Szukam domu dla dwóch (razem lub osobno) młodych, około 4-5 mies. Kotków. Dowiedziałam się o nich parę dni temu. Znajoma mojej mamy, pani Emilka, od dawna zajmuje się dokarmianiem bezdomnych kotów. Pomaga jej jeszcze inna pani i czasem moja mama i ja.
Sytuacja wygląda tak: na podwórku opuszczonego domu, latem, w jakieś komórce czy na strychu okociła się bezdomna kotka. Były trzy kociaki, z czego jeden już znalazł domek. Zostały jeszcze dwa: czarny i biało-szary. Niestety, nie mam dostępu do posesji, ale pod bramą jest spora szpara i tam pani Emilka zrobiła prowizoryczny daszek z papy, pod którym ustawia miski z wodą, mlekiem i jedzeniem. Koty karmione są dwa razy dziennie. Byłam przekonana, że są dzikie, bo ilekroć tam byłam to one nie podchodziły zbyt blisko. Pani Emilka wczoraj jednak powiedziała mi, że trzeba szukać im domu, bo one nawet dają się drugiej karmicielce brać na ręce i jeden kot już znalazł dom. Pani Emilka i ta karmicielka mają już po kilka kotów i nie mogą ich wziąć do domu. U mnie też sytuacja jest nieciekawa, bo moja kotka ciągle choruje. Od dawna walczymy z nawracającą grzybicą, (w tej chwili akurat ją ma) poza tym jest stałą pacjentką dr Garncarza (Ziuta jest nosicielką Herpesa). Wprowadzenie do domu dwóch młodych kotów mogłoby się skończyć chorobą ich albo mojej kotki. Myślałam o złapaniu ich i trzymaniu w łazience, ale na dłuższą metę to nie zda egzaminu, poza tym nie zgadza się na to mój mąż.
Robi się coraz zimniej, kociaki nie mają możliwości ukryć się w żadnej ciepłej piwnicy, bo w okolicy nie ma bloków. Serce mi się kraje jak widzę moją koteczkę wygrzewającą się przy kaloryferze, a te bąki tam marzną w jakiejś komórce…Kociaki na razie wyglądają w miarę zdrowo, ale pani Emilka obawia się, czy nie złapią kociego kataru, bo jest zimno. Ta druga karmicielka podobno zakrapla im oczy jakimiś kroplami, bo łzawiły im oczy.
Chciałam dzisiaj, tj. w niedzielę porobić im zdjęcia, poszłam tam dwa razy w ciągu dnia, zostawiłam jedzenie, ale żaden nie wyszedł, pewnie siedziały w tej komórce. Niestety brama była zamknięta. Pokręciłam się z aparatem pod bramą i poszłam. To była jedyna okazja żeby porobić fotki i wrzucić do ogłoszeń, bo w tygodniu wychodzę z domu o 6.20 rano kiedy jest ciemno i wracam o 17.30 kiedy jest ciemno…. Urlop już cały wykorzystałam. Wiem, że bez zdjęć będzie trudno znaleźć dom kotkom. Może jest jednak wśród czytających ktoś, kto akurat chciałby się dokocić słodkimi dwoma kociakami, a wygląd ich nie ma dla niego większego znaczenia…Ja myślę, że nie ma brzydkich kotów, tak jak kobiet:)
Koty są prawdopodobnie płci męskiej, niestety nie umiem tego ustalić. Są w Mińsku Mazowieckim, to jest ok. 45 km od Warszawy i tyle samo od Siedlec. Jeżeli ktoś by się zdecydował a nie miał możliwości transportowych, to mogłabym pomóc to zorganizować. Koty są jeszcze młode i na pewno szybko się oswoją. Moja koteczka trafiła do schroniska jak miała prawie rok, była prawie dzika, ale szybko się oswoiła, jak trafiła do domu, a te są dużo młodsze i na pewno szybko się zaaklimatyzują w nowym miejscu.
Idealnie by było, gdyby ktoś zechciał ich mamę, jest ona biało-szara i podobno jeszcze młoda.
Osobiście jej nie widziałam i nie wiem, czy jest wystarczająco oswojona.
Podaję telefon do Pani Emilki: 0-602-383-498 i stacjonarny: 0-25 758 68 57 (ona może coś więcej o nich opowiedzieć) oraz do mnie 0-606 450 268 (Bożena).