Mały cwaniak...
- chowanego...
-zaraz, jak wypiję herbatę
- gorąca?
- nie, ciepła
czekał grzecznie, kończę przechylając mocniej kubek - podszedł, zajrzał do kubka
- o, koniec już.
Trawko, średnio. Tzn. potrafię coś powiedzieć, niekoniecznie poprawnie, ale na tyle że się dogadam. W sprawach bardziej skomplikowanych używam syna - on bełkocze jakby się tu urodził. Więcej potrafię powiedzieć niż rozumiem, Anglicy mówią szybko i obrywają końcówki, a poproszeni o powtórzenie wolniej, powtarzają uprzejmie... dokładnie to samo i w dokładnie tym samym tempie. Z tym że widzę tu ludzi jeszcze mniej niż ja kumających angielski, mimo że są tu dłużej i jakoś sobie radzących. Mnie się już zdarza pożartować ze sprzedawcą w sklepie, (Kali mądry, Kali umieć), czasem coś załatwić. Dziś było do załatwienia uprzedzenie nauczycielek małego, że od poniedziałku ja będę go odprowadzać do szkoły. Jego mama jest tu ponad rok, chciała sobie napisać kartkę (z tłumacza google) i dać nauczycielce - nie wiedziała jak to powiedzieć. Zaparłam się, że damy radę, że nie nauczymy się języka nie próbując się dogadać. Dało radę. Prostym zdaniem że jestem nową opiekunką dzieci i ja będę małego przyprowadzać, a matka odbierać. Fakt że jak nauczycielka wystrzeliła dłuższą tyradą to zbladłam, ale w sumie dogadałyśmy się i załatwiłyśmy wszystko. Po prostu gadam - umiem to umiem, nie umiem to też gadam, grunt żeby skutecznie.