Wariatki-kotki trzy i Piotruś-chora Sroczka:(

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 03, 2006 9:45 Wariatki-kotki trzy i Piotruś-chora Sroczka:(

Postanowiłam założyć wspólny temat dla moich koteczek :D
Dwie z nich mają już swoje wątki- Brandy adoptowana od Kasi D :D w styczniu-jej historia jest tu
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=32090

Nuczka-wzięta 4 dni po Brandy ze stajni po tym, jak została sparaliżowna po pogryzieniu przez psa-opisywałam wszystko tu
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=37897

a moja Sroczka-pierworodna :wink: nie ma swojego wątku, więc teraz razem z koleżanki znajdzie się w jednym :D

Nie zamierzałam wcale mieć kotów, byłam koszmarnie uczulona i chociaż opiekowałam sie w miare możliwości kiciam stajennymi nie dopuszczałam myśli, że mogłabym mieszkac z kotem.
Sroka miała być kotem dla mojego taty, zabrałam ją w sierpniu 2005 ze stajni gdzie się urodziła do siebie, bo bałam sie że może jej się coś stać- psów i samochodów w pobliżu nie brakuje. Miałam ją nauczyć co to jest kuwetka i troszkę wychować i przekazać tacie. Niestety tata uznał, że nie jest gotowy na kota i mała została u mnie, początkowo nie byłam zachwycona, uczulenie dawało mi sie ostro we znaki :? a mała nie dawała spać ani się głasiać, była okropnym szaleńcem :( płakałam dużo myśląć, że popełniłam straszny błąd....jak bardzo sie myliłam!!!
CDN
Ostatnio edytowano Wto lis 27, 2007 22:01 przez amelka, łącznie edytowano 44 razy
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 10:03

dalej :D
ciekawi mie co z tym uczuleniem

dorregaray

 
Posty: 310
Od: Nie sty 01, 2006 18:50

Post » Pt mar 03, 2006 10:06

Sroczka to córka stajennego Sylwestra- którego mamy nie udało nam się złapać na sterylkę zanim zaszła w ciąże, o sterylkach aborcyjnych wtedy nie wiedziałam...Koteczka nie mogła się okocić, ukryła się gdzieś, szukaliśmy jej cały dzień, w końcu udało sie ją namierzyć i zawiozłam ją na kliniki, zoperowano ją, wysterylizowano a z trójki rodzeństwa tylko Sylwek był żywy, mama opiekowała się nim bardzo troskliwie, biedna koteczka po operacji ciągle myła i karmiła swojego synia :1luvu: Sylwuś na maminym mleku-które pił przez kilka miesięcy 8O -wyrósł na wielkiego eleganckiego kota :D czarny, z białymi łapkami, białym krawatem i brzuszkiem, był cudniasty
kiedyś Sylwek zniknął i już nie wrócił :cry: wiele niebezpieczeństw czycha na takie kotki, niestety :cry: a po pewnym czasie przyniesiona przez koleżankę ze stacji benzynowej mała zabiedzona koteczka urodziła 3 małe sylwusie, myśleliśmy że jest zbyt młoda na dzieciaki taka była mała....nie krzyczcie, byłam wtedy bardzo mało uświadomiona :oops: teraz sprawę potraktowałabym inaczej...
Jedną z tych małych była moja Sroczka-identyczna jak tata, czarnula w białych rękawiczkach, majteczkach, i sliniaczku :D

Kiedy trafiła do mnie nie wiedziałam o kotach prawie nic, postawiłam jej kuwete z piaskiem i bałam się czy będzie wiedziała do czego to służy...
Rano poszłam do pracy a TZ napisał mi smsa: mały kitek jest bardzo MONDRY, sika do kuwety :lol:
Kitek zwany początkowo Fisią- Małkinią zaprzyjaźniał sie z nami z każdym dniem bardziuej, zaczeła towarzyszyć mi na każdym kroku- nawet uprawiałyśmy synchroniczne sikanie, bo kuwetka jest w wc :lol: i kicia zawsze ze mną chodziła :D
Nie będę się tu bardziej rozwodzić, ale koteczka odmieniła moje życie diametralnie, wskrzesiła moją radość życia i obdarzyła taką miłością, jakiej nigdy ze strony zadnego zwierzęcia-ani psa ani konia nie doświadczyłam
CDN
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 10:13

uczulenie zmniejszało sie jakoś samoczynnie- żartowałam sobie że chyba z miłości mi minęło :wink: i myślę ze to możliwe, bo wiem że nie jestem jedynym takim przypadkiem
każda kolejna kitka mnie uczulała, ale z czasem jakoś organizm się przyzwyczaja chyba, bo teraz tylko podrapanie mocne albo zatarcie oczu sierścią owocuje piękna opuchlizną 8) no i katarek jak Brandy uprze sie że najlepiej śpi się na mojej twarzy :lol:
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 10:26

Dziewczyny są piękne :1luvu:
już nie raz widziałam je w Twoim podpisie, ale przyznaję bez bicia, że nie czytałam poprzednich wątków - nadrobię w niedzielę :D
moja trójka ObrazekObrazekObrazek

Punto [*] 03.08.2013.

dzioby125

 
Posty: 4028
Od: Pt paź 21, 2005 20:03
Lokalizacja: Dąbrówka/koło Poznania

Post » Pt mar 03, 2006 10:29

Hej:)

Miałam taką samą sytuację, zawsze marzyłam o kocie, ale ze względu na uczulenie (szalejący katar) w ogóle nie wchodziło to w grę. Kiedy pojawił się Frendzel, myślałam o odczulaniu biorezonansem, ale na początek dałam sobie trochę czasu na oswojenie z alegrgenami. Po dwóch miesiącach zapomniałam o odczulaniu :D Mój organizm się przyzwyczaił.

Niektórym ludziom się to zdarza, wychodzi na to, że obie miałyśmy to szczęście.
Obrazek

lisboa

 
Posty: 706
Od: Czw lis 10, 2005 10:15
Lokalizacja: Poznań/czasem Gdynia

Post » Pt mar 03, 2006 10:35

Ja dochodzę do wniosku, że to nie my wybieramy kota, ale kot wybiera nas sam. :D . Ja nigdy nie przypuszczałam , że będę mieć w domu koty. Zawsze miałam psa i to było dla mnie naturalne. 2 lata temu w zimną listopadową noc zjawiła się pod moim domem mała koteczka. Nie było wyboru trzeba było ją zabrać do domu ( zimno, blisko ulicy i pełno psów). Miałam ją wywieść do teściowej na wieś, bo nie wiedziałam jak się nią opiekować i moi chłopcy są alergokami. Koteczka zawładneła moim sercem i została (jest w kocim niebie :aniolek: ). Koci bakcyl jednak pozostał. Obecnie mam dwa koty kocura Maćka ( po kastracji) i kotkę Matyldę ( przed sterylizacją). Korci mnie jeszcze aby powiększyć zwierzyniec o jeszcze 1 futrzaka. :idea: :lol:
Aaa kotki dwa: Maciek i Matylda, no i ja.

jolcia72

 
Posty: 17
Od: Czw lut 23, 2006 12:06
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 10:36

Sroczka wtargnęła w moje serce, towarzyszyła mi przy wszystkich domowych czynnościach, zabiuerałam ją na wycieczki-do rodziców, żeby sie przyzwyczajała, i tak uwielbiała podróżować że płakała i właziła do transporterka jak tylko zobaczyła że wychodzę. Chodziła się ze mną kąpać-ja w wannie a ona na krawędzi mocząć łapki w wodzie, łapiąc krople i włażąc na wystające z wody części mojego ciała. Zmywać też ochoczo pomagała i wogóle wszystko robić...wniosła do mojego życia taką radość :D rano budziła mnie jej łapeczka-czesząca moje włosy, wesołe mrałk sprawiało że chciało mi się wstać, nie umiem opisać jak zmieniły się moje odczucia dzięki tej koteczce...w jakimś sensie mnie uratowała chyba...
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 10:39

:D widzę że wątek ma czytaczy :D
ja też zawsze miałam psy-nie wiedziałam co traciłam, życie z kotem to całkiem inne życie :D
CDN bo do roboty się trzeba brać
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 10:56

Ja dochodze do wniosku że kot jest fascynującym zwierzęciem. To prawda, że jest to największy indywidualista . Czy inne zwierzę wymyśliłby podgryzanie mojej najładniejszej paprotki ,aby wyciągnąć mnie z łóżka i go nakarmić?( tak robi mó Maciek). :lol:
Aaa kotki dwa: Maciek i Matylda, no i ja.

jolcia72

 
Posty: 17
Od: Czw lut 23, 2006 12:06
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 11:35

hehe, Sroka jak uznała że czas najwyższy wstawać z łóżka właziła na szafę i kolejno zrzucała z niej wszystkie znajdujące się tam przedmioty :twisted: piszę w czasie przeszłym bo teraz jest już zbyt dostojną damą na większość tych czynności 8)
tylko ona nie chciała jeść-ona chciała żeby już wtać, teraz z budzeniem czeka do budzika-po budziku już pańca ma wstać i karmić, bez dyskusji.

najbardziej uwielbiam to ranne lub nocne czesanie łapką moich włosów :love: wogóle Srokul najbardzie lubi mizianki i mruczanki nocne, ewentualne dzienne-ale jak się właśnie układa do snu, początkowo tylko ze mną spała i tylko mnie dawał się miziać :love: teraz koty są trzy więc sytuacja trochę sie zmieniła

Pokochałam tak Sroczkę-tata ją tak ochrzcił, a my traktowaliśmy to początkowo jako żart, ale ponieważ: jest czarno-biała, kradzine jej najlepiej smakuje i wydaje ciekawe dźwięki została SRoką :lol:
i poczułam wielką wdzięczność wobec kociego rodu, postanowiłam więc mu się odwdzięczyć i sie dokocić, najpierw próbowaliśmy z Ryśką Maszy4 ale ona okazała się zbyt agresywna a ja za mało doświadczona, i w końcu wylądowała u nas Brandy.

Kotki dość szybko się polubiły, Sroka początkowo strasznie syczała, ale Brandy nie zwracała na to uwagi, szybko zaczęły się wspólne gonitwy i walki :D teraz zdarza im się spać prawie razem i myś się troszkę :D
wczoraj Brandy myła sweter mojego TZta, a potem moją głowę-Sroka na to przybiegła z dzikim Mrałkiem, wskoczyła Brandy na głowę i zazcęła ją myć 8O nie wiem co to miało znaczyć :lol:

Nuczka początkowo była całkiem izolowana, ale jak zaczęła wychodzić z pokoju Sroka trochę tylko na nią syczała, ale chyba kotki czuły że to mała Bieda, i nic jej nie robiły, puszczały ją do swoich misek i kuwety, Brandy po sterylce zaczęła ją myć jak mamuśka :D

Sroka jest czasem trochę wyalienowana, jak reszta kładzie się ze mną do łóżka ona oczekuje specjalnego zaproszenia-dla księżniczek :king: i nie zawsze je przyjmuje, ale myslę że cieszy sie z towarzystwa, jak Brandzia była po opercji nie rozumiała jak może się z nią nie bawić
dobra koniec narazie 8) tylko doddam ze koty mi od wczoraj zwariowały-a najbardziej grzeczniusia zawsze Brendzia 8O
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 11:41

amelka pisze:Sroczka wtargnęła w moje serce, towarzyszyła mi przy wszystkich domowych czynnościach, zabiuerałam ją na wycieczki-do rodziców, żeby sie przyzwyczajała, i tak uwielbiała podróżować że płakała i właziła do transporterka jak tylko zobaczyła że wychodzę. Chodziła się ze mną kąpać-ja w wannie a ona na krawędzi mocząć łapki w wodzie, łapiąc krople i włażąc na wystające z wody części mojego ciała. Zmywać też ochoczo pomagała i wogóle wszystko robić...wniosła do mojego życia taką radość :D rano budziła mnie jej łapeczka-czesząca moje włosy, wesołe mrałk sprawiało że chciało mi się wstać, nie umiem opisać jak zmieniły się moje odczucia dzięki tej koteczce...w jakimś sensie mnie uratowała chyba...


Cudne, też tak chcę...

dorregaray

 
Posty: 310
Od: Nie sty 01, 2006 18:50

Post » Pt mar 03, 2006 12:34

dorregaray pisze:
amelka pisze:Sroczka wtargnęła w moje serce, towarzyszyła mi przy wszystkich domowych czynnościach, zabiuerałam ją na wycieczki-do rodziców, żeby sie przyzwyczajała, i tak uwielbiała podróżować że płakała i właziła do transporterka jak tylko zobaczyła że wychodzę. Chodziła się ze mną kąpać-ja w wannie a ona na krawędzi mocząć łapki w wodzie, łapiąc krople i włażąc na wystające z wody części mojego ciała. Zmywać też ochoczo pomagała i wogóle wszystko robić...wniosła do mojego życia taką radość :D rano budziła mnie jej łapeczka-czesząca moje włosy, wesołe mrałk sprawiało że chciało mi się wstać, nie umiem opisać jak zmieniły się moje odczucia dzięki tej koteczce...w jakimś sensie mnie uratowała chyba...


Cudne, też tak chcę...


a Ty kotuchów nie masz, czy nie są takie towarzyskie?
bo moja reszta nie jest aż tak natrętna :wink: może dlatego że sroka była jedynaczką i stanowiłam jej stado :roll:
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt mar 03, 2006 14:09

amelka pisze:Sroczka wtargnęła w moje serce, towarzyszyła mi przy wszystkich domowych czynnościach, zabiuerałam ją na wycieczki-do rodziców, żeby sie przyzwyczajała, i tak uwielbiała podróżować że płakała i właziła do transporterka jak tylko zobaczyła że wychodzę. Chodziła się ze mną kąpać-ja w wannie a ona na krawędzi mocząć łapki w wodzie, łapiąc krople i włażąc na wystające z wody części mojego ciała. Zmywać też ochoczo pomagała i wogóle wszystko robić...wniosła do mojego życia taką radość :D rano budziła mnie jej łapeczka-czesząca moje włosy, wesołe mrałk sprawiało że chciało mi się wstać, nie umiem opisać jak zmieniły się moje odczucia dzięki tej koteczce...w jakimś sensie mnie uratowała chyba...


:D to taki koci szósty zmysł - wiedzą u kogo się pojawić i to dokładnie w chwili, kiedy są potrzebne :lol:

jednego dnia nie myślałam wogóle o kocie a następnego czarny chudziaszek łaził za mną po mieszkaniu i skrzeczał wniebogłosy, i garnął sie do rąk, i traktorzył az mi uszy puchły, i rzygał malowniczo, bo ze stresu, że nie wiem o co mu chodzi dawałam mu jeśc co pięć minut.... :?
a po tygodniu nie mogłam sobie przypomniec, jak mój dom bez kota wyglądał i zrozumiałam, dlaczego nazywałam go "hotelem"
mnie kot wyciągnął za uszy z nielichej depresji i przyniósł furę szczęścia :ryk:

a mottoem Twoich kotów jest: alergii mówimy stanowcze NIE!
:twisted:
Obrazek

Fri

 
Posty: 6301
Od: Śro sty 25, 2006 17:02
Lokalizacja: wpół do Wisły ;) wpół do Brdy ;P

Post » Pt mar 03, 2006 14:15

mnie tez kocina z depresji straszliwej wygiągnęła-wstydziłam się trochę napisać wprost...ale w sumie, co mi tam :D
nigdy nie byłam taka szczęśliwa
nigdy nie spotkałam się z takim łańcuszkiem dobrych uczynków :D wiele osób bardzo mi pomogło, i mi się coraz bardziej chce pomagać komu się da i mniej mysleć o sobie :D
także chyba zmienię temat na czarodziejki 8)

jak uświadomiłam sobie, co dała mi kicia postanowiłam i ja komuś coś dać :D stąd dwie kolejne :D

i ja też stałam się domatorką 8O
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: MB&Ofelia i 49 gości