Dziękuję za kciuki Ewuś

U nas piękna pogoda to znaczy szaro, ciemno i pada deszcz. Bardzo lubię taką pogodę melancholijną i nostalgiczną. Wczoraj widziałam kilka kotów w tym jeden bezdomny, ale przy ludziach mieszkał. Jak robiłam parę kroków w jego stronę to zwiał. Miał gdzie nocować, miał dach nad głową, do piwnicy była dziura w murze, ale to wszystko było okropne, a ten kot nie wyglądał na zadbanego. W zimie pewnie mu zimno w tej piwnicy, a teraz pewnie mu mokro. Takie koty nigdy nie czują ciepła kaloryfera. To takie smutne

I ciągle teraz siedzi mi to w głowie.
Ja dziś idę do wetki po tabletki i na pocztę, bo te tabletki muszę wysłać i jeszcze jedną paczkę, to w agorze, a potem muszę iść do lokalu i zawieźć tam parę rzeczy i zobaczyć w końcu czy wszystko działa. No i wypadałoby zacząć robić regularne wycieczki do studia. Zdjęcia się same nie zrobią. I w końcu też tą stronę moją nieszczęsną muszę skończyć. Myślałam, że to już wszystko ruszy - w ten weekend byłabym w Krakowie w Akademii Fotografii i myślałabym o niebieskich migdałach, ale życie jest przewrotne. Postanowiło rozchorować Kitusię i uderzyć w mój czuły punkt. Przez to straciłam ochotę do życia w ogóle. Nie odpisałam nawet na zapytania o sesje. Aparat stracił dla mnie znaczenie. Na szczęście Kitusia ma się dobrze. To, że próbowała wskoczyć na wannę świadczy o tym, że poczuła się na to silna. Z tym, że łapeńka nie zapewniła jej równowagi i zjechała mi na głowę, bojąc się, że wpadnie do wody wierzgała i spadła na podłogę na miseczki z jedzeniem

Dziś, siedząc na wc, odważyłam się ją wziąć na kolana. Wyobraźcie sobie, że nie podnosiłam jej już od miesiąca. Nie chciałam uszkodzić, ani sprawiać bólu. Ale m. ostatnio bez pardonu wziął Kitusię w łapę i ściągnął ze stołu, żeby sama nie skoczyła. Więc dziś podniosłam Kitusie i posadziłam sobie na kolanach i tuliłam i drapałam i całowałam a Kitusi się podobało i nie dawała znać, że coś ją boli. Także legalnie można znowu Kitusię brać na kolana

Toska drze się wniebogłosy! Zaczął się tydzień pracujący to i Toska daje czadu! Siedzi na najwyższym poziomie na drapaku i wydziera się do zdarcia gardła - to jest domowy terroryzm! A my oboje jesteśmy w domu, może z nami posiedzieć, ale nie - to Tośka chce, żeby do niej przyjść i ma być tak jak ona chce, bo inaczej będzie się drzeć jeszcze gorzej i wszystkim pokaże, że na złość zedrze sobie gardło, aż do trocin.
Nic to dziecko nie wie jak się mają bezdomne koty, które marzą do spokojnym domu, pełnym zabawek, ciepła i posiłku co godzina.
Ostatnio jak się Tośka nudziła to zrobiłam jej numer - założyłam jej pierwszy raz od roku chyba jej kocięce szelki i smycz. Od razu przestała się nudzić, ale za to wyszorowała podłogi brzuchem
A wczoraj zrobiła numer, to nie do jedzenia, robiła kupę, po czym rozpaczliwie zaczeła wycierać kupę po panelach, przeleciała przez całe mieszkanie za wersalkę, ale udało mi się ją łapnąć i zanieść do wanny. W wannie zaś mycie trwało chyba 15 min aż i w całej wannie pływały kupy od Tośki

no, masakra jakaś

Aa o Marysi nic nie było - otóż Marysia jest wiecznie do mnie przyklejona jak druga skóra, nie wiem skąd u niej takie zachowanie się wzięło, ale wzięło się jakiś czas temu i ciągle trwa. Zawsze była niezależna bardziej, albo do taty chodziła, a teraz jakby mogła to by mi w brzuch weszła tak jakby chciała, żeby ją chronić.
