
Kiedy miałam obrabiać fotki z wakacji, jeśli od razu nadjechał Trabant, że o natychmiastowym wznowieniu sesji rpg nie wspomnę? Hę?
Z PAMIĘTNIKA
STAREGO FILOZOFA!
Ależ to był dzień. Pańcia, jak już padła na fotel kiedy zaczęła się lista trójki, nawet dosyć dosadnie się wyraziła, jaki. Na jot się wyraziła.

Rano pańcia przyłapała Mośka jak jawnie srał w kuchni na podłogę. Z kolei Trabant umiejętnie naszczał na fotel obok kuwety, więc poirytowana pańcia śmierdzący fotel wepchnęła do pokoju Juniora, nie zważając na protesty rozespanego lokatora. Znowuż w autobusie kierowca szalał z klimą. Pańcia na temat klimatyzacji w środkach komunikacji publicznej to ma swoje, niespecjalnie pochlebne zdanie. To jak dać brzytwę dziecku do zabawy, uważa. 20 stopni to jest akurat, jak na szóstą rano i naprawdę nie trzeba włączać podmuchów lodowatego powietrza. Prosto pańci na gołe nogi. Ale pan kierowca był innego zdania i pańcia na przystanek docelowy dojechała totalnie przemrożona, zwłaszcza oddolnie.
Po południu rozchorowała się Sielawka. To znaczy, chora była już jakiś czas, ale jak zwykle pańcio nie chciał pańci uwierzyć. W końcu Sielawka nasmarkała pańciowi na koszulkę i dzięki temu pojechała dziś do pani vet. Zapytany o sielawkowe kupy i apetyt, pańcio długo i zawile tłumaczył, że niestety, przy DZIEWIĘCIU kotach to trudno ogarnąć. Te kupy. Pańcia zdementowała pogłoski o liczbie kotów, a pańcio wyjaśnił, że on co jakiś czas przelicza koty, ale przy sześciu traci rachubę.
Pańcia zatarła rączki.
W duchu je zatarła, oczywiście.

Kotek Sielawka został nawodniony i naszpikowany antybiotykiem, a ponieważ pańcio się przejął, dostał także inhalacje z soli morskiej. W brodziku.
Kot Sielawka się obraził i udał do łóżka, by spokojnie pochorować.
Łóżka państwa, oczywiście.
Ale nie na długo.
Ciąg dalszy pańcia kazała zadedykować ciotce Joasi S i jej płatkom.
Albowiem.
Następnie kot Trabant został dwa razy wypchnięty przez okienko i dwa razy z powrotem. Bardzo mu się spodobało, ale na razie nie może okienka samodzielnie znaleźć, ponieważ jest okropnie brudne. Jednak po cóż mu okienko, kiedy roztargniony Junior - którego żadna ciotka nie wzięła na tymczas, żadna! - wybiegając do kolegi po prostu zostawił otwarte drzwi wejściowe. Po co kotu utrudniać, nieprawdaż.
Jak pańcia skonstatowała ten fakt, dostała zawału. I chwilowego stuporu - pomijając organ głosowy. Miejmy nadzieję, że Junior był już tak daleko, że nie usłyszał serdecznych życzeń pańci pod swoim adresem. Pańcio wstrząsnął pańcią, by ustawić ją do pionu i państwo się rozbiegli na dwie strony świata szukać szwędacza. Kotecek został zlokalizowany pod klonem i zagoniony przez pańcia w stronę drzwi.
Niestety, w drzwiach siedziała Sielawka, świeżutko po weterynarzu, zastrzyku, kroplówce, badaniu gardła i inhalacji.
Trabant zawrócił w progu, rażony Bardzo Przyjaznym spojrzeniem kocicy jak gromem i popędził w drugą stronę. Tym razem pańcia nie dostała zawału, bowiem kot wykazywał tendencje powrotowe, więc wystarczyło jedynie spacyfikować Sielawkę i Trabant pędem wpadł do domu.
Przez ten czas księciunio Protazy, korzystając z zamieszania, spokojnie zeżarł przygotowywany przez pańcię pasztecik z lekarstwami dla Trabanta.
A na koniec, dziurawy czajnik pokazał co potrafi, wywalając korki na całej ulicy.
To może my już pójdziemy spać.
