Strona 1 z 3

Lucek-(o)błędny rycerz,ma forumowy dom ;)

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 1:50
przez galla
Cześć, to ja, Lucek :)
Początek mojej historii jest opisany tutaj
Nie wiem dokładnie, kiedy przyszedłem na świat, ale Duzi mówią, że mam około 3,5 miesiąca.
Kiedyś chyba miałem swój dom, bo zupełnie nie boję się Dużych.
Ale któregoś dnia jacyś Żli Duzi zostawili mnie na działkach :(
Było zimno, byłem głodny i do tego nic nie widziałem, bo coś mi się zrobiło z oczkami, zobaczcie:

Obrazek Obrazek

Na szczęście jakiś Dobry Duży zabrał mnie z tego okropnego miejsca. Pewnie bym już nie żył, gdyby nie on...
Dostawałem jakieś paskudztwa i byłem kłuty :evil: , ale dzięki temu zacząłem lepiej wyglądać i trochę widzieć:
Obrazek Obrazek
Niestety, nie widzę dobrze. Czasem mam problemy z ocenieniem odległości i nie wiem, czy mogę gdzieś wskoczyć. Ale szybciutko się uczę i świetnie sobie radzę. I zawsze trafiam do kuwetki :D
Uwielbiam się bawić zabawkami, chociaż czasem nie widzę zabawki, jeśli jest za mała, albo leży za daleko... Ale to przecież nie jest prawdziwy problem, prawda?
Po zabawie lubię drapanie po pleckach. Włączam wtedy Dużym motorek, bo oni bardzo to lubią. I mówię im wtedy różne miłe rzeczy. Pokazuję im też brzuszek, bo brzuszek mam śliczny, zobaczcie:
Obrazek
Niestety, nie pozbyłem się jeszcze całej choroby. Troszkę kicham i mam zapchany nosek.
Znowu dają mi jakieś paskudztwo i czasem trzymają w pudełku nakrytym ręcznikiem, z miską pełną parującego czegoś, która stoi obok :strach:
Duża, u której jestem od wczoraj mówi, że to ma mi pomóc :roll:
Mówi też, że nie będę tu mieszkał na stałe, i że będzie mi szukać domku.
Czy ktoś pokocha małego buraska, który ma zamglone oczy :?:

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 2:36
przez Karolka
Słodki kocio... da się do konca wyleczyć katar i oczka? :roll:

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 3:09
przez galla
Katarek da się wyleczyć, jak najbardziej :D To w końcu "tylko" katar.
Oczek natomiast wyleczyć się już nie da :( Zmiany, które zaszły, są nieodwracalne, Lucuś do końca życia będzie miał słabszy wzrok. I tak jest o niebo lepiej, niż było na początku - on w ogóle widzi, nienajlepiej, ale widzi.
A zamglone, zakochane spojrzenie będzie miał już zawsze :wink:

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 12:10
przez kalewala
Takie jak moja Szarotka :D
I radzi sobie doskonale :wink:

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 13:51
przez galla
Luceniek ślicznie śpi w nocy, nie miauczy, nie skacze po człowieku (przynajmniej na razie :wink: )
Udało mi się go wziąć przed senm na troszkę do łóżka, ułożył się na mnie, włączył traktor i tak sobie leżał przytulony, ja go miziałam, a on mruczał. Potem stwierdził, że dość pieszczot, pora spać i poszedł sobie pod fotel, który pełni rolę kociej budki - położone są na nim koce, więc miejsce pod fotelem jest ze wszystkich stron osłonięte, a pod fotelem są ułożone ręczniczki, kocyki i różne miłe rzeczy, na których bardzo przyjemnie się leży. A do tego fotel stoi obok kaloryfera, więc dla kotka jest to miejsce idealne :D
Malutek ma trochę ropy w oku, zauważyłam dzisiaj, jak kichnał mi na łóżku - nieładne, żółto-zielone kropelki pokazały się na prześcieradle. Mam wrażenie, że dzisiaj też bardziej bulgocze mu w nosku. Idę zaraz kupić olejek olbas i robimy inhalację.

Mam nadzieję, że moje koty wreszcie się do niego przekonają :roll: Na razie Antek z Klemensem syczą i warczą okropnie, do tego jak mały jest odwrócony do nich tyłem, to go pacają łapą w doopsko :twisted:
Tylko Nocka się już uspokoiła i wczoraj miała miejsce mała gonitwa - trochę jeszcze nie do końca zabawowa, ale już bez syków i warków. Zresztą, Nocka potem sama podłaziła tak, żeby Lucek zaczął ją gonić :wink:
Obawiam się, że z chłopakami tak łatwo nie pójdzie...
A szkoda, bo Lucuś bardzo chciałby się pobawić, to bardzo rozrywkowy kociak.

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 18:16
przez galla
Nocka już całkiem się przekonała do Lucka. Od 3 godzin cały czas biegają 8O
Nocka ma nareszcie towarzysza do zabawy, bo chłopaki to pobiegają 5 minut i mają dość. A Lucek ma niespożyte siły :D

Bardzo się Luceniek dziś rozkichał. Bardzo bulgocze mu w nosie, na szczęście nic złego się nie dzieje, bo humor i apetyt dopisują. Nie wiem nawet co bardziej :wink: Żarłok z niego wielki.
A jedzenie sprzężone jest z pęcherzem najwyraźniej - po posiłku obowiązkowo odwiedzana jest kuwetka i robione wielkie sioo :D
Kupale sadzi śliczne, dębowe :D :wink:
Wczoraj były brzydsze, ale to po vetmincie - wczoraj był drugi raz odrobaczany.

Lucek to świetny kociak :D

PostNapisane: Wto paź 24, 2006 1:19
przez galla
Cześć, to znowu ja.
Fajnie mi tu jest u tych Dużych.
Koty na mnie jeszcze syczą i warczą, ale ja się ich nie boję, tylko na nich skaczę i ich pacam, a oni uciekają. Tacu duzi i się mnie boją 8O
Nie wiem tylko czy to ja taki gorźny jestem, czy oni tacy tchórzliwi :twisted:
Duzi też fajni, dają ręce do podgryzania i jeść też dają, chociaż zdecydowanie za rzadko dają mięso. Mogliby dać mniej tych guzików, a więcej mięska.
No i dzisiaj Duża znowu zaczęła mnie wkładać do pudła, w którym mam coś wdychać. Do tego wlała do tej wody takie coś, co tak dziwnie pachnie.
I mówi, że będzie mnie tak dwa razy dziennie urządzać :strach:
Próbowałem ją dziś wziąć na litość, piszczałem i płakałem, ona nic.
Potem chciałem ją przestraszyć, że rozwalę pudełko i drapałem bardzo w podłogę tego pudła. Ona nic.
Potem zamilkłem i myślałem, że się przestraszy, że coś mi się stało i mnie odkryje, a ona nic :roll:
Dziwna jakaś.
Jak tam siedziałem to przynajmniej ta mała czarna, na którą mówią Nocka, chciała mnie ratować. Ona jedyna...
Mała czarna jest fajna, nic a nic już na mnie nie syczy i do tego bardzo szybko biega.
A ja za nią :D
A teraz Duża oglądała telewizję i tak półleżała, to na nią wlazłem i się jej na klacie położyłem. I tak leżę sobie wtulony w jej szyję i dyktuję jej, co ma napisać 8)

PostNapisane: Wto paź 24, 2006 12:39
przez galla
Lucek jest bardzo grzecznym chłopcem.
Gdy tylko gaśnie światło, Luceniek wędruje grzecznie pod fotel (który pełni rolę budki, bo jest ze wszystkich stron osłonięty, a pod fotelem leży kocyk) i idzie spać. Noce ładnie przesypia, nie budzi nas skakaniem po głowie i podgryzaniem :D
Kicha troszkę mniej, wcina za kilka kotów, jak się naje, to wygląda jak beczułka na małych łapkach :lol:
Dzisiaj w nocy już go nie zamykałam z nami, sypialnia została otwarta, a Lucuś i tak poszedł pod fotel spać.
Chłopcy syczą na niego mniej i chyba coś się w tym syku zmieniło, bo Lucek nie ucieka, jak go posłyszy, tylko rzuca się syczącemu na szyję 8O
W efekcie syczący Klemens leżał na plecach, z Luckiem w charakterze etoli :twisted:
Lucuś spełnia wszystkie oczekiwania, które stawia się kotom - jest wesoły, gania za zabawkami i jest jednocześnie miziasty i przyjazny człowiekowi.
No i jest przepięknie pręgowany - bardzo ciemno.
Słowem - kot - marzenie :D

PostNapisane: Wto paź 24, 2006 16:41
przez Agalenora
O! Niejaki Luca został Luckiem :)

Mam nadzieję, że szybko znajdzie się jakiś fajny 'lucki' ;-) domek dla pręgowanego Lucka 8)

PostNapisane: Wto paź 24, 2006 17:22
przez galla
Luca został Luckiem, bo lepiej się go tak woła. No i bardziej swojsko brzmi.
Zresztą nie miałam wyboru, jak tylko powiedziałam TŻtowi, jak ma na imię nasz tymczasik, to już był tylko Lucek - "a kiedy Lucka zabieramy", "a jeśli nie uda się dodzwonić, to kiedy Lucek do nas trafi".
Wczoraj podsłuchałam nawet fragment rozmowy w kuchni, gdy TŻ pytał "Lucjanie, czego chciałes?" :lol:

PostNapisane: Wto paź 24, 2006 18:13
przez Jana
Lucuś jest cudowny :D

Kiedy sobie przypomnę jak wyglądał pierwszego dnia po zabraniu z działek... Szkieletorek w zmierzwionym, brudnym futerku, ślepe i chore oczka... A mimo to od początku był ufny i przylepny, nadstawiał się do głaskania, włączał traktor. I zabawowy był od początku. On sobie wypłakał lepszy los, tak bardzo wołał na działkach o pomoc, że złamał serce osoby, której wcześniej nie przyszłoby do głowy ratować kociaka. Potrzeba było tylko trochę mojego przekonywania, że pomogę, że wszystko będzie dobrze.

Kiedy zabieraliśmy Lucka p. Bożena rozpłakała się, a p. Staszek deklarował pomoc w przyszłości, jeśli trzeba by było przechować krótko jakiegoś kociaka. W ten oto sposób Lucek trochę zmienił ich świat :wink:

Lucuś jest cudownym kotkiem. Gdyby mój limit koci nie był wyczerpany - trafiłby do mnie. Bo on jest cudownym okazem przepięknego burasa ze wspaniałym charakterem :D I ma najpiękniejsze na świecie spojrzenie.

PostNapisane: Śro paź 25, 2006 1:19
przez galla
Kociarnia została dziś zostawiona w domu samopas. Nie izolowałam Lucka, stwierdziłam że nie ma go co męczyć, skoro noc z kotami upłynęła spokojnie. I rzeczywiście - po powrocie wszystko było na swoim miejscu :D
Poza tym pierwsze w życiu czyszczenie kocich uszu za mną 8)
W wykonaniu innych wydaje się to być dość proste, samodzielne dłubanie w uszach wijącego się piskorza do łatwych nie należy :lol:
Ale udało mi się zadłubać w czeluściach burych uszątek - mam nadzieję, że wystarczająco głęboko :roll:
Obiekt dłubania odmawia współpracy podczas czyszczenia. Wije się, skwierczy, jakbym go na grillu smażyła :twisted:
Ale mam patent ułatwiający dłubanie - wywijam zewnętrzną część ucha i robięz ich czapeczkę :wink: Wtedy lepiej widać, gdzie się wsadza patyczek.
Na szczęście pałeczki były prawie czyste, więc tego dłubania zostało już niewiele. Będziemy na kontroli poantybiotykowej, to pani wet zadecyduje, czy jeszcze trzeba dręczyć Lucka, czy już nie.
Wlałam mu do ucha chyba za dużo oridermylu :roll: Ale doszłam do wniosku, że lepiej, żeym dała za dużo niż za mało. Brak praktyki się odzywa. Teraz będę miała okazję poćwiczyć :twisted:
Zauważyłam też, że Luceniek rano robi kupale dębowe, a wieczorem rzadsze :roll: Popatrzymy i poobserwujemy, jutro zrobię mu kurczaka z płatkami ryżowymi - ryż ma lekkie działanie zapierające.
Rozrzedzenie kupala nie powinno być efektem antybiotyku, bo dajemy Trilac. Może mu zwiększę dawkę tego Trilacu, chociaż myślę, że 1/3 - 1/2 ampułki powinno wystarczyć na takie malutkie ciałko.
Luceniek zaliczył też dzisiaj drapak - wlazł na przedostatnią platformę 8O
Cały czas stałam obok, asekurowałam go i pokazywałam, jak ma zejść, klepiąc w niższe platformy. Lucuś jest bardzo pojętny i schodził z drapaka słuchając mojego klepania :D
Bardzo dzielny, kochany, mały kotek :1luvu:

PostNapisane: Śro paź 25, 2006 10:14
przez smil
galla pisze:Luceniek zaliczył też dzisiaj drapak - wlazł na przedostatnią platformę 8O
Cały czas stałam obok, asekurowałam go i pokazywałam, jak ma zejść, klepiąc w niższe platformy. Lucuś jest bardzo pojętny i schodził z drapaka słuchając mojego klepania :D
Bardzo dzielny, kochany, mały kotek :1luvu:


Dzielny i mądry chłopaczek :D :love:

PostNapisane: Pt paź 27, 2006 0:49
przez galla
Tu Lucek pisze.
Fajnie mi u tych Dużych.
Bawią się ze mną, miziają i jeść dają.
A ja im mruczę, gdy tylko skończę im obgryzać rączki :twisted:
Dzięki tej Dużej, to zacząłem już mówić.
Bo wcześniej to tylko otwierałem pyszczek i cichutko skrzeczałem.
Ale to wsadzanie do pudełka mi nosek odetkało ładnie, to pogadać mogę.
To miałkolę. Najczęściej miałkolę w kuchni. Bo już wiem, że tam, na takim niebieskim podwyższeniu, szykuje się różne smaczne rzeczy.
Chociaż może to białe kleiste, z którym mi mieszają mięso, nie jest szczytem moich marzeń :roll:
W ciągu dnia muszę wsuwać guziki, bo nawet jeśli mi zostawią mięso, to i tak wujek Antek je zeżre :?
On jest strasznie miękki, jak poduszka. Czy też taki będę, jak będę wcinać dużo mięska? I łatki mi się zrobią też?
Duża trochę mnie męczy, muszę przyznać.
Najgorzej jest wieczorem, bo tak:
Najpierw siedzę w pudle i mi robią parówkę. Wolałbym taką z mięsa...
Potem mi wstrzykują takie coś niedobrego do pysia, trochę się po tym zapluwam, jak faflun jakiś :oops:
Potem mi kropią oczy.
Wiem też, że coś mi przemycają w jedzeniu, ale to na szczęście nie jest niedobre. Nie wiem co to.
Potem dostaję taką pastę, bo podobno mam krzywe łapki. No facet jestem, a nie panna, to jakie mam mieć? Ale pasta smaczna, chociaż tyle...
Dzisiaj mi jeszcze grzebali w uszach :?
Głęboko :? :? :?
Podobno coś mi wygrzebali stamtąd.
A potem nalali mi jakiegoś tłuszczu w uszy :roll:
Mówię Wam, oni są fajni, ale nie-nor-mal-ni.
Tak dzieciaka męczyć, ech...

Zdegustowany, ale za to zdrowszy, Lucek

PostNapisane: Pt paź 27, 2006 11:43
przez smil
:ryk: :ryk:

Przepraszam :wink: . A teraz głos zrozumienia i współczucia :)



Lucek,
jak chcesz być miękki jak poduszka (i wujek Antek :wink: ) ), to musisz wcinać dużo tych guzików. W ogóle wszystko trzeba jeść, dużo, jak najwięcej. Działa, sprawdziłam 8)
Co do łat, to nie wiem - ale może zrobią Ci się od tych wszystkich dziwnych rzeczy - past, mazideł i grzebania w uszach? Mnie się za bardzo nie porobiły, no ale mnie nie męczyli tak, jak Ciebie.
Trzymaj się, chłopaku :ok:

Balbinka