Kola już u nas

A właściwie
Kolia, bo tak została przechrzczona. To taki drogocenny klejnocik
Całą drogę jechaliśmy na sygnale

Nawet wyjęcie z koszyczka nie pomogło, biedna koteczka była przestraszona
W domu dość szybko się uspokoiła, opyliła prawie całą saszetkę, wybawiła się, wypieściła, zrobiła co trzeba do kuwetki, poprawiła suchą karmą i teraz sobie śpi, co chwilę włącza mruczando
Baardzo się jej spodobało łóżko, chyba jeszcze nie znała takiej dużej miękkiej przestrzeni; kołdra, poduszki, narzuta - dają setki możliwości zabaw

Co ona tam wyprawia
Z Merką myślałam, że będzie gorzej. Dziewczynki ustalają sobie chierarchię, ale nie ma żadnej agresji, przeganiania itd. Merka ma swoje miejsce, w którym zawsze śpi w nocy i często w dzień - to róg naszego łóżka. Tam głównie siedzi i obserwuje przybysza wielkimi oczami, a jak się zbliża to boruczy ostrzegawczo. Kolia w kaszę dmuchać sobie nie da i nie pozostaje dłużna

Nie boi się jej specjalnie i potrafi się jej postawić. A ja się bałam, że będzie ciężko, bo koteczka się będzie bała

Do rękoczynów (a właściwie pazurkoczynów

) jeszcze nie doszło na szczęście. Muszą sobie ustalić dziewczynki swoje granice i już. A trudne to nie będzie, bo Kolia już sobie wybrała miejsce do spania

Nie muszę chyba mówić jaka szczęśliwa jest Hania, dopiero ok. 23.00 udało mi się ją uśpić
Jeszcze parę fotek na szybko, koteczka jest po prostu niesamowita, tak rozkoszna, że odkleić się od niej graniczy z cudem


A tu z Merką:
