną dziewczyną, stary Maanam z inną, a reszta... Dżem, Doorsi, Janis, Lennon, Joni Mitchell, Joan Baez, Marianne Faithfull, Velvet Underground, Dylan, Stonesi, cała podziemna psychodelia z Frisco lat 60-70 - to moja niegdysiejsza ogromna pasja, podobnie jak cała amerykańska (i nie tylko) kontrkultura 60-70 :wink:
gdybym przejrzała płyty i stare kasety, znalazłabym jeszcze wielu innych wykonawców, których lubię - teraz to tylko tak na pierwszą myśl :wink:
prawda jest taka, że przez wiele lat, od jakiejś szóstej czy siódmej klasy szkoły podstawowej, najbliższa była mi muzyka bliżej lub dalej związana z Ruchem - i nie powiem wcale, żebym już z niej wyrosła, chodzi o co innego, podobnie jak z Juliette (chociaż 'działka' tych wspomnień całkiem inna): cała ta muzyka przywodzi mi na myśl przeogromny ładunek wspomnień, w dużej mierze takich, do których wcale nie mam ochoty wracać :( ... to pewnie dlatego przez pewien czas trwałam w głuchej ciszy, nie słuchałam zupełnie niczego, a potem zaczęłam szukać: w piosence francuskiej, w szwedzkiej Marie, w kobiecym jazzie...
aha, jeszcze ścieżki "Trzech kolorów" Kieślowskiego, a moja ukochana to oczywiście "Niebieski" (film też)...

jakoś nieDrańsko się tu zrobiło, tymczasem cztery sztuki właśnie zalegają na parapecie :D
Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie :( Nunku[`] krowinko najpiękniejsza :( Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]

Wielbłądzio

Avatar użytkownika
 
Posty: 14515
Od: Sob mar 25, 2006 15:11

Post » Nie mar 08, 2009 22:31

Brawo - ja w życiu zastrzyku nie robiłam :roll: i mam nadzieję że nie będę musiała :roll:

Z muzyką u mnie jest tak, często lubię jeden, dwa utwory wykonawcy czasem kilka i nie koniecznie tych które się stały przebojami :wink: za dużo tego by wymieniać :wink:
Ostatnio mam balladowe nastoje choć na co dzień słucham antyradia w aucie a w pracy trójki bo tam puszczają rzeczy których nigdzie się nie usłyszy.

alus1

 
Posty: 13699
Od: Śro wrz 03, 2008 16:26
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Nie mar 08, 2009 23:18

Pink Floyd.TŻ słucha.I melodyjny-z reguły :twisted: -rock.

Ja wszystko,co leci,a podoba mi się też głównie to,co melodyjne.
Roxette owszem. Stare polskie.Zróżnicowanie. :wink:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Pon mar 09, 2009 3:09

osoby zainteresowane tylko Draniami są jak najuprzejmiej proszone o pominięcie tego morderczo długiego posta :wink: ...

dobranocka i http://www.youtube.com/watch?v=-2zuXfcoqEE

dla zainteresowanych samym Wielbłądem...
znów będzie OT... i to ogromna OT: kolejny mój nocny 'referat', ale po raz pierwszy w moim osobistym wątku - coś na kształt fragmentu bloga, którego jak już kiedyś pisałam, nigdzie jak dotąd nie posiadam...
i tym razem wyjątkowo nie małymi literkami, żebyście wszystkie, które jesteście zainteresowane moimi (a nie Drańskimi, którymi to zainteresowanie jest jak dla mnie główną przyczyną Waszej obecności tutaj;)) popapranymi losami, wszystkie, które od prawie dwóch miesięcy piszecie do mnie privy, dzwonicie, sms-ujecie i mailujecie, wszystkie, które o mnie ciepło myślicie i wpadacie tu choćby tylko po to, żeby się przywitać - żebyście to przeczytały, zanim ostatecznie we mnie zwątpicie za sprawą tych moich niekocich depresyjnych dopisków maczkiem :roll: ...
no i powtórzę jeszcze raz, na wypadek gdyby któraś z moich tutejszych Dobrych Dusz zdązyła już zapomnieć :wink: : macie OGROMNY udział w tym, że jakoś tam jednak się trzymam, myślę, że codziennie wstaję z łóżka i (naturalnie po niezbędnym oporządzeniu Drani i siebie :wink:) mam ochotę być tu z Wami na forum... to niby tylko net, jakieś wirtualne bredzenie bez większej treści i wartości, słowa hulające niezobowiązująco w tej technologicznej przestrzeni i przez to nieznośnie lekkie - a mimo to. czy wiecie, jak bardzo dużo znaczą dla osoby samotnej, będącej na psychicznym dnie i próbującej jakoś (???) się od niego odbić, a nie mającej w realu prawie nikogo (oprócz Drani rzecz jasna :twisted: ) te Wasze ciepłe słowa zapisywane tutaj, przesyłane mi w privach i innymi drogami, wypowiadane podczas rozmów telefonicznych...?
mówię poważnie, NAPRAWDĘ mi lepiej i trochę lżej...
:1luvu:


nadal jest dosyć marnie, nadal nie potrafię pozbierać się w rzeczywistości i znaleźć żadnego punktu zaczepienia, żadnych konstruktywnych rozwiązań - pod tym względem niestety bezgraniczna doopa :( ale jedno diametralnie - i mam nadzieję już definitywnie - się zmieniło, pewna ogromnie ważna sprawa uległa zmianie i o niej chcę napisać, pochwalić się :oops: :smokin:
osoby, które znają mnie bliżej, wiedzą o co chodziło i kogo poza mną cała sprawa dotyczyła, osoby, które nie wiedzą - wystarczy, jeśli powtórzę, że chodziło o pewnego osobnika płci męskiej, jego obecną dziewczynę/żonę (?), jego pokrętną i ukrytą przed światłem dziennym relację ze mną, o pewne miejsce i o zdrowie moich Drani - tak w dużym skrócie. mając dosyć specyficzne podejście do życia i kobiet :twisted: , rzeczony osobnik nie uważał za nic niestosownego bycia jednocześnie w stałym związku, a na boku - systematycznego dawania dowodów swojej - jak to sam określił - słabości do mnie, której nie jest w stanie się oprzeć :roll: dziewczyna, stworzywszy wszelkie niezbędne pozory, dowiedziała się ode mnie potrzebnych informacji, w efekcie czego mnie znienawidziła i zaczęła ze mną walkę niewręcz, ponieważ na walkę wręcz ani po prostu na normalne, szczere wyjaśnienie sobie nawzajem wszystkiego jakoś nie miała odwagi/ochoty, choć ja kilkakrotnie próbowałam. ukoronowaniem tej walki miało być całkowite wyeliminowanie mnie z pewnego towarzystwa i miejsca, po to rzecz jasna, żeby uniemożliwić mi dalszy kontakt z jej (? trudno mi jakoś o takim mężczyźnie pisać, że może być na trwałe 'czyjś' :roll: ) facetem. udało się, za sprawą jakiegoś kolejnego absurdu, którego szczegółów już nie dochodziłam. pewnego styczniowego poranka, kiedy zostałam za pośrednictwem sms-a poinformowana o tym, że czegoś kolejnego jestem winna i że w związku z tym mam się wynosić z tamtego miejsca - powiedziałam amen .

bolało. po raz nie wiem który z tego samego powodu bardzo mnie zabolało, ale tym razem na szczęście był to raz ostatni(oby. ale chyba nawet ja nabawiłam się w końcu tego minimum rozumu :twisted: ). i po raz pierwszy od wielu wielu dni zdołałam się najpierw nie rozpłakać, tylko zwyczajnie solidnie wk....ić - to właśnie spowodowało, że w ciągu kilku kolejnych dni moje uczucia i myśli wykonały zamaszysty obrót o 180 stopni :twisted: nigdy więcej płaczu z powodu żadnego z nich z osobna ani obojga razem wziętych, nigdy więcej rozpamiętywania i obwiniania siebie, nigdy więcej myślenia co jeszcze ewentualnie mogłabym zrobić ze swojej strony, żeby przywrócić nasze wzajemne relacje do normalności... dosyć. i oczywiście żadnych więcej prób kontaktowania się z typem (zgodnie z tym, czego jego luba i on pod jej naciskiem wyraźnie sobie zażyczyli), wyjaśniania, usprawiedliwiania się i co tam tylko jeszcze przyszłoby mi do tej mojej głupiej głowy :oops: :twisted:

facet potraktował mnie jak kolejną ze swoich damskich zabawek, jak głupiego naiwnego śmiecia, który nie potrafi myśleć, a jego uczucia są nienormalne i bezwartościowe :( ; zredukował mnie na dosyć długi czas do poziomu wynaturzonego i spragnionego id, co pozbawiło mnie do reszty poczucia własnej wartości... wiedział doskonale, że należę do osób nadwrażliwych, że od ponad roku walczę z nawrotem depresji, że uważam go za przyjaciela i że opowiadam mu o rzeczach, o których od lat nie potrafiłam opowiedzieć nikomu... a mimo tego wszystkiego zręcznie bawił się moimi uczuciami, kłamał i lawirował, nie wiem czy bardziej nie potrafiąc czy nie chcąc wyprowadzić całej sprawy na prostą :roll: od bardzo dawna mylił się w zeznaniach na temat tej drugiej kobiety, nie odpowiadał wprost na pytania, udawał niewinnego, szczerego i życzliwego, nie umiejąc powiedzieć mi prawdy i jakoś rozsądnie tego wszystkiego rozwiązać, uważał, że unikami, kłamstwami i milczeniem w końcu załatwi sprawę, chociaż widział i wiedział, że jego 'metoda' ni grzyba nie skutkuje, ale wręcz przeciwnie: wpędza mnie w coraz większe poczucie winy, smutek i ból, powoduje coraz silniejszą potrzebę tłumaczenia się, usprawiedliwiania i zapewniania go o sprawach, które TO DLA NIEGO, a nie dla mnie powinny być już od dawna bezwzględnie jasne :twisted: gdybym na początku lata nie zorientowała się w prawdziwym stanie rzeczy i nie zechciała sprawy wyjaśnić, gdybym po raz pierwszy nieśmiało się nie ocknęła - ten chory układ zapewne nadal by trwał :oops: być może tliłby się coraz słabiej z pewnego istotnego powodu, ale moim zdaniem trwałby - na co dosyć dobitny dowód uzyskałam jeszcze pod koniec zeszłego roku, niedługo po pojawieniu się owego istotnego powodu na świecie :roll: (całe moje szczęście, że już wtedy przypadkiem miałam przy sobie :wink: ździebko rozumu...)

kim jest mężczyzna, który jakimś cudem potrafi jedną po drugiej oczarowywać swoim nieszczególnym wyglądem i sposobem bycia kolejne kobiety, uwodzić je, traktować głównie jako źródło beztroskiej zabawy, oszukiwać, żyć na ich koszt czasami również pod względem materialnym 8O :twisted: , zdradzać, unikać wyjaśnień i nie być uczciwym, w końcu porzucać i potem obwiniać o wszystko to te kobiety a nie siebie, doprowadzać do rozpadu innych związków, powoływać na świat kolejne nieplanowane dzieci...?
!&%^%)(^ i kropka, niezależnie od tego, ile krzywdy przy okazji sam sobie robi podobnym postępowaniem od wielu lat :(
tylko dlaczego potrzebowalam aż tyle czasu i czyjejś (a nie swojej :twisted: ) inicjatywy, żeby to zrozumieć, przejrzeć na oczy, zakląć kilka razy i wyzdrowieć :oops: ...?

do dziewczyny też mam spory żal o to, że od początku nie była wobec mnie szczera, że widocznie w jej oczach nie byłam tego warta... sama pisała już co najmniej dwa razy publicznie, że (cytat dosłowny) "najgorsza prawda jest lepsza niż najmniejsze kłamstwo" - a jednak... :roll: kiedy zaczynałam domyślać się, co jest grane i kiedy po raz pierwszy się ocknęłam, próbowałam nawiązać z nią kontakt, wyjaśnić sobie nawzajem to co było do wyjaśnienia, być może nawet się zaprzyjaźnić... zwyczajnie przyjęłam do wiadomości, że oni są razem, są szczęśliwi i że z tego względu ja muszę nasze nieoficjalne spotkania ukrócić... tymczasem usłyszałam (i przeczytałam) ZUPEŁNIE inną wersję całej sytuacji, przedstawioną w dodatku tak wiarygodnie, że na dłuższą chwilę uwierzyłam :roll: na każdą moją aluzję czy domysł ona reagowała gwałtownym sprzeciwem, połączonym wręcz z (też udawaną?) ironiczną pogardą wobec tego mężczyzny - dlaczego :roll: ? dlaczego nie zechciała być wobec mnie szczera tak jak ja byłam - ze wstydu, z zazdrości i obaw, z wrodzonej obłudy...? dlaczego kłamała mi w oczy, stwarzała wszelkie pozory sympatii, a za moimi plecami (wiedząc coraz więcej) coraz śmielej działała na moją niekorzyść...? nie można było do jasnej cholery jakoś tak... normalnie, uczciwie, szczerze :( ?
próbowałam jak mogłam, ale niestety nie miałam szans, ponieważ postawiła sobie za jedyny słuszny cel wyeliminowanie mnie :( dlaczego mi nie uwierzyła, wiedząc już z moich szczegółowych opowieści, dlaczego nie znoszę kłamców i że z miejsca ich skreślam :( ? rozumiem, że los (a konkretniej: własna nieodpowiedzialność) postawił ją w dosyć nieciekawej sytuacji i że kobieta w takiej sytuacji raczej nie będzie kierowała się empatią i logiką, a już na pewno nie w stosunku do innej kobiety, z którą jej facet ją (w bardziej lub mniej OCZYWISTY sposób) zdradza, ale... kuźwa, przecież gdybym chciała nadal mimo wszystko (i już ze świadomością że działam na krzywdę tej drugiej - tzn. tej pierwszej :roll: ) utrzymywać tę relację w dotychczasowej postaci, czy byłabym aż tak głupia, żeby wszystko jej wyklepać i zasiać najmniejsze choćby ziarnko niepokoju :roll: ...? dlaczego z góry zostałam uznana za wroga właśnie wtedy, kiedy przeczuwawszy prawdę chciałam być uczciwa...?
wszystkie pytania są już tylko retoryczne, prawdę mówiąc to nie wiem, czy w ogóle chciałabym słuchać na nie odpowiedzi, nawet gdyby stał się cud i któraś z tych osób miałaby ochotę wreszcie wyjaśnić mi motywację całokształtu swojego postepowania wobec mnie :roll:

przykro mi, że zostałam potraktowana jak egzaltowane, głupiutkie dziecko, z którego uczuciami nie trzeba się liczyć, które nie rozumie dorosłych i w związku z tym nie musi znać prawdy, które można zbywać, zwodzić kłamstwami, a jednocześnie udawać, że wszystko jest w porządku i nic się nie stało... przykro mi, że po tylu latach bycia 'dziką', samotności i żałoby dałam się uwieść pierwszemu lepszemu byle komu, niedojrzałemu emocjonalnie poszukiwaczowi przygód...
ale wiecie co...?

nie macie pojęcia, jak bardzo cieszę się, że cały ten cyrk się skończył :roll: że ktoś, chcąc mi zaszkodzić, w końcu postawił na swoim i doprowadził w ten sposób do ostatecznego zerwania znajomości, rozpaczliwe i bezskuteczne próby utrzymania której (w znacznej mierze ze względu na Dranie, ale nie tylko) a przede wszystkim - doprowadzenia całości do jakiegoś ogólnie akceptowalnego bezkonfliktowego stanu - tak bardzo mnie niszczyły, pognębiały, pozbawiały poczucia własnej wartości... że ktoś niechcący zrobił za mnie to, na co samej zapewne długo jeszcze nie wystarczyłoby mi odwagi i determinacji :oops:
cieszę się, że nie bywam już tam, gdzie bywałam, że nie muszę słuchać kolejnych kłamstw i sprzecznych zeznań obu stron, nie muszę zastanawiać się nad faktycznym stanem rzeczy i po każdym nieoczekiwanym dla mnie zwrocie akcji czuć się jak kompletna kretynka... że nie muszę zastanawiać się, które z nich gorzej kłamie i dlaczego, jak jest naprawdę w zasadniczych i całkiem jednoznacznych kwestiach, co do których mają biegunowo sprzeczne zdania (przynajmniej w wersjach przeznaczonych dla mnie) :roll:... ale najbardziej, bardzo najbardziej :wink: cieszę się z tego, że jestem już poza całą tą idiotyczną grą i że dzięki temu z każdym dniem zostaje ona coraz dalej w przeszłości, coraz bardziej zacierają się jakieś drobne i nieco większe wspomnienia złudy, którą zafundował mi ten osobnik... czuję, że powoli, bardzo powoli zaczynam odzyskiwać szacunek do samej siebie, również (a raczej przede wszystkim :roll: ) pod względem fizycznym...

jest jeszcze całe mnóstwo innych problemów, obiektywnie rzecz biorąc ZNACZNIE poważniejszych i ważniejszych niż ten jeden, jednak przeżywanie go na bieżąco oraz związany z tym ból i smutek obezwładnialy mnie pod każdym innym względem, taka już jestem mamałyga i mimoza :oops:
już sam fakt, że wreszcie (mimochodem bo mimochodem, ale jednak - w końcu mogłabym jeszcze próbować drążyć sprawę tamtego tajemniczego sms-a :? ) zdołałam zobaczyć to wszystko zdecydowanie bardziej obiektywnie i zastąpić codzienny płacz (niecodziennymi, lecz przyznaję, zdarzającymi się jeszcze :oops:) co najwyżej witymi w myślach wiązankami, pozwala mi mieć nadzieję, że drzemie we mnie gdzieś jakaś znieczulona jak dotąd siła, wola walki o siebie, resztki godności - być może dzięki temu dam też radę prędzej czy później uporać się z pozostałymi sprawami i kiedyś tam może jeszcze pewniej stanę na nogach :)

na razie pozostaje mi cieszyć się z tego, że JA AKURAT wyszłam z tej historii w sumie obronną ręką i bez trwałych konsekwencji :wink: , że Dranie w sumie też szczególnie nie ucierpiały :wink: , że jestem mądrzejsza na przyszłość o to doświadczenie i te dwa osobliwe exempla...
no i na odległość mogę sobie skrycie (posiłkując się docierającymi do mnie stąd i owąd nowinkami :wink: ) obstawiać, które z nich dwojga prędzej doprawi temu drugiemu rogi :twisted: stawiam raczej na płeć brzydszą, jakkolwiek płeć piękniejsza... mniejsza o to, to już zupełnie nie mój problem :smokin:

dobranoc;)
Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie :( Nunku[`] krowinko najpiękniejsza :( Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]

Wielbłądzio

Avatar użytkownika
 
Posty: 14515
Od: Sob mar 25, 2006 15:11

Post » Pon mar 09, 2009 9:13

Wielbłądku, powiem Ci jedno. Masz wyjątkowy talent pisarski. Ładnie ujmujesz w słowa.Pięknie piszesz, chociaż o niewesołych rzeczach.
Bry poranne. Śpisz? :wink:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Pon mar 09, 2009 21:58

Spałam, do czwartej :twisted:
I spałabym pewnie dalej, ale czekam na nowego kotecka, którego ma mi dziś dostarczyć Apsa. Niestety kocur, ale bury, czyli jest jakaś szansa, że go oddam :roll: :twisted: Miała być czarna kotka, cieszyłam się że baba, ale kotka ma coś niepewnego na uszach, więc wolałam nie ryzykować :roll: Jak dotąd nie byłam aż tak przewrażliwiona: brałam koty z katarem, z resztkami grzyba, nieszczepione... Niestety w tym momencie nie mam już możliwości zaszczepienia mojego osobistego stada po cenach hurtowych i bez noszenia do lecznicy - a u większości Drani niedługo miną dwa lata od ostatnich szczepionek... Do momentu, kiedy będę w stanie zapłacić za wszystkie 9 szczepionek i kiedy zdołam odbyć wszystkie pięć kursów (po dwa Dranie na raz, a Bidzię samą - bo z nią wolę iść piechotą, co by uniknąć smrodu i wstydu w autobusie :roll: ), zdecydowałam, że będę brać do siebie wyłącznie koty zdrowe, zaszczepione i po kwarantannie :(

KTOŚ obszczał stół i ścianę przy stole. A Tadźka zrobiła to co Maciuś, czyli zlała się na stojąco :twisted: - i znów muszę odsunąć pralkę, ale na razie nie mam siły :? ...

Żaba drapie :twisted:
Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie :( Nunku[`] krowinko najpiękniejsza :( Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]

Wielbłądzio

Avatar użytkownika
 
Posty: 14515
Od: Sob mar 25, 2006 15:11

Post » Wto mar 10, 2009 0:41

A ja mam nowego kotka :dance: :dance2: :mrgreen:

Fajny, okołoroczny buras, podobno do dooswojenia, ale już dał mi się zapoznawczo wymiziać :D W nagrodę obdarowałam go smaczną kolacją, wymościłam w klatce sweterkiem no i będziemy czekać na rozwój wypadków :wink:
Jako żem kochliwa i że to kocur, postanowiłam się bardzo pilnować :wink: Tym baczniej, że już jakiś czas temu nieśmiało zamarzyłam o koczurku innym niż czarny, najchętniej burym właśnie :oops: A kysz :twisted: !!!

Zgadnijcie, co zrobił Maciuś, kiedy tylko Apsa zdążyła usiąść przy stole :roll: ...

Odsunęłam pralkę, pościerałam, popsikałam cytrynowym sprayem. Ciekawe, czy jutro będę musiała odsuwać znów :twisted:

Pomimo dzikiej (jak na kolację) pory chyba jednak pójdę coś zjeść. Jak na razie, dzisiaj jestem tylko o dwóch czy trzech niedużych pierniczkach w czekoladzie :roll:

Ale jeszcze do Was wrócę :wink: Hmm, tylko trochę mi szkoda zganiać z kolan Maciejka, a z łokcia i ramienia Tadka i Nusię, mam tu mruczący chórek...
Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie :( Nunku[`] krowinko najpiękniejsza :( Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]

Wielbłądzio

Avatar użytkownika
 
Posty: 14515
Od: Sob mar 25, 2006 15:11

Post » Wto mar 10, 2009 2:01

Bardzo się cieszę, Kasiu, że powoli wychodzisz na prostą. Twój wielki sukces to będzie, jak się z tego otrząśniesz.
Dziwne to wszystko co piszesz i jakieś nienormalne.
Znam taką parę, co niby są razem a jednak nie razem - spotkają się z innymi, tylko są ze sobą szczerzy. Mają nawet dziecko tej dziewczyny 8O
Ja bym tak nie umiała. Za nic. Kocha się całym sercem, tylko jedną osobę do końca życia.
Potem już nie można kochać nikogo innego...
A ja każdego dnia umieram znów i znów i znów...


Pokażesz zdjęcia nowego kotka?
I jeszcze Maciusia bym poprosiła :oops:

szaraszeelma

 
Posty: 49
Od: Nie lut 22, 2009 16:06
Lokalizacja: San Francisco

Post » Wto mar 10, 2009 2:34

Z Maciusiem jest ten problem, że na ogół nie da się mu zrobić zdjęcia en face, żeby nie zmrużył oczu, z Busią i Żabem jest zresztą podobnie :roll: Ale to Maciusiowych fotek najwięcej kasuję od razu po cyknięciu, bo do niczego się nie nadają:/
Prawdziwą modelką jest Nusia, ładnie wychodzi też Lich i Piopluś (Pluś pod tym warunkiem, że nie poluje akurat na troczek od aparatu;)), dlatego tych trzech jest zawsze najwięcej:)
Burego oczywiście przedstawię, ale nie tak od razu, niech się biedak trochę pewniej tu poczuje :wink: Na razie wystarczy wyobrazić sobie najbardziej typowego w świecie rocznego burego chłopczyka skulonego w kącie klatki z położonymi uszami :roll:

Nie wiem, być może życie kiedyś jeszcze udowodni mi, że jest inaczej, ale jak na razie - ja też jestem przekonana, że tak naprawdę, całym sercem i do szaleństwa można kochać tylko raz :cry: Przynajmniej ja tak mam, że każdego innego porównuję do mojego K., każdy jest w czymś gorszy, czegoś nie rozumie, ma jakieś nieakceptowalne przeze mnie wady... Prawdopodobnie zresztą większość tych 'felerów' sama sobie wymyślam albo przynajmniej niezdrowo wyolbrzymiam w odruchu obronnym, bojąc się związać z kimś następnym, nie chcąc zakopywać daleko w przeszłości tego, co może być już tylko przeszłością i pamięcią... Z tego samego powodu ciągle rozdrapuję rany sprzed tylu lat - żeby przypominać sobie, JAK można kochać i JAKI może być facet... Nie lubię namiastek i nie potrafię się nimi zadowalać... :(
Jakoś ten mój wątek dryfuje nieDrańsko, czytelniczki o umysłach ścisłych mogą być rozczarowane :wink: ...


Aaa, dzisiaj widziałam (wchodzącą właśnie do garażu... znów został otwarty na noc :roll: ) jedną ze śmietnikowych dzikich kotek. Trochę mi ulżyło, bo już zaczęłam się obawiać, że po tej aferze z kupami ktoś mógł COŚ im zrobić. Mam nadzieję, że mój kochany Krecio (niedziki miziak, ktoś go sobie przywłaszczył, bo zaczął nosić na szyi obróżkę z adresówką) nie odwiedza mnie tylko dlatego, że grzeje się gdzieś w ciepełku w swoim nowym domu i nie chce mu się wyjść... I Maślak podobnie :roll:
Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie :( Nunku[`] krowinko najpiękniejsza :( Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]

Wielbłądzio

Avatar użytkownika
 
Posty: 14515
Od: Sob mar 25, 2006 15:11

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Hana, Kankan, Lifter i 45 gości