Birfanka mnie natchnęła

, a Mohera zaobserwowałam i zastanowiłam się nad zwykłymi codziennymi kocimi traumami, których pewnie częściowo nie zauważamy albo mamy z nich ubaw

.
Był sobie chrust (duże ilości) - od poniedziałku do wczoraj. Porządny chrust jak zwykle kruszy się, śmieci, sypie cukrem pudrem, a duże półmiski czy talerze z wysoką zawartością ciężko upchać w szafkach. Więc chytrze (tak mi się wydawało, bo Moher chrust kradnie) jeden półmisek wylądował chwilowo pod sufitem, gdzie miejsca jest duuuuuzo. Czasem świrki tam skaczą, dla Mohera to teren niedostępny - nie doskoczy.
Raz złapałam Moheru z chrustem w kącie, drugi - cóż ukradł z dostępnego półmiska ze stołu, gdy nie widzieliśmy, kawałek mu nie zaszkodzi. Aż... Ja sie z przyjaciółką w nocy zagadałam, a jej mąż i syn półmisek podsufitowy dojedli i zamiast wstawić naczynie do zmywarki postawili pod pod sufitem. Chłopy, no

.
Rano jemy śniadanie, a tu: małaaaaał, mrrrrrrrrrr, maaaaauuuuu. Moher siedzi pod sufitem

i jojczy - na półmisku był tylko cukier puder. Do wczoraj mogłabym przysiąc, że on tam nie doskoczy

. Dla kota to pewnie trauma porównywalna z naszymi, jak nam się wydaje, poważnymi problemami.