kwak pisze:No nie, to jest naprawdę zabawne.  Wożąc koty na wystawy, pokazy robimy kotom krzywdę. Stresujemy je. Pozwalamy aby obcy ludzie je dotykali, krzyczeli nad nimi, wozimy je setki kilometrów w zamknietych przewózówkach, narażamy je, mimo kontroli weterynaryjnej, na zarażenie jakimś świństwem. Ty twierdzisz, że to wszystko robione jest z miłości do kotów. Nie i jeszcze raz nie. Robimy to dlatego, że my ludzie czujemy taką potrzebę, nasza próżnosć i chęć  pokazania innym jakie MY mamy wspaniałe koty popycha nas do tego, że je krzywdzimy.
Moje Koty są od maleńkości przyzwyczajane do wystaw.
I wiesz, często lubią robić za "gwiazdy" w ich mniemaniu oczywiście, dodatkowo propagując Rasę.
Jeśli bym stresowała swoje KOty wystawami, nie woziłabym je na nie.
One bywają wszędzie, żyją z ludzmi, są chowane beztresowo, znają Las i działkę, zawsze są z nami, zasypiajśą z nami, nie boją się niczego i nikogo i wystawy są dla nich normanością.....więc nie ma reguły, że stres jest i wystawa to coś złego....
Tak, dlatego ja wożę moje koty na wystawy dla mojej Hodowli, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam i dla propagacji RASY, którą posiadam, mając przy tym totalnie bezstresowe Koty, które wychowuję od Oseska aby takie były.
Stres owszem jest dla Malucha i jego pierwszej wystawy, tylko wtedy. Miotów nie wystawiam, mam na to bardzo surowe zdanie i czekam na super ceny Miotów W Polsce, tak jak w Niemczech aby w końcu zniechęcić wszystkich Hodowców do tego.
Maluchowi się szuka domu w Hodowli a nie na wystawie (tak na marginesie).
Tyle tylko, że powyższy temat Kwak ma się nijak to tematu finansowej działalności zarządu i do tego, że człowiek działa dopiero dobrze, gdy ma kasę przed oczyma, czyli własną korzyść.
Ja jeżdząc na wystawy propaguję Rasę, Koty Rasowe i moją Hodowlę za swoje własne pieniądze, zarobione w pracy nie zawiązanej  w ogóle z Kotami, na swoje hobbby, wyżywienie itp muszę zarobić, inaczej być nie może i to chyba jasne.
Koty to odskocznia od dnia codziennego.