Dziękuję, Brzask i trzymam kciuki za Twoje pieseczki
A co do naszych:
Pepperek dziś pojechał do nowego domku

I tak sympatycznie wyszło, bo okazało się po raz kolejny, że świat jest mały. Ale to już może zostawię Kasi do opisania.
Moich potworów nikt na razie ne chce. A już coraz mniej "gupie" są. Np. Dee Dee potrafi już coraz piękniej "siad", "zostań", "fe" i na "miejsce". Teraz uczę "noga", ale to jakaś porażka jak się ma dwa psy na smyczy. Właśnie, to jest problem - ciężko jest uczyć oba psy jednocześnie. Niby Dextera też nauczyłam "na miejsce", ale na razie tylko to mu dobrze wychodzi. Siada mniej chętnie. Tzn. siada, ale zaraz wstaje. Taki mniej
ętelygętny. Oba pieski potrafią też przyjść na zawołanie ("chodź").
W ogóle, dziś wleciały do jakichś ludzi na podwórze, bo mieli otwartą furtkę... Kto zostawia otwartą na oścież furtkę na noc?? A D&D tam polecieli, bo w kojcu szczekały ogromne jakieś psy... Miałam stresa, że mnie zaraz właściciele ochrzanią za hałasy...
Za to podczas pobytu w sklepie nocnym psiunki były prawie najmądrzejsze na świecie. Powiedziałam do Dee Dee "siad, zostań i pilnuj Dexa". I dopiero przy płaceniu wlazły za mną

A gdy rozmawiałam z panią w sklepie, psy siedziały na doopkach przed wejściem.
Ja mam chyba groźny głos tak w ogóle. Tzn jak próbuję coś egzekwować. Taki "ton nie znoszący sprzeciwu". Zaczynam się zastanawiać, czy do dzieci w szkole też tak groźnie mówię...
No, dobra, ale mam efekt taki, że w tej chwili, gdy to piszę żaden kot nie siedzi w kryjówce (oprócz Inki na szafie, ale i tak jest postęp, że ją w ogóle widać). Pieski chyba zrozumiały, że nie ma co próbować wprowadzać nowych porządków, bo to nic nie da.
A poza tym: psy są strasznie przekupne. Koty takie nie są. Koty uważają, że im się smakołyki należą za to, że są kotami chyba. A pies, żeby dostać smakołyka to potrafi się zeszmacić nieprawdopodobnie... Zresztą, o ile pamiętam, moja śp. Czikusia też taka była. Tata mówił do niej "ty psiwko".
I jeszcze nauczyłam ale na razie tylko Dee Dee, że jak wychodzimy na spacer i wracamy ze spaceru, to piesa siada grzecznie pod drzwiami i czeka aż zapnę smycz/odepnę smycz i otworzę drzwi. W porównaniu do jej dzikich i szalonych skoków na początku uważam, że chyba niezły postęp. Kurcze, mądra dziewczynka. Jak to Kasia określiła, gdy stwierdziłam "w ogóle to dee dee jest pojętniejsza niż dex": "bo baba :p"
Chyba zaczynam coraz bardziej się przywiązywać do szczeniurków
I dla mojego zdrowia te spacery są zbawienne. Wreszcie nie siedzę ciągle w domu przy kompie. Zaczynam doceniać uroki świeżego nadwislańskiego powietrza oraz dawkę ruchu, jakiej od lat sobie nie serwowałam w takich ilościach
