Witam.
Nie wiedziałam, gdzie mam to napisać, w jakim wątku, więc piszę tu. Gdańska Starówka, Ulica Długa. Trwa Jarmark Dominikański. Niedawno byłam tam z mamą, tak po prostu, żeby się przejść, jak co roku. Wtedy zobaczyłam dziewczynkę (mulatka, myślę, że jakaś cyganka) grającą na...Harmonii? Nie wiem, jak to się nazywa, mniejsza o to. Ważne, że pod krzesełkiem, na którym siedziała, leżał maleńki szczeniaczek. Był chudziutki, na szelkach i smyczy, leżał wyczerpany z języczkiem na wierzchu. Nie widziałam, czy ma wodę. Kilka metrów dalej siedziała o wiele młodsza dziewczynka, tym razem z Schi-Tzu, który wyglądał na prawdę koszmarnie. Zamiast sierści-filc, sklejone ze sobą włosy i różne niespodzianki-liście, trawa...A na czubku łebka stara gumka, którą trzeba by było ściągnąć chyba operacyjnie (w przenośni), wyglądała, jakby pies miał ją na sobie całe życie. Po prostu się rozpłakałam, nie mogłam patrzeć na tego psiaka i małe dziecko, które ciągnęło go za jakąś starą smycz. W misce ostatni łyk wody.Chwilę pogadałam z mamą i podeszłam do tej dziewczynki, wrzuciłam jej 2 złote i zapytałam, czy sprzeda mi tego psa. Niestety. Nie mówiła po Polsku. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Byłam na Jarmarku już 3 razy i te dzieciaki za każdym razem tam są, czasem pojawia się ich więcej i mają inne psy. Może jest ktoś, kto mógłby coś z tym zrobić? Kupić te psy od tych dzieci?