Z PAMIĘTNIKA
STAREGO FILOZOFA
Podobnież pańcia na urlopie jest. Ale mówi, że taki urlop to ma w du... no wiecie, gdzie. Codziennie pierze i robi przetwory, ale już dziś kooooniec.
Bo dziś rano pańcia wstała, zwlokła brudną pościel i wsadziła do pralki. Przyjechał kolega, założyć do końca kontakty w kuchni i zagipsować resztę dziur. Pańcio natomiast wlazł pod prysznic.
Kolega nasypał do wiaderka gipsu i podstawił go pod kran i... i nic. Pańcia przytomnie runęła wyłączyć pralkę. Pańcio wychynął z łazienki z szamponem na łbie i z wyrazem twarzy zniechęcającym do prób jakiegokolwiek kontaktu werbalnego. Spojrzał na kolegę, cofnął się, założył szlafrok, zabrał latarkę i ociekając wodą udał się do piwniczki z hydroforem. Wrócił, powiedział: @@%%$##@&&%@@@&&##@@, hydrofor się ##@@@%%$$@, zabrał ręcznik, ciuchy i poszedł się spłukać do sąsiada drugiego wschodniego. Kolega poszedł do samochodu po wodę mineralną by jednak rozrobić ten gips. Pańcia zabrała pięciolitrowy baniaczek i poszła wysępić wodę od sąsiadów zachodnich. Pranie zostało i spokojnie się moczyło.
Godzinę później pańcia musiała się udać by załatwić sprawę urzędową, wytrącona z równowagi ubrała się zupełnie nieurzędowo, w przykrótkie porteczki, czerwone trampki, militarną bluzeczkę i do tego coś takiego, co ma rękawy do łokcia, a z tyłu przyjemnie powiewa, pańcia ogólnie lubi powiewać czymkolwiek, więc tak się udała na spotkanie urzędowe i nieoczekiwanie okazało się, że nie tylko pani urzędniczka jest młoda i całkiem sympatyczna, ale na dodatek pan z lasów miejskich jest nie tylko młody, sympatyczny i przystojny, ale posiada też poczucie humoru.
A teraz wrócił z pracy pańcio i po zadaniu pańci wnikliwego pytania o posiadane walory na koncie (odpowiedź: stówę, riposta pańcia a ja osiemdziesiąt, znakiem tego wody nie będzie do pierwszego) kazał szukać rodowych sreber, albo najlepiej jakiejś złotej bransolety, bo on jak wiadomo obrączkę utopił w morzu, więc kompletnie nie ma już czego zastawić. Na co pańcia odparła trzeźwo, że mieli wszak babcię, hrabiankę z domu, ale onaż, ta babcia, akurat przed powstaniem wszystko zwiozła do Warszawy, by było bezpieczne, więc na kolię, ani na rodowe srebra niech pańcio nie liczy, a swojej obrączki zastawić nie da. I na razie poszła wystawić wiaderko pod rynnę, bo akurat zaczęło u nas padać.
Wygląda na to, że pańcia z pańciem przez tę kuchnię wkopali się tym razem wyjątkowo. A - odpukać - terma ma już dwanaście lat i od jakiegoś czasu cieknie...
