Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
Doprawdy, państwo dziwne są. Znaczy, dziś głównie pańcia. A zaczęło się niewinnie, pańcio zapakował Felka do samochodu a po dwóch sekundach wypakował pospiesznie z powrotem. Jak Felek już obrzygał cały podjazd, zapakował go jeszcze raz i gdzieś pojechali. No, myślę sobie, bez pańci? Kartofel się zapłacze normalnie, gdziekolwiek go pańcio nie wiezie.
Za jakiś czas pańcio wrócił bez Feliksa, za to z pańcią. Całą w nerwach. Posiedzieli, posiedzieli, odebrali telefon i pojechali gdzieś znowu. Tym razem zabrali Gabunię, to już się zdenerwowałem, no bo co, kurde bele? Tak mnie samego zostawiać? Z tymi drapieżnymi kotami?? Pchałem się do wyjścia, więc pańcio wziął mnie na stronę i dawaj tłumaczyć, że Gabuni trzeba coś obejrzeć na brzuszku i że zaraz wrócą. Znowu nie było takie zaraz, ale faktycznie wrócili. Tym razem pańcia nie była w nerwach. Można powiedzieć, że była w stanie histerii, a Gabunia w sumie też.
Przywieźli morskiego prosiaka rozespanego i narzekającego, pańcio palił w kominku, jakby chciał nim odjechać, a pańcia opatulała kartofla, bo podobno ma siedzieć w cieple...

No w sumie nie będę świnia, mogę ogrzewać małego własnym ciałkiem...

Ale Felek długo nie pospał, tylko wstawał, by pomarudzić sobie, niby jaki to on biedny taki

A proszę bardzo, jaki teraz elegant, kurde bele. Będzie mi Gabunię podrywał, bo teraz uśmiech ma jak w tej reklamie o sztucznych szczękach dla psów. Ząbki jak nowe. Co prawda, niedużo mu zostało, ale za to jakie galante!

No, ale ząbki kartofla ząbkami, a problem z Gabunią wyskoczył. Parę lat temu Gabuni wyrosło coś na brzuszku - malutkiego. Pańcia zaraz zauważyła, bo one przed snem to się miziają obowiązkowo! i poszła z Gabunią do pana doktora. To jeszcze było tam gdzieś w mieście, gdzie mieszkała przez jakiś czas. I dowiedziała się, że to nic groźnego, tylko coś, co się nazywa tłuszczak. Takiego tłuszczaka ma pańcio Junior na ramieniu już od 10 lat i faktycznie, nic się nie dzieje. Ale ten tłuszczak Gabuni pomalutku sobie rósł. I teraz zrobił się całkiem spory, więc pańcio zaproponował dziś właśnie, by się dowiedzieć czy nie warto by go usunąć.
A tu pan doktor że to guz... że nie wiadomo, czy nie złośliwy... że trzeba usunąć jak najszybciej, najlepiej z całą listwą mleczną (jej, co to??) a przedtem zrobić rentgen czegoś tam, krew pobrać i w ogóle!
Pańcia z nerwów natychmiast przestała rozumieć co się do niej mówi, więc pańcio wszystko zapisał na kartce i zaraz jutro zawiezie pańcię z Gabunią na ten rentgen do innej przychodni, bo tu u nas nie ma takich sprzętów. Pozwolił, by pańcia posmarkała mu w bluzę i nawet się nie wygłupiał, jak to on, że dołek wykopie, albo że szklanych oczek trzeba poszukać.
Poczucie humoru pańci ma swoje granice.
