Zwróciła moją uwagę brzydką raną na głowie. Gdy podeszłam bliżej kocia prawie zwariowała z radości, że się nią zainteresowałam, "gadając sobie" coś pod noskiem głeboko spojrzała mi w oczy i...wskoczyła na ręce.
Nie mogłam jej tak zostawić. U weterynarza okazało się, że jest pogryziona przez psa.
Biedne maleństwo jest tak ufne w stosunku do innych ludzi i zwierząt, że to jej "zagubienie się" nie mogło się skończyć inaczej.
Zostanie w lecznicy jeszcze parę dni, (przy okazji została wysterylizowana) potem musi trafić do domu, bo z jej charakterem podwórko to dla niej pewny WYROK.
Słuchajcie - znam wiele kotów a ona jest naprawdę niesamowita. To rzadko się zdarza, by kot tak patrzył w oczy! Do tego jest gadułką, zna sztuczki (to wskakiwanie na ręce

W sumie to jest kocim dzieckiem, jeszcze bardzo daleko jej do dorosłości - ma maksymalnie 5 miesięcy.
Przy tym wszystkim wygląda jak mała tigerka; wykwintnie pręgowana,
z baaardzo długim ogonem. Na pewno bardzo potrzebuje kogoś, kto doceni te rzadkie zalety i nie pozwoli się więcej zgubić.
A oto kilka jej fotek:
[img]http:upload.miau.pl/2/6139.jpg[/img]
[img]http:upload.miau.pl/2/6168.jpg[/img]
[img]http:upload.miau.pl/2/6169.jpg[/img]
[img]http:upload.miau.pl/2/6170.jpg[/img]
Na niektórych fotkach widać wygolone miejsca na główce. Pies złapał ją tak, jakby te główkę chciał odgryźć

Na szczęście skończyło się dwoma głębokimi ranami przy uszach. Szycie i antybiotyk zrobiły swoje. Mała jest już praktycznie wygojona.
Teraz jeszcze goimy cięcie po sterylce.
Prawdopodobnie pierwsza ruja była przyczyną "giganta" tygrysiej.
Na rozwieszone w okolicy ogłoszenia, jak do tej pory nikt nie zareagował
