Droga Boena,
to strasznie smutna historia.
Kuba miał cholernego pecha. Trudno mi powiedzieć, z całą pewnością, co było powodem ataków padaczkowych. Przyczyn mogło być wiele. U kotów padaczka jako schorzenie jest również znana, ale takie schorzenie można leczyć. Padaczka nie pojawia się poza tym z dnia na dzień z takim nasileniem. Ataki wzmagają się dopiero z czasem, gdy schorzenie nie jest leczone.
Możliwe, że te napady (ataki) padaczkowe miały przyczynę w niedocukrzeniu. Piszesz jednak, że najniższy poziom cukru mierzony w klinice wynosił 370 mg/dl. Czy zmierzono mu jeszcze cukier i postawiono jakąś konkretną diagnozę przed przeprowadzeniem eutanazji?
Stan niedocukrzenia może trwać godzinami, jeśli odpowiednio nie zareagujemy. Sama przeżyłam u Tinki 3 hipoglikemie, zanim zaczęłam mierzyć cukier glukometrem, ale ta trzecia była chyba najgorsza. Tinka przechodziła wtedy ciężką kwasicę ketonową. Codziennie przez ponad tydzień jeździłam z nią na kroplówki dożylne. Niestety wszystko wysiadło: nerki, wątroba, trzustka. Kocica nie chciała przyjmować pokarmu, ciągle wymiotowała. Pewnego popołudnia, gdy przywiozłam ją po kroplówkach do domu, posadziłam ją (jak zwykle przez ostatnie dni) nad miseczką z karmą. Błagałam i zaklinałam, żeby coś polizała. Wzięłam pokarm do ręki, otworzyłam leciutko buźkę i próbowałam jej coś włożyć do pyszczka. Tinka siedziała bez ruchu nad miską, a jej smutne oczy parzyły na mnie tak jakoś dziwnie. W pewnym momencie zachwiała się i upadła na bok. Mięśnie wyprężyły się i jej ciałko zaczęło tłuc o podłogę, odbijało się o nią jak piłka. Tinka była cała sztywna, załatwiła się pod siebie.
Wyleciałam z kuchni jak oszalała po transporter. Wróciłam natychmiast, ale jeszcze na tyle przytomna, żeby dać jej trochę cukru gronowego do mordki. Z trzęsącymi się rękami włożyłam ją ostrożnie do transporterka, zadzwoniłam jeszcze szybko do lekarza, żeby upewnić się, czy już jest, bo wiedziałam, że tego dnia po południu był w terenie. Jego asystentka powiedziała mi, że za chwilę będzie. Miałam tam niedaleko, ok. 5-7 min. samochodem. Przeklinając na skrzyżowaniach wszystkie światła, które po drodze zapalały się na czerwono, dojechałam wreszcie na miejsce i wleciałam do gabinetu, rycząc: „Tinka ma ciężką hipoglikemię.” Wet zmierzył natychmiast cukier: wynik 19 mg/dl (wiem to do dziś tylko dlatego, że robiłam wtedy szczegółowe notatki). Tinka dostała kroplówkę z glukozą. Siedziałam przy niej cały czas. Płakałam, głaskałam i modliłam się, żeby przeżyła. Po kilku minutach moja Kruszyna podniosła główkę, potem wstała o własnych siłach, jakby jej nic wcześniej nie było i jakby chciała mi powiedzieć: „Ech Stara, to był tylko żart. Chciałam cię wypróbować i sprawdzić, czy ci jeszcze na mnie zależy. ” Ten dzień zmienił w moim dotychczasowym życiu wszystko. Zaczęłam wtedy swoją edukację na temat cukrzycy u kotów.
Boena, wydarzenia te sięgają końca września 2002 r. Od tej pory minęło tak wiele lat, ale ja cały czas mam to wszystko przed oczami i chyba nigdy nie zapomnę ani jednego szczegółu.
Nie wiem, czy akurat coś takiego mogło wystąpić u Kuby. Nie mam pojęcia, bo na podstawie Twoich informacji bardzo trudno mi to ocenić. Niedocukrzenie przebiega jednak u każdego kota nieco inaczej, w zależności od podanej wcześniej dawki insuliny i wielu innych okoliczności.
Wklejam dodakowo link z kilkoma tragicznymi opisami niedocukrzenia z naszego niemieckiego forum dla kotów cukrzycowych. Wszystkie osoby, które zabrały tam głos, nie monitorowały wtedy (zresztą tak jak ja) poziomu glukozy we krwi u swoich kotów cukrzycowych.
http://www.katzendiabetes.de/1032936.htmPozdrawiam ciepło