Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
No, się porobiło. Noo, porobiło się! Ja mówiłem. Mówiłem pańciowi, by nie lekceważyć co pańcia mówi. No i się doigrał.
No, doigrał się.
Pańcia dziś zadzwoniła do roboty, że się spóźni i zaczaiła się rano na pańcia i jako pierwsi pacjenci wylądowali w przychodni wet.
Bo od poniedziałku Gabunia zaczęła dyszeć.
A pańcia od paru tygodni tłumaczyła pańciowi, że z Gabunią w porządku wszystko nie jest, ona to czuje, ale pańcio jak to pańcio. No i dziś został wywleczony do samochodu przemocą, bez mała w piżamie. No nie, konfabuluję, pańcio nie posiada piżamy.
No i Gabunia przeszła kompleksowy przegląd.
Dobre wiadomości są takie, że prześwietlenie wykazało, że serce jak na gabuniowy wiek jest całkiem w porządku a w płucach nie ma żadnych przerzutów. Widać na rtg coś dziwnego, ale pani wet twierdzi, że nie jest to absolutnie zmiana nowotworowa, a co to jest to będzie wiadomo jak sie Gabunię prześwietli na placka kołami do góry. W tym celu trzeba ją będzie uśpić, bo prześwietlanie dyszącej trzęsionki w poczwórnym stresie nie jest proste. Bokiem podobnież łatwiej, dlatego się udało.
Poza tym okazało się, że:
Zęby są w tragicznym stanie - po czyszczeniu w zeszłym roku nie ma śladu. Prawdopodobnie trzeba będzie większość usunąć.
Mamy zapalenie oskrzeli, które sobie przechodzimy bez kaszlu, od czasu do czasu tylko porzygując. Pańcio oczywiście twierdził, że to przez zbytnio łapczywą konsumpcję.
Mamy tez zapalenie lewego gruczołu tego przy odbycie. Oba zostały wyczyszczone.
Mamy duże zwyrodnienie kręgosłupa ledźwiowego.
Pańcio wrócił z Gabunią i zestawem zastrzyków i eeee... czopkami!
Czekamy na wyniki badań krwi.
A w piątek porządki w paszczy i prześwietlenie.
Pewnie dlatego pańcia nie zabiła pańcia. Bo kto by Gabunię na zabieg zawiózł...
