Jak się dziś dobrze spało! Bateria w telefonie się rozładowała, budzik na toaletce wciąż pokazywał 6:30 - i tak jakoś zeszło do 11:00...

Na swoje usprawiedliwienie dodam, że Awaria wcale nie próbowała mnie budzić (a może po prostu nic do mnie nie docierało?

) Na śniadanie zjadła (z apetytem!

) kurczaka zmiksowanego z ryżem i marchewką
Do pani doktor dotarłyśmy bardzo późno (autobus jechał objazdem z powodu demonstracji pod ambasadą rosyjską). Dziś Awaria dostała już tylko dwa zastrzyki - antybiotyk i p/wymiotny. Jutro mam jej podać pierwsze tabletki - kontynuację antybiotyku i Metoclopramid - miejmy nadzieję, że żołądek już się zregenerował na tyle, żeby je przyjąć...

Jeśli wszystko będzie ok, we środę mamy się zameldować na kontrolę - będzie wtedy badanie krwi i zdjęcie szwu po sterylce...
W drodze powrotnej urządziłyśmy sobie niezły spacerek: najpierw dwa przystanki na Ursynowie, potem żeby nie stać w objeździe, przeszłyśmy Belwederską do Placu na Rozdrożu. Chciałam zrobić Awarii zdjęcie z patrolem policyjnym, ale panowie policjanci nie byli w nastroju

, a potem Awaria postanowiła siknąć pod główną bramą Belwederu...

Ale największego wstydu mi narobiła już na Pradze, na własnym podwórku niemalże - nad jeziorkiem spuściłam ją na trochę ze smyczy - podbiegła do niedużego kundelka - trzyłapka, który spacerował nieopodal i najpierw go obwąchała, a potem podskoczyła i klepnęła go przednimi łapami, aż ten się przewrócił...Chciała się bawić, ale wyszło niefajnie...
Apetyt dopisuje, co jakiś czas zjada kolejną porcję kurczaka. Dzielnie pomagała mi przy czesaniu futer - blokowała drogę ucieczki Pulpetowi i Kubie

Zapomniałam o najważniejszym - są już wyniki histopatologii! Stan zapalny, nic więcej!
