Jeszcze tam jest, ale nikt nie wie jak długo. Może dzień, może miesiąc, a może dwa lata, jak Myszkin.
Nadal miziasty i pełen nadziei, że znajdzie się ktoś, kto go pokocha i zabierze z tego miejsca. Nadzieja nic nie kosztuje. Lecz na jak dlugo jej wystarczy?
Samą nadzieją nie napełni brzuszka, gdy głodny; nadzieja nie pomoże mu wyzdrowieć, gdy zachoruje.


Czy znajdzie się ktoś, kto da szansę Łasuniowi? Szansę nie tylko na domek i kochającego Człowieka, ale przede wszystkim szansę na życie?