Nasz Pięciokot. cz.16 ... DT...

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 23, 2010 20:22 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

to ja też po cichutku mocno ,ale to mocno trzymam :ok: :ok: :ok:
Obrazek

Danusia

 
Posty: 119538
Od: Pon kwi 02, 2007 11:56
Lokalizacja: Opole

Post » Wto lis 23, 2010 20:25 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Tez trzymam! :ok: :ok: :ok:

Fajnie, ze z ta praca sie udalo :)
Demonstracja Shadowa byla niezla :mrgreen:

A wlasciciele co mowili, jak ostatnio przyszli? Chca go kiedys zabrac?
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Wto lis 23, 2010 21:31 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Z pracą ciekawie. Niby mam być z dziećmi od rana (przed 7:00) do południa, potem odprowadzam małego do szkoły (starszego odstawiam wcześniej) i mam luz bo ze szkoły odbierają ich już rodzice, ale na razie mały jest chory i do szkoły nie chodzi, zatem... siedzą dokąd nie wrócą rodzice. Dziś to było ponad 10 godzin. Wróciłam padnięta - włączyło mi się ostatnio spanie na życzenie i jestem wciąż zmarznięta co potęguje uczucie zmęczenia. Ale chłopaki są świetne. Starszy ma 6 lat, jest bardzo grzeczny, kontaktowy, trochę zagubiony w angielskiej szkole bo nie zna języka, ale w domu to wesołe, fajne dziecko. Młodszy ma 3 latka, w szkole mu lotto bo łapie język na biegu, w domu zdarza mu się miksować polski z angielskim, jest również grzeczny, lubi poszaleć jak to dziecko, ale bawiąc się dynamicznie zachowuje umiar, potrafi też dość długo grać w domino lub układać puzzle - umiejętność koncentracji wzorcowa. Owszem, próbował focha o komputer, ale kiedy powiedziałam mu że skoro chce może popłakać, tymczasem ja pójdę odprowadzić starszego do szkoły i jak wrócę możemy się pobawić ale komputer ma dziś wolne (odprowadzenie do szkoły zajmuje do 10 minut), to po powrocie zastałam go oglądającego bajkę w TV na kanale który mu włączyłam. Kolejny foch o gumę do rzucia rozwiązaliśmy podobnie - "chcesz to płacz, ale nie dość że nic tym nie załatwisz to jeszcze póki płaczesz nie będzie zabawy". Działa. Jedno czym mnie dobija to samodzielność - do kibelka sam i sam się ubiera. Owszem, trzeba mu powiedzieć ktory kapeć na którą nogę i ew. gdzie plecy gdzie przód, ale jak równiutko naciągnął skarpetki to mi szczęka opadła. I poprawiał aż były dobrze. Faaajne dzieciaki.
A Shadow... Cóż... Lada dzień mają go zabrać a on coraz bardziej "tutejszy" się robi. To lada dzień to jest od kiedy pamiętam. Szkoda kota - wróci niby do swoich ludzi, ale ledwie ich pamiętając, za t dom będzie totalnie obcy bo nowy. Kolejna przeprowadzka w kocim życiu i to krótkim.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Śro lis 24, 2010 10:15 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Fajne chlopaki :mrgreen: :1luvu:

Kinga dbaj o siebie najbardziej jak sie da.

Mam nadzieje, ze Shadowa zabiora jednak do domu i ze sie chlopak do zmiany przyzwyczai szybko.
Monika & Ruda i Kropek. Za TM Bursztyn, Kocinka, Cykoria, Wodzik, Dyś i Zuzia..
Nasz wątek http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... #p10850216

Monika

 
Posty: 17883
Od: Pt lut 22, 2002 12:49
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 24, 2010 20:03 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Spoko. Chłopaki dalej fajne, ale odkryli (głupia ja) zabawę w kotłowanie. Że mały lubi to się nie dziwię, ale starszy też. Zabawa polega na ucieczce, ja gonię, młody dopada łóżka (jakiegokolwiek) wpada na nie, ja go dopadam i zaczyna się wałkowanie młodym po łóżku, "urywanie" kończyn, łaskotki i co by tam się jeszcze nie trafiło. Kotłowanie o prostu. Śmiech, wrzask... No i starszemu też spasiło, tyle że jak jego kotłuję, to młodszy wrzeszczy żebym nie biła brata. A sam tylko czeka aż go dopadnę. :twisted: Po kwadransie takiej zabawy mam dość. Ech, ta moja kondycja geriatryczna...
Shadow... Wolałabym żeby faktycznie wrócił do domu. Moje toxo nie mają on - nie wiem. Przecież wychodzący był. A kuwety to moja bajka i toxo miałam ujemną. Uważam, ale wolałabym mieć większe poczucie bezpieczeństwa w tym względzie. Poza tym wszystko ok, tyle że jak wracam z pracy to nie żyję. Jestem na etapie przespać życie, jak mały idzie spać w południe to ja sobie też na fotelu ucinam drzemkę (jak dziadek z fajką, co nie?) ale jestem zmęczona permanentnie. I zmarznięta non stop, ale to efekt uboczny leku.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Czw lis 25, 2010 9:58 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Moje dziecie tez tak sie lubilo bawic :mrgreen: przylepa jest do tej pory.

W zamierzchlej przeszlosci 2 miesiac wlasciwie przespalam, z porannymi przerwami na rzyganko. Potem nagle przeszlo jak wyjechalismy na Mazury. Kciukasy nieustajace.
Monika & Ruda i Kropek. Za TM Bursztyn, Kocinka, Cykoria, Wodzik, Dyś i Zuzia..
Nasz wątek http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... #p10850216

Monika

 
Posty: 17883
Od: Pt lut 22, 2002 12:49
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 25, 2010 18:11 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

I tu jest trochę pogibane - dziś Krzyś bawił się klockami w salonie a ja drzemałam na fotelu jak emeryt. Wstaję 5:30 i o 10:00 jestem już martwa, a to małe paskudztwo wcale dziś nie poszło spać w południe. Janiepierdykam - tak być nie może bo co to za opieka nad dzieckiem kiedy on się bawi a ja w fotelu odpływam? Za to miał zabawę z obieraniem klementynki. Chciałam mu obrać - nie, on sam. OK, baw się. Kurcze, po malutkim kawałeczku odłupywał ale obrał. Dobry jest. Uparty, nie poddaje się łatwo, nie zniechęca i nie pozwala wyręczyć dokąd się nie przekona że faktycznie coś go przerasta. Za to tato wrócił godzinę wcześniej i mały zrobił ryk bo właśnie mieliśmy sie bawić w chowanego, a skoro tata przyszedł to ja się pozbierałam do domu. Ech, maluchy. Rajmund nagrał mi dodatkową fuchę - niespełna roczna dziewczynka, tylko w poniedziałki po południu, u nas w domu. Fajnie. Prawie wrócę z Rowland St, gdzie kończę o 12:30, na 13:00 spokojnie będę w domu, od 14:00 miałabym Jennifer. Dzień wyjęty całkiem z kalendarza, ale to jeden dzień w tygodniu, a zawsze to parę funtów wleci. Mamy się w weekend spróbować dogadać z samą Jenny, wszak głównie od jej reakcji zależy c.d. przedsięwzięcia.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Czw lis 25, 2010 22:31 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Za powodzenie przedsięwzięcia :ok:

Hannah12

 
Posty: 22929
Od: Czw sie 11, 2005 11:57

Post » Czw lis 25, 2010 22:38 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Chyba każde dziecko lubi kotłowanie :mrgreen: Moje też i jeszcze specjalnie sie przepychają, którego pierwszego w obroty mam wziąć. A starszy ma już 10 lat przecież ;)
Nieustanne :ok: za wszystko :mrgreen:

maciejowa

 
Posty: 10223
Od: Pt lut 27, 2009 22:29
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lis 25, 2010 22:39 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Kinga , a jak z językiem sobie radzisz?
Obrazek

Danusia

 
Posty: 119538
Od: Pon kwi 02, 2007 11:56
Lokalizacja: Opole

Post » Pt lis 26, 2010 18:46 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Mały cwaniak...
- chowanego...
-zaraz, jak wypiję herbatę
- gorąca?
- nie, ciepła
czekał grzecznie, kończę przechylając mocniej kubek - podszedł, zajrzał do kubka
- o, koniec już.
:ryk:

Trawko, średnio. Tzn. potrafię coś powiedzieć, niekoniecznie poprawnie, ale na tyle że się dogadam. W sprawach bardziej skomplikowanych używam syna - on bełkocze jakby się tu urodził. Więcej potrafię powiedzieć niż rozumiem, Anglicy mówią szybko i obrywają końcówki, a poproszeni o powtórzenie wolniej, powtarzają uprzejmie... dokładnie to samo i w dokładnie tym samym tempie. Z tym że widzę tu ludzi jeszcze mniej niż ja kumających angielski, mimo że są tu dłużej i jakoś sobie radzących. Mnie się już zdarza pożartować ze sprzedawcą w sklepie, (Kali mądry, Kali umieć), czasem coś załatwić. Dziś było do załatwienia uprzedzenie nauczycielek małego, że od poniedziałku ja będę go odprowadzać do szkoły. Jego mama jest tu ponad rok, chciała sobie napisać kartkę (z tłumacza google) i dać nauczycielce - nie wiedziała jak to powiedzieć. Zaparłam się, że damy radę, że nie nauczymy się języka nie próbując się dogadać. Dało radę. Prostym zdaniem że jestem nową opiekunką dzieci i ja będę małego przyprowadzać, a matka odbierać. Fakt że jak nauczycielka wystrzeliła dłuższą tyradą to zbladłam, ale w sumie dogadałyśmy się i załatwiłyśmy wszystko. Po prostu gadam - umiem to umiem, nie umiem to też gadam, grunt żeby skutecznie.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Pt lis 26, 2010 19:00 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

I tak trzymaj - z tym gadaniem :ok:

Hannah12

 
Posty: 22929
Od: Czw sie 11, 2005 11:57

Post » Sob lis 27, 2010 15:37 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Spoooko i luz. Zakupy nie straszą, krótkie pogawędki raczej tak, ale się staram rozumieć, a Anglicy chyba widząc że się człowiek stara patrzą trochę inaczej niż na takiego co to przyjechał i ma nosie. Tu kupa ludzi nie kuma ani w ząb, Polacy są towarzystwem dla siebie, w pracy często nie ma potrzeby znać angielskiego. Młody pracuje w firmie, która zgłosiła w jego agencji zapotrzebowanie na anglojęzycznego pracownika. Okazuje się że mix - Anglicy, Słowak, Litwini, Polacy i obowiązuje angielski. Ale już w Bellu (śmieci) pracowało dużo Polaków nie znających angielskiego - kierownik na migi tłumaczył co i jak, a między sobą się dogadywali.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Pt gru 03, 2010 22:13 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Kinga? Jestes? Pewnie bardzos zajeta teraz? Obrazek
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Sob gru 04, 2010 8:46 Re: Nasz Pięciokot. cz.16. Oda do tymczasa... :D

Trochę - dopadła mnie angielska zima stulecia. Hmmm... A podobno zeszłoroczna taka była. Nie umywała się. Jest cyrk na kółkach. Po pierwsze od kilku dni nie działa poczta (srał ją pies) i wywóz śmieci (to już gorzej), po drugie brakuje tu pojęcia odśnieżania i na chodnikach można się zabić jak nie padając na glebę to zarywając śniegiem z dachu. Miałam przyjemność uniknąć za pomocą szczęścia głupiego takiej śnieżnej lawiny, uznałam to za wybitnie udany dzień. Wczoraj podczas zakupów w markecie stwierdziłam pustki na półkach - olew kompletny, uznałam że promocje były i wyszły. Neee... NIE MA DOSTAW!! Kupienie mrożonych ziemniaków typu frytki bądź kawałki jest marzeniem, gotowe żarcie w puszkach i mrożonkach wyparowało. Wczoraj kupiliśmy worek ziemniaków, groch i konserwy mięsne, dziś zamierzam jeszcze kupić makaron, ryż, mąkę i cukier. Chleb się upiecze. I jarzyny jakieś. Masakra. Nie mamy zamrażarki, pozostaje tyle miejsca co w lodówce, ale wygląda na to że jeszcze trochę potrzyma bo mrozik jest i śniegu naprawdę dużo. Zimno takie że centralne ledwie wyrabia, gaz idzie jak przeciąg.
Shadow dalej u nas, zapuściłam Miyuki i mam teraz cyrk z czesaniem bo się @ tym bardziej nie daje że ciagnie. Skończy się golitkiem bo pod pachami brzydko jest. Dupsko jakoś obrobię.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], Silverblue i 177 gości