No i nic się nie dało zrobić..
Małe spędziło noc poza klatką.. nawet nie wiem gdzie spało ale rano było całe i zdrowe..
Rano wzięłam kawał materiału i przeplotłam pomiędzy dziurami klatki.. Zamknęłam Małe i poszłam po miseczkę ze śniadaniem.. nie zdążyłam donieść a Małe znowu brykało po mieszkaniu..
W klatce materiał wywleczony, kocyk rozgrzebany i wyjście na świat gotowe..
No i nie było wyjścia - zostawiłam klatkę otwartą, zabezpieczyłam drzwiczki, żeby się nie zamykały, bo Małe korzysta na razie tylko ze swojej kuwetki..
I z duszą na ramieniu poszłam sobie do pracy..
Jedno mnie pociesza.. Małe nie boi się reszty kociastych.. z maluchami się bawi, do dużych podchodzi, robi baranki, a do Misia nawet się przytula..
A poczciwy Miś jak zwykle robi za dobrego, opiekuńczego wujka..
Wczoraj trochę Fumek na nią syczał.. a Małe podeszło niezbyt blisko, ułożyło się przed Fumkiem i zaczęło patrzeć mu w oczy.. no i co?
Fumek wytrzymał kilka sekund i poszedł sobie.. A Małe zostało samo na placu boju..
Kociaste odzyskały apetyt.. Gacia nadal dietetycznie, ale je.. Na razie peritolu nie muszę podawać..