» Pon cze 03, 2013 20:23
Re: Dzielne KOTY (i nie tylko) WALCZĄCE 2
U mnie też wszystko pod kotusia...
Dzisiaj mi wet powiedziała, że to szczęście, że na to trafiliśmy... ja bym to nazwała inaczej: jakby nie była dobra w analityce, to by nam największe szczęście nie pomogło. Generalnie nie ufam wetom, ale... jakby ta chciała leczyć ludzi, to bym do niej chodziła, bo u niej tak samo ważne są skutki uboczne, jaki i zalety - widzi obydwie strony medalu i nie pakuje chemii bez potrzeby.
Pytałam o jakieś środki odkażające - powiedziała, że na pierwotniaki (kokcydia, lamblie) to niezbyt coś działa (marketing dobry wielu produktów, ale skuteczność taka sobie); zaleciła jutro tylko kuwetę zdezynfekować (gorąca woda i domestos są wystarczające) i posłanka Magnolii wyprać + żelazko. Za 2 tyg. badanie kału - jak nie pomoże ten lek, to będzie inny, ale ten najmniej wali po wnętrznościach; jedna rzecz mi się przydała (wyczytane z ulotki unidoxu): jak coś podrażnia przełyk lub żołądek, to ważna jest pozycja pionowa - dlatego nosiłam po podaniu jak niemowlaka, któremu ma się nie ulać i wymiotu nie było po leku (a nieraz się zdarza).
Kilka godzin od leku i zapach z pyszczka Magnolii dużo lepszy... ale mam doła totalnego, bo Mokate i Norbi tez mieli taki specyficzny zapach z pycholka... i sama myśl, że może lek kosztujący poniżej 1zł mógł im życie przedłużyć... załamki dostaję normalnie... teraz tego nie ustalę, ale sama świadomość, że to #W^&*####%#^ potrafi kota zabić i że żadne z nich nie było na to badane (bo tak jak złamana ręka nie wyklucza złamania nogi, tak FeLV nie wyklucza kokcydii), mnie normalnie dobija... a skoro to coś może wywoływać i wymioty, i biegunki, i anemie... załamać się można.
Moja wet mi mówiła, że to kiedyś była rzadka choroba, ale niestety zdarza się coraz częściej i podstępnie po cichutku zabija kota (czasami długo bezobjawowo). Horror. Po prostu horror.
Magnolia od soboty bez takiego specyficznego przełykania i mlaskania (to objaw mdłości) - odżyła jak nie wiem. Mam jej dawać przez tydzień jeszcze probiotyk, żeby jelita miały lżej. Czyli do badań obowiązkowych przed szczepieniem dołączyła kupka. Tu jest jeszcze ten plus, że badanie jest na miejscu - bo są świństwa, które w transporcie potrafią zaniknąć i sobie można do labu. Nie ma dnia, żebym nie myślała o Mokate - teraz jeszcze bardziej mam załamkę, bo na lamblie zrobiłam najlepszy test, a na kokcydia żaden... bo się nie znałam /nigdy sobie tego nie wybaczę: może by nie żyła 15 lat, ale choć rok czy dwa może by się dało wytargać od losu/ - nauczka: wet ze specjalnością koty kochający koty to podstawa.
...