Opowiem wam co nas ( mnie i Jakuba ) dziś spotkało. Wracaliśmy z zakupów, zaparkowaliśmy pod blokiem i szliśmy do domu, aż tu nagle słychać potworny huk, jakby ktoś jakimś workiem rzucił, a tu zaraz po tym huku widzę kota na podjeździe, całego nastroszonego, przerażonego. Tak przeraźliwego kociego miauku w życiu nie słyszałam... Myślałam, że gdzieś ktoś w niego czymś rzucił, ale w tedy Kuba powiedział, że owy kot spadł z balkonu

Biedak był w szoku, chciał uciekać, ale zaczęłam kiciać i się Bogu dzięki zatrzymał. Dorwałam kota- kaskadera za wsiarz ( bo to chyba tak się łapie kota takiego niepewnego co zaraz zrobi, ale zanim złapalam za tylne łapki, to zdążył mnie podrapać po przedramieniu, ale to nic, bo to raz mnie kot udrapał ). Łapki całe, trochę dyszał, ale zaraz mu przeszło. Pobiegliśmy do klatki, w której jest mieszkanie, z którego balkonu wypadł. Myśleliśmy, że z I piętra, bo tam drzwi balkonowe były otwarte, ale nie!! Poszliśmy na parter ( ludzie tam mieszkający wiedzą dosłownie wszystko o wszystkich ) i tu przeżyliśmy szok. Pani powiedziała nam, że ten kot to chyba z IV piętra jest i, że już za kociaka raz postanowił skoczyć za czymś ( w naszym bloku IV piętro jest jak V, bo na samym dole są sklepy)... Jezu!! Biegiem na IV pukamy do drzwi, otwiera pan.
Kuba pyta " Ma pan kota?? "
Pan " Mam...."
Kuba " Bo wypadł przez balkon i tu jest " ( wskazał na mnie )
Reakcja owego Pana była niesamowita. Wywalił w niedowierzaniu takie oczy

razy milion. Mówię mu dość nieprzyjemnie, żeby z kotem natychmiast do Krakvetu (bo najbliżej) jechał, bo nie ma żartów i żeby zabezpieczył okna i balkon !!!!!! Pan uspokoił mnie mówiąc, że zaraz leci do lecznicy. Dowiedziałam się, że ma zabezpieczone, i że jak chce to mogę zobaczyć. A i oczywiście weszłam zobaczyć. Fajnie by było, bo fragment do barierki był zabezpieczony siatką ( BTW, bo żeby gołębie też nie siadały ) ale pod barierką ( z takiej gęstej, metalowej siatki, którą mamy wszyscy ) jest 10 cm przerwa do podłogi, której Pan nie raczył zabezpieczyć

Mówię panu " A to????!!!!!!!, ale widać było, że Pan normalnie nie wpadł na ten pomysł, że dla kota to jest ogromna dziura... Obiecał, że dorobi tan kawałek. Jacy ludzie są bezmyślni !!!!!!!!!!!!!!!! Mam nadzieję, że kot już po tym naszym mini wykładzie, będzie bezpieczny, a właściciel wreszcie się nauczy i zmądrzeje!!! Nawiasem mówiąc miałam ochotę walnąć tego gościa w pysk

. A za kota trzymam

, bo ten kot stracił już swoje 2 z 7 przysłowiowych żyć.... i oby żadnego więcej.
Tak poza tym u nas wszystko ok. Podrapaną rękę odkaziłam, a Hankę i Bilona wygłaskałam, ciesząc się, że są zdrowe i bezpieczne....