Rudy był ostatnim kotem o którym myślałam

. I też mam go przypadkiem

- do dziadka, którym się opiekowałam przychodziła fizjoterapeutka. Któregoś razu była rozmowa o kotach. Powiedziała, że ma kotkę w ciąży i czy chcę jednego. A, że akurat obok stał syn dziadka (on tam o wszystkim decyduje), odwróciłam się do niego i spytałam: mogę?. A on: możesz

. I tak już zostało

. Kotka rudo biała, ojciec rudy- więc dzieci zawsze też były rude. W tamtym okresie było mi wszystko jedno jaki to będzie kotek- miał mi dotrzymywać towarzystwa i tyle. Gdyby koty tej fizjoterapeutki były innej maści - dzieciaczka wzięłabym i gdyby miał być bury, łaciaty czy jakikolwiek inny. Wiedziałam, że każdy kotek mnie w sobie rozkocha i jak najszybciej skorzystałam z okazji -"pozwolenia". I marzę o białym puchatym kocie

- czy syberyjczyk , czy MCO czy jeszcze inny...