
Nadal nie wiem, co sprawiło, że Otis się zatkał...mimo, że poświęciłam jego urobkowi sporo uwagi...
Póżnym wieczorem, jakąś godzinę po tym , jak wcisnęłam mu strzykawką jeszcze 20 ml parafiny, kot zaczął się intensywnie lizać, a z tyłka leciała mu parafinka...do kuwety zaglądała, ale zostawiał tam tylko kropeczki parafinowe...może pomyślicie, zę jestem jakaś strasznie wyrodna pańcia, ale stwierdziałam, że nie będę spała z kotem, któremu coś kapie z tyłka i ... zamknęłam oboje z koszyczkami, wodą i dwoma czystymi kuwetkami w łazience na noc. Moją decyzję Piotr przyjął z wyraźną ulgą...chyba nie wiedział jak mi powiedzieć, że sobie nie życzy Otisa dzisiejszej nocy w sypialni...


Wstałam o 6.30....nie, to nie był budzik, to było buuuuu...
W drugiej kuwecie, drugi urobek....mam nadzieję, że to już koniec...żwirek przesypałam odkażaczem, bo nie da się wybrać wszystkiego po biegunce


Powiedziałam dzieciom, żeby dziś nie całowały się z Otiskiem



Wygląda na to, że to koniec...życie z kotami, to wieczna przygoda, co nie?

Kropko, kiedy po zabiegu Otis wylizał się na sfinksa i się zatkał...to jadł i wymiotował, ale cały czas jadł...ten kot nigdy nie traci apetytu, nawet, jak ma w jelitach folię z parówki
