No już, już...no przecież musialam trochę z własnym psem pobyć, nie?
Ale będzie relacja, i fotek kilka.
Przede wszystkim noc przeszła bardzo spokojnie.
Ringo chyba odsypiał podróż i bezdomne życie....
Ale rano do michy ruszył z kopyta

.
Pojechałam do Lublina, ponieważ musiałam się zaopatrzyć w stosowne akcesoria, jako, że wcześniej, nie znając rozmiarów Ringo, nie mogłam tego zrobić.
I tak, została zakupiona obroża stosowna, wraz ze smyczą, obroża przeciwkleszczowa ( absolutna konieczność! ), dwie michy adekwatne do rozmiarów właściciela- no bo nawet miski Michaliny, te zapasowe, to dla Ringo śmiech na sali, śniadanie dostał w mojej salaterce

.
No i cóż, został także zakupiony kaganiec.
Nie, nie mam zamiaru trzymać Ringo w kagańcu...ale to było pierwsze spotkanie, ja nic o nim nie wiem, a gdyby okazał się jednak nie tak łagodny, jak wcześniej, to bez problemu zrobiłby krzywdę kotom, lub Michasi.
A potem przystąpiliśmy do początków socjalizacji.
Obroża- bez problemu.
Druga obroża- bez problemu.
Kaganiec- hmmm...wycofywanie, odwracanie głowy...no żadem pies nie lubi.
Kucałam z 15 minut, namawiałam, żeby zaufał...no i w końcu pozwolił sobie założyć.
Najpierw długo spacerowaliśmy po ogrodzie...szedł przy nodze, co jakiś czas domagał się głasków i przytulania

.
Kiedy dochodziliśmy do furtki, coraz bardziej zaczął zwalniać...jakieś dwa, trzy metry od niej całkiem się zatrzymał.
Obawiałam się raczej odwrotnej reakcji, że bedzie chciał wychodzić, uciekać...
Dopiero, jak zawróciliśmy w stronę domu, przyspieszył.
Dalej.......kotów jakby nie zauważał. Zero reakcji. Przystawał, owszem, ale zwykle przechodził nie zatrzymując się.
Źle wychowałam koty. Zupełnie nieświadomie sprawiłam, że zupełnie nie boją sie psów

.
To bardzo niedobrze, kot powinien bać się psa, ponieważ z założenia pies może mu zrobić wielką krzywdę.
Tymczasem moje sierściuchy olały sprawę, tylko Puń ciut się najeżył, no i Antoś. Ale reszta prezentowała doskonały
tumiwisizm.
Michasia....Michasia warczy, pyskuje, no i Ringo warczy. Było wąchanie dupek, a jakże. KIedy Ringo ją powąchał, narobiła wrzasku, no to on, dżentelmen, podstawił jej swoją do obwąchania....dalej trzeszczała.
Początki nienajlepsze, zgrzyta między nimi strasznie. Ale też i nie spodziewałam sie cudów, to pierwszy dzień.
A potem zwiedzaliśmy dom

.



Ach, no i oczywiście Michalina także została obdarzona napyszczna biżuterią, której serdecznie nienawidzi, dlatego od razu poszła sie obrażać

.


A teraz dla wszystkich cioteczek, które kibicowały Ringo, prawdziwa wisienka na torcie

.
Ringo w swoim własnym domu, na swojej własnej kanapie

.
