shira3 pisze:Było napisane mięta pieprzowa...to chyba zwykła?
Taka zwykła to też
spearmint, mieta zielona, mięta kłosowa.. Mnie sie wydaje łagodniejsza w smaku, lekko słodko-eukaliptusowa.
mir.ka pisze: zmieniła zdanie jak jej pokazałam co by miała

Ja dzis też cyknęłam co mam - mięta wyrastająca i przerastająca liliowce
Oj dziewczyny - dzisiejszy powrót z pracy to istny horror był

Burzy mi się chciało, bo ja kocham burze

. Jeszcze ok 19:30 jak poszłam sobie na papieroska było fajnie, choć wiatr łeb urywał, ale nawet chmur nie było. Za to o 22 - urwanie chmury, dosłownie potop z nieba. Kolega podrzucił mnie autem na przystanek, gdzie była jakaś porządna wiata - wyskoczenie z autka i przebiegnięcie jakiś 7 m = woda w butach, kurtka mokra. W Poznaniu ulewa wcale nie mniejsza - te marne 50 m z autobusu na przystanek tramwajowy zaskutkowały przemoczeniem totalnym nieprzemakającej kurtki, którą przezornie - wierząc w prognozy - wzięłam ze sobą. Oczywiście tramwaj się
człaptał, więc na mój ostatni autobus nie miałam szansy zdążyć. Ake na pętli tramwajowej mam sklep czynny do 24 więc weszłam kupić sobie piwo. co by utulić stargane nerwy.
Zimno mi było, tam wiaty tez żadnej nie ma, żeby na nocny autobus poczekać ....Wyłaże z tego sklepu i co widzę....taksówka mojej korporacji właśnie pasażerkę wysadza... No - i to było pozytywne zakończenie, kosztowało mnie 16 zł. I tylko już na własnym podwórku znów mi się woda do butów wlała.
Na ganku czekał zmoknięty Pietruszka - pewno dobijał sie chcąc wejść / TŻ chodzi spać z kurami i takoż wstaje /. Pozostałe - suchutkie - koty pojawiły sie po chwili, jak weszłam do domu i zapaliłam światło.
Puentą tego opowiadania jest to , że kocham burze, błyskawice, grzmoty - zobaczyłam dwie błyskawice w Swarzędzu i jedną już w domu, grzmot konkretny tylko jeden jeszcze w Swaju, a zmokłam za wszystkie burze świata. I TAKICH burz to ja nie lubię
